To najsampierw pokrótce co to się wyprawiało od kurka 2014 roku: od małego latałem sobie w grach, wyglądało to dość standardowo:
mysz + klawiatura = kiepskie granie to dostałem
pada = lepiej, ale to nie to więc kupiłem sobie
joystick Thrustmaster T-Flight HOTAS X = no lepiej, lepiej. Na Il-2 1946 idealne, ale na MS FSX za mało osi, przycisków i nie czuć jakoś super tego, że się siedzi w kokpicie. No to naturalne było, że musiałem zbudować kokpit, za bardzo nie ma innych opcji
No to zacząłem szukać, czytać, oglądać, sprawdzać, myśleć i w końcu odkryłem, że ludzie to robią, więc to możliwe, pozostało pytanie jak... Kilka miesięcy badań i znalazłem coś co się nazywa MJoy16. No i wszystko było piknie, ładnie, dużo osi, masa klawiszy, enkodery, przełączniki. No było to to co potrzebowałem, pozostało zbudować. To znalazłem schematy, zbudowałem, nawet dwie sztuki i cholibka nie działało dobrze. Windows nie wykrywał, czasem wykrywał, czasem nie, na jednych portach USB działało, na innych nie. No do kitu Jeszcze się fajnie okazało, że to stare jak świat jest, niewspierane, a problem z wykrywaniem jest znany i rozwiązanie najwidoczniej nieznane... Ale ja się nie poddawałem i jakimś niemożliwym cudem w 2017 roku to mi w miarę zadziałało. To ruszyłem z prymitywnym budowaniem kokpitu na cholibka kartonach, pudełkach z lodów, pilnikach do paznokci itd... No nie wiem czemu tak, ale najwidoczniej musiałem sam siebie przekonać, że robię to na serio coby ruszyć z lepszą budową. Ale nic nie zmienia faktu, że kokpit zaczynał jako pudełko po ladach... No i wolant też musiał być... wielofunkcyjny

Najsampierw wolant na drewnie i dwóch potencjometrach 5 cm, bo tanie były Następnie kolega mnie zmajstrował pedały steru kierunku Zacząłem robić główny panel kokpitu z płyty PCV wzmocnionej drewnianymi listwami i metalowymi blaszkami Kilka elementów wymagało nieco lepszej obróbki to sobie zmajstrowałem szlifierkę ze starego dysku twardego. Służy do dziś

Następnie zabrałem się za część wyjściową, czyli wyświetlacze, diody, itp. I już widziałem koniec roboty... W 2017... Będzie dobrze jak w 2020 uznam oficjalnie, że skończony

Na początku był moduł transpondera. Wtedy już zacząłem budować kokpit modułowo i chwała za ten pomysł. Ten moduł wciąż działa i ma się dobrze Tu już zacząłem bazować na własnych rozwiązaniach sprzętowych zamiast korzystać z propozycji innych. Pojechałem tu dość ambitnie licząc, że na dwóch układach głównych z 8 bitowym mikrokontrolerem ATmega16 postawię cały kokpit. No ale to był kolejny krok na długiej drodze ewolucji kokpitu i mojej wiedzy. Patrząc na te wszystkie kroki jakie przeszedłem to nie narzekam, sporo mi to dało
No i następnie zmajstrowałem zamiennik wielofunkcyjnego wolantu na bardziej praktyczną wersję Mając ten jeden moduł transpondera gotowy pojechałem z produkcją ostro
Moduł radiostacji .
Moduł "ogólny" .
Cała masa diod .
No i teraz uznałem, że trzaby zrobić kolejny krok. PCB. Czyli już porządna pełnoprawna płytka. No jako, że była to pierwsza moja płytka (a w zasadzie to dwie płytki) w życiu to oczywiście była niedoskonała, ale wiem to dopiero teraz. Wtedy to było moje największe osiągnięcie. Które zresztą podziwiam do dziś. 104 diody na dwóch płytkach, 104 tyci rezystory SMD. No narobiłem się przy tej płytce cholibka fest. Zdrowia też sporo przy niej straciłem, przez metodę transferu druku na płytkę. Nie chce mi się znowu tego opisywać to po prostu zacytuję z poprzedniego forum:
I wynik tej bitwy: No wyszło fajnie, na tym układzie przeszedłem prawie całe studia robiąc do niej jakieś dodatkowe programy, prezentacje, opisy, itp. No sporo mi pracy zaoszczędziłaNo to do roboty:
0. Schemat płytki to była kwestia kilku dni. Skończyłem wieczorem 26 grudnia, jest szansa skończyć przed końcem roku
1. Wybrałem chemiczną metodę transferu tonera, gdyż wydawała się najlepsza i tania. Polega na wytworzeniu roztworu powodującego, po nałożeniu na kartkę, "odejście" tonera od kartki, "stworzenie kleju" z tonera, który "przykleja" się do płytki (tak w uproszczeniu mówiąc).
Więc kupiłem potrzebne składniki roztworu: aceton i izopropanol.
27 grudnia rozpętała się wojna między mną a transferem chemicznymOkazało się, że to jednak nie jest takie proste jak wyglądało na YouTube... Od rana drukowałem schematy, czyściłem płytkę acetonem z nieudanego tonera, odtłuszczałem izopropanolem i benzyną ekstrakcyjną, przygotowywałem roztwór acetonu i izopropanolu, przykładałem kartkę, nakładałem roztwór, przyciskałem przez 2 minuty, wkładałem do wody aż do nasiąknięcia, wkładałem do octu aż do wstępnego odejścia papieru z płytki, pod strumieniem wody delikatnie odrywałem papier z płytki, sprawdzałem czy wszystko przeszło na płytkę, czy nie ma jakiś dużych ubytków lub przerwanych ścieżek... I od nowa drukować schemat, czyścić, itd...
Tamtego dnia walczyłem z tym łącznie 8 godzin. Poszedłem spać bez gotowej płytki i z objawami zatrucia chemicznego oparami acetonu, izopropanolu i benzyny :sos help: Idzie przeżyć, ale ogólnie nie polecam.
Potem zmniejszyłem ilość prób transferu na dzień. Ale nadal nie udawało mi się uzyskać dobrego lub choćby zadowalającego obrazu schematu na płytce. Następnie się pochorowałem (jeden z objawów zatrucia) i wiedziałem, że w 2017 tej płytki nie zrobię.
Wojna trwała do 7 stycznia 2018 roku... Gdy w końcu wieczorem po oderwaniu papieru zobaczyłem cały schemat na płytce wiedziałem, że wojna w końcu się skończyła, wróg ustąpił :juppi:
Następnego dnia przygotowałem roztwór nadsiarczanu sodu, włożyłem płytki, odczekałem kilkadziesiąt minut i wyjąłem płytki z miedzianymi ścieżkami :juppi:

Następnie się zabrałem za układy wejściowe. Jeden MJoy16 jeszcze w kokpicie był i jakimś cudem w miarę działał... Raz na ruski rok... Drugiego MJoya wywaliłem i zacząłem majstrować własny układ o mniejszych możliwościach, ale za to działający w każdych warunkach No i następnie przyszło wszystko podłączyć i zdjęcia porobić I cholibka istnieje coś takiego jak limit załączników = 100?? No cholibka to ciąg dalszy nastąpi