Było to pewnego gorącego dnia na Ognistych Wyspach....
Nasza flota kutrów zepchnęła wrogie siły do zatoki i nie wypuszczała na pełne morze... I wtedy nadciągnęła wroga eskadra fregat.. Dwa Syonany zaczęły siać popłoch wśród kutrów, zagrażając zajęciem strefy...
Ponieważ kutry nie były w stanie poradzić sobie z zagrożeniem, na pomoc wysłano lotnictwo. Wśród jednostek przeznaczonych do nalotu, wysłano także i nas...
Dolecieliśmy nad wrogą eskadrę i zaczęliśmy zrzucać bomby. Wtedy jednak padł mrożący krew w żyłach meldunek:
-Bandyta! Dziesiąta, poziom!
I co gorzej, otwierał właśnie do nas ogień...
Gdy ostatnia bomba została rzucona, położyłem maszynę w ostry zwrot. Wrogie pociski przeszły nam po ogonie, urywając jeden ze sterów... ale był to dopiero początek kłopotów z ogonem....
Pomimo ogromnego przechyłu, odezwała się tylna wieżyczka.... Nie byliśmy bezbronni i zamierzaliśmy pokazać wrogom, że nie trafili na łatwy cel...
Położyłem maszynę w kierunku naszych. Tylny strzelec, górny i boczny otworzyli ogień, kładąc potężną zaporę ogniową....
Wtem z wrogiej maszyny wytrysnął ogień...
-Down! He's down! - rozległ się radosny okrzyk
Położyłem maszynę w lot w kierunku bazy. Samolot był uszkodzony i lepiej było nie ryzykować zbyt wiele. W tej chwili bomby dosięgły poziomu morza, obramowując pierwszą z fregat. Potem dowiedziałem się, że została uszkodzona, a zmasowany atak kutrów dokończył dzieła...
Niestety, w tym czasie "płonąca kometa" odbiła w górę... Pomimo ognia liżącego maszynę wróg nie odpuszczał. To był jakiś fanatyk. Podszedł od tyłu do kolejnego ataku, ścigany naszym ciągłym ogniem....
Pociski trafiały obie maszyny i nagle tylny strzelec zobaczył dwie rzeczy "odrywające się" od maszyn... Jedną z nich był wrogi pilot, który wreszcie, cały poparzony, zdecydował, że musi odpuścić.
Druga rzecz była bardziej osobista.... Był to nasz statecznik pionowy!
Utraciliśmy część sterów, pół ogona, kadłub był pełen dziur.... Musieliśmy wracać, co prędzej do bazy.
O ile przy samym schodzeniu niestabilność maszyny nie była problemem, to blisko lądowiska, zaczęły się problemy... Maszynę zaczęło ściągać na ląd...
Z trudem opanowałem kierunek, ale pozostał jeszcze kąt opadania. Maszynę mocno ciągnęło w dół i wiedziałem, że będzie to twarde lądowanie.
-Trzymać się! - rozkazałem i zacząłem się bać... Czy maszyna wytrzyma uderzenie w wodę? I wtedy uderzyliśmy....
Szarpnięcie maszyną było potężne. Woda wpadła przez uchylone drzwi z dużym impetem. Przedni strzelec twierdził, że dziób zanurkował w wodę.. Płaty śmigieł uderzyły w powierzchnię wody... Po czym, niczym boja, wyskoczyliśmy z wody... Trwało to ułamek sekundy, a nam przed oczami stanęło całe życie... Niemniej, maszyna zwalniała, zatrzymując się na wodzie przy naszym lądowisku... wróciliśmy cali do bazy... I to nie bez efektów...
W tym samym czasie do walki wkroczyły nasze patrolowce. Wroga fregata, w obliczu strat, które poniosły otaczające ją kutry wycofała się, a my wyszliśmy z tej walki zwycięsko...
To nie koniec gromu wojny przetaczającego się przez świat... Ale nasz Latający Jeżozwierz wciąż walczy i pokazuje wrogom, że to nie jest łatwy cel... a często i łowczy zmieniają się w zwierzynę....
Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
Odlotowe Opowieści: Latający Jeżozwierz
Moderatorzy: PL_CMDR Blue R, PL_Andrev
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 5537
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Odlotowe Opowieści: Latający Jeżozwierz
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: Odlotowe Opowieści: Latający Jeżozwierz
No i to była dobra, trzymająca w napięciu, ciekawa opowieść.
RAF rules!
RAF rules!
Kilo wody pod stopą!
- PL_Cmd_Jacek
- Administrator
- Posty: 1572
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:02
- Lokalizacja: Będzin / Ploiesti
Re: Odlotowe Opowieści: Latający Jeżozwierz
"Mówię tylko do tych, którzy chcą mnie słuchać. Ci, którzy nie chcą nie obchodzą mnie.
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany ? Ściana i tak zawsze swoje wie" (by Indios Bravos)
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany ? Ściana i tak zawsze swoje wie" (by Indios Bravos)