Nic tak nie cieszy na kutrze, jak zatopienie niszczyciela... To jednak było wyjątkowe...
To było na dalekiej północy, gdy na "punkt B" nadpłynął wrogi niszczyciel, przeganiając kutry i barki ze strefy...
Wyszliśmy naprzeciwko, nie bacząc na ryzyko...
Szczęśliwie wrogie działa obrócone były na punkt B, co pozwoliło nam na skryte podejście i odpalenie torped...
prosto do celu...
Był to śmiercionośny polecony, którego odbiorca nie chciał odebrać.
Gdy przeładowaliśmy torpedy z południa nadpłynął drugi niszczyciel...
Wyskoczyłem naprzeciw, ale popełniłem 2 błędy... Po pierwsze wyszedłem za szybko... po drugie... wyszedłem bez zwiadu, a niszczyciel był eskortowany przez Fairmilkę...
Jednocześnie strzelając się z kutrem, odpaliłem torpedy.... Ale wróg dostrzegł mój manewr...
I ominął torpedy, prawie mnie taranując...
Choć wydawało się, że to wyprawa po śmierć, postanowiłem kontynuować bój...
Ruszając w pościg za mniej zwrotnym niszczycielem.
Kapitan Garlanda widział, że poruszam się w martwych polach, więc popłynął w stronę własnych kutrów... Szczęśliwie dla niego, jeden był w pobliżu...
Ale jednak Pr183 nie bez kozery nazywany jest pogromcą kutrów... W krótkiej walce znów pozostał pojedynek 1 na 1.
Trzymałem się tak blisko, że działo Garlanda nie mogło się opuścić, a Pietrow celnym ogniem przegonił całą załogę z rufy wrogiego okrętu i unieszkodliwił wieżyczkę...
Garland kręcił się, aby wystawić nas na ogień z działek, ale Pietrow był zawsze celniejszy, eliminując działko po działku...
I zapędzając ostatni wrogi niszczyciel w kozi róg...
Krążenie nic nie dawało, a my nawet z ułańską fantazją, zaczęliśmy wchodzić na druga burtę...
Przez chwilę nawet pojawiła się pomoc. Pewien Włoch, niczym w czerwcu 40, postanowił wykorzystać bezbronnego wroga i uderzyć, gdy wykonałem większość roboty.
Ale to i tak my czuliśmy się zwycięzcami, ostrzeliwując bezbronny niszczyciel...
Który nagle eksplodował... Chyba załoga, nie chcąc dopuścić do zdobycia, postanowiła samo-zatopić okręt...
I tak mały Pr. 183 w jednej bitwie zatopił 2 niszczyciele...
I jak to mistrz, mógł spokojnie zejść z podniesionym czołem z pola bitwy!
Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
Morskie Opowieści: Wielorybnik
Moderatorzy: PL_CMDR Blue R, PL_Andrev
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 5501
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Morskie Opowieści: Wielorybnik
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: Morskie Opowieści: Wielorybnik
xxx
No to było naprawdę ŚWIETNE!!!
Przeczytałem z wypiekami na twarzy od deski do deski.
Kapitan Garlanda - sądząc po skrzydłach husarskich na kominie - pewnie był Polakiem, więc wysadził okręt jak pan Wołodyjowski skład prochów w Kamieńcu...
A ten Pietrow... No co za typas!
Cześć i chwała bohaterom!!!
No to było naprawdę ŚWIETNE!!!
Przeczytałem z wypiekami na twarzy od deski do deski.
Kapitan Garlanda - sądząc po skrzydłach husarskich na kominie - pewnie był Polakiem, więc wysadził okręt jak pan Wołodyjowski skład prochów w Kamieńcu...
A ten Pietrow... No co za typas!
Cześć i chwała bohaterom!!!
Kilo wody pod stopą!