Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Moderator: PL_CMDR Blue R
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Nie zdążył jeszcze umościć się w maszynie, gdy usłyszał odgłos uruchamianego samolotu. Żwirko był w kabinie maszyny, którą ustawiono już przodem do pola startu i która właśnie ruszyła. Żwirko jednak nie startował, a kołował w ich stronę, zatrzymując się obok Andrzeja i odsyłając szeregowego z maszyną do reszty 122-giej eskadry, po czym krzyknął do Andrzeja, że jak wykryją szwabów, lecą razem.
Jednak słońce chyliło się coraz niżej i szanse na to z każdą chwilą były coraz mniejsze.
Jednak słońce chyliło się coraz niżej i szanse na to z każdą chwilą były coraz mniejsze.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
- Andrzej zamachał do Żwirka, teraz wystarczyło czekać na zachód słońca.
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
O zachodzie słońca na lądowisko zjechały wozy z sianem na których oprócz chłopów jechali także piloci i zaczęto maskowanie samolotów. Kapitan Jasionowski wezwał też Andrzeja ze Stanisławem i gdy słońce zaszło za horyzont piloci wraz z mieszkańcami kierowali się do kwater.
Andrzej myślał już tylko o odpoczynku i choć gospodarze byli gościnni, nie miał ochoty na rozmowy. To był ciężki dzień, a następny nie zapowiadał się wcale na lżejszy. Na dodatek sen nie chciał przyjść. Jak się nazywała ta książka Meissnera? Eskadra? Tak, ona zaczynała się, że wykrwawiona eskadra wycofywała się z frontu, a ostatni z oficerów pisał listy kondolencyjne. Żwirko wrócił i Andrzej stał się znów trzecim w kolejce, ale wcale nie była to ani ulga, ani obelga. Jutro pewnie Żwirko będzie pytał o tych, których brakuje... O kapitana Sędzielowskiego, o "Kocura", o Feliksa, o Mariana i Piotrka... Andrzej znów to widział. Piotr obniża lot, kierując się prosto w ciężarówkę. Niemcy strzelają, myśliwiec staje w płomieniach i wpada na ciężarówkę... Nie, to nie było tak. Przecież tego nie widział. Widział eksplozję i z tej kuli ognia wylatywały skrzydła wirując w powietrzu... Czy to było tak? Czy on jednak to widział? Nie, nie mógł widzieć. Nie oglądał się przecież za siebie, a jeszcze musiał zerknąć na mapę... Nie mógł tego widzieć... Czy teraz chciał to widzieć?
Andrzej podniósł się do pozycji siedzącej. Czuł pot spływający po mu po plecach. Nie, nie teraz. Wojna nie wybiera czasu. Teraz trzeba spać. Andrzeju, to rozkaz, śpij - mówił do siebie w myślach, ale te ciągle odlatywały do tej drogi i tego ataku na ciężarówkę. Czy to był błąd? Nie! Nie mógł być to błąd. Przecież zniszczyli zaopatrzenie dla wroga, który wdzierał się w głąb ich kraju. Ten atak był konieczny. Czy tym atakiem nie ocalili wielu innych żołnierzy? A może była to zbytnia brawura? Czy Piotrek nie byłby bardziej przydatny tutaj, niż rozsmarowany na szosie w szczątkach szkopskiej ciężarówki?
Andrzej opadł znów na plecy. Ile dałby, aby to wszystko już się skończyło... Jak długo jeszcze zajmie Francuzom przybycie tutaj i pobicie Niemców?
Andrzej myślał już tylko o odpoczynku i choć gospodarze byli gościnni, nie miał ochoty na rozmowy. To był ciężki dzień, a następny nie zapowiadał się wcale na lżejszy. Na dodatek sen nie chciał przyjść. Jak się nazywała ta książka Meissnera? Eskadra? Tak, ona zaczynała się, że wykrwawiona eskadra wycofywała się z frontu, a ostatni z oficerów pisał listy kondolencyjne. Żwirko wrócił i Andrzej stał się znów trzecim w kolejce, ale wcale nie była to ani ulga, ani obelga. Jutro pewnie Żwirko będzie pytał o tych, których brakuje... O kapitana Sędzielowskiego, o "Kocura", o Feliksa, o Mariana i Piotrka... Andrzej znów to widział. Piotr obniża lot, kierując się prosto w ciężarówkę. Niemcy strzelają, myśliwiec staje w płomieniach i wpada na ciężarówkę... Nie, to nie było tak. Przecież tego nie widział. Widział eksplozję i z tej kuli ognia wylatywały skrzydła wirując w powietrzu... Czy to było tak? Czy on jednak to widział? Nie, nie mógł widzieć. Nie oglądał się przecież za siebie, a jeszcze musiał zerknąć na mapę... Nie mógł tego widzieć... Czy teraz chciał to widzieć?
Andrzej podniósł się do pozycji siedzącej. Czuł pot spływający po mu po plecach. Nie, nie teraz. Wojna nie wybiera czasu. Teraz trzeba spać. Andrzeju, to rozkaz, śpij - mówił do siebie w myślach, ale te ciągle odlatywały do tej drogi i tego ataku na ciężarówkę. Czy to był błąd? Nie! Nie mógł być to błąd. Przecież zniszczyli zaopatrzenie dla wroga, który wdzierał się w głąb ich kraju. Ten atak był konieczny. Czy tym atakiem nie ocalili wielu innych żołnierzy? A może była to zbytnia brawura? Czy Piotrek nie byłby bardziej przydatny tutaj, niż rozsmarowany na szosie w szczątkach szkopskiej ciężarówki?
Andrzej opadł znów na plecy. Ile dałby, aby to wszystko już się skończyło... Jak długo jeszcze zajmie Francuzom przybycie tutaj i pobicie Niemców?
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Jak tak dalej pójdzie jutro będzie dopiero ciężki dzień - pomyślał.
W końcu zasnął...
W końcu zasnął...
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
"Ciężki dzień"
10 września 1939, Lądowisko Strzelce
5:00
Andrzej spojrzał na Żwirka, który wygrzebywał z walizki czapkę oficerską i schowawszy pilotkę, nałożył ją na głowę. W sumie Andrzej mógł zrobić to samo zaraz po odprawie, o ile nie będzie zaraz leciał. Rzut kołowy przybył tak późno w nocy, że Andrzej nawet nie miał czasu odebrać swoich rzeczy i musiał skorzystać z gościnności gospodarzy.
Stanisław zbliżył się do pozostałych pilotów eskadry i zajął miejsce dowodzącego. Andrzej spojrzał w głąb namiotu dowodzenia. Odprawa oficerów na której był podporucznik Gwarczyński chyba się właśnie kończyła. W zasadzie poza podporucznikiem Skibińskim i sierżantem Markiewiczem, którzy stali w dyżurze, nikt nie wiedział, jakie są plany.
Ludwik po chwili opuścił odprawę i odebrawszy przepisowe powitanie, podszedł do tablicy na której jeszcze dało odczytać się resztki wczorajszego planu lotu i zaczął zapisywać plan na dziś.
- Panowie ! Sprawa wygląda następująco.
Dzisiejsze działania opieramy o rozpoznanie i w główniej mierzę na tym się skupiamy. Zadaniem dyżurnych jest wspieranie...- zrobił małą pauzę, jakby zastanowił się, czy dobrze dobrał słowa, po czym ruszył dalej - oczywiście jeśli zajdzie taka potrzeba zwiadowców, a jeśli dojdzie do "kontaktu" to odciągnięcie go od naszych zwiadowców. Jakieś pytania ? - zapytał, po czym nie czekając rzucił - A i jeszcze jedno... Święty! - zwrócił się do podporucznika (od niedawna) Mikołaja Skarbka - Wy macie rozpoznanie na lądzie! Bierzcie auto wraz z kierowcą i odwiedzicie Chełm oraz Hrubieszów. Po szczegóły zgłosicie się do kapitana. - po czym spojrzał po reszcie i zapytał -No to jeszcze raz, jakieś pytania ?
Jego zastępca, świeżo odzyskany Staszek Żwirko podniósł rękę i po otrzymaniu przyzwalającego skinięcia, odezwał się:
- To ja bym miał dwa pytania, panie poruczniku. Po pierwsze - czy w razie czego, po odciągnięciu wroga na wystarczającą odległość od zwiadowców, można spróbować spuścić temu wrogu łomot? - zerknął na bok na Andrzeja i pozostałych. Większość pilotów pokiwała głową Żwirko kontynuował - Czy też mamy raczej unikać starcia, aby oszczędzić samoloty? I po drugie - jest piąta piętnaście, o szóstej mamy z kapralem Arabskim posadzić nasze organizmy w dyżurnych myśliwcach. Czy mamy je posadzić na głodniaka, czy też GDZIEŚ możemy je wcześniej CZYMŚ nafutrować?
Tu w zasadzie wszyscy też pokiwali głowami poza Ludwikiem, który podszedł do Staszka i powiedział
- Jeśli uznasz, że zdołasz wyrządzić szkodę Adolfą to atakuj ! Tylko bez przesady. Wiem, że masz głód do walki ale proszę nie podpalaj się za szybko...Co do jedzenia...- Ludwik zbliżył się jeszcze bardziej -- to ruszcie do cholery głową Staszek ! Jesteś oficerem. Idziesz do kuchni i mają obowiązek was nakarmić i zapewne są przygotowani na takie okoliczności. - zrobił w tył zwrot i zajął miejsce tym razem koło tablicy na której poprzednio umieścił "dyżury pilotów".
- To wszystko ? Jeśli tak, to głodni wraz ze Żwirko na czele idźcie się posilić, reszta przygotować się do lotu, sprawdzić pogodę. Do roboty !
10 września 1939, Lądowisko Strzelce
5:00
Andrzej spojrzał na Żwirka, który wygrzebywał z walizki czapkę oficerską i schowawszy pilotkę, nałożył ją na głowę. W sumie Andrzej mógł zrobić to samo zaraz po odprawie, o ile nie będzie zaraz leciał. Rzut kołowy przybył tak późno w nocy, że Andrzej nawet nie miał czasu odebrać swoich rzeczy i musiał skorzystać z gościnności gospodarzy.
Stanisław zbliżył się do pozostałych pilotów eskadry i zajął miejsce dowodzącego. Andrzej spojrzał w głąb namiotu dowodzenia. Odprawa oficerów na której był podporucznik Gwarczyński chyba się właśnie kończyła. W zasadzie poza podporucznikiem Skibińskim i sierżantem Markiewiczem, którzy stali w dyżurze, nikt nie wiedział, jakie są plany.
Ludwik po chwili opuścił odprawę i odebrawszy przepisowe powitanie, podszedł do tablicy na której jeszcze dało odczytać się resztki wczorajszego planu lotu i zaczął zapisywać plan na dziś.
Reszta tablicy pozostała pusta, gdy Ludwik odłożył kredę i spojrzał na pilotów, jakby obserwował ich reakcję. Mierzył ich chwilę wzrokiem, po czym odezwał się:6:00-8:00
Dyżur:
ppor. Żwirko (Grot 10), kpr. Arabski (Biała 5)
8:00-10:00
Dyżur/Lot
ppor. Gwarczyński (Grot 10), plut. Kremski (Biała 5)
Rozpoznanie:
8:30/10:30
Północ:
Ppor. Baran (Biała 4)
Południe
Sierż. Flanek (Biała 7)
- Panowie ! Sprawa wygląda następująco.
Dzisiejsze działania opieramy o rozpoznanie i w główniej mierzę na tym się skupiamy. Zadaniem dyżurnych jest wspieranie...- zrobił małą pauzę, jakby zastanowił się, czy dobrze dobrał słowa, po czym ruszył dalej - oczywiście jeśli zajdzie taka potrzeba zwiadowców, a jeśli dojdzie do "kontaktu" to odciągnięcie go od naszych zwiadowców. Jakieś pytania ? - zapytał, po czym nie czekając rzucił - A i jeszcze jedno... Święty! - zwrócił się do podporucznika (od niedawna) Mikołaja Skarbka - Wy macie rozpoznanie na lądzie! Bierzcie auto wraz z kierowcą i odwiedzicie Chełm oraz Hrubieszów. Po szczegóły zgłosicie się do kapitana. - po czym spojrzał po reszcie i zapytał -No to jeszcze raz, jakieś pytania ?
Jego zastępca, świeżo odzyskany Staszek Żwirko podniósł rękę i po otrzymaniu przyzwalającego skinięcia, odezwał się:
- To ja bym miał dwa pytania, panie poruczniku. Po pierwsze - czy w razie czego, po odciągnięciu wroga na wystarczającą odległość od zwiadowców, można spróbować spuścić temu wrogu łomot? - zerknął na bok na Andrzeja i pozostałych. Większość pilotów pokiwała głową Żwirko kontynuował - Czy też mamy raczej unikać starcia, aby oszczędzić samoloty? I po drugie - jest piąta piętnaście, o szóstej mamy z kapralem Arabskim posadzić nasze organizmy w dyżurnych myśliwcach. Czy mamy je posadzić na głodniaka, czy też GDZIEŚ możemy je wcześniej CZYMŚ nafutrować?
Tu w zasadzie wszyscy też pokiwali głowami poza Ludwikiem, który podszedł do Staszka i powiedział
- Jeśli uznasz, że zdołasz wyrządzić szkodę Adolfą to atakuj ! Tylko bez przesady. Wiem, że masz głód do walki ale proszę nie podpalaj się za szybko...Co do jedzenia...- Ludwik zbliżył się jeszcze bardziej -- to ruszcie do cholery głową Staszek ! Jesteś oficerem. Idziesz do kuchni i mają obowiązek was nakarmić i zapewne są przygotowani na takie okoliczności. - zrobił w tył zwrot i zajął miejsce tym razem koło tablicy na której poprzednio umieścił "dyżury pilotów".
- To wszystko ? Jeśli tak, to głodni wraz ze Żwirko na czele idźcie się posilić, reszta przygotować się do lotu, sprawdzić pogodę. Do roboty !
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
- Dzięki - rzucił Andrzej do Żwirka - już mnie zaczęło ssać w brzuchu.
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
- Tak jest, panie poruczniku! Ruszam na kuchnię, panie poruczniku! - Żwirko zakończył salut i uśmiechając się potoczył wzrokiem po kolegach i wydając rozkaz - Głodomory za mną!
Raźno wymaszerował z namiotu nie oglądając się za siebie, podobnie jak uczyniła większość pilotów. Dziarsko maszerując przez dość wysoką trawę dotarli do namiotu z którego dochodził silny zapach świeżo smażonego boczku. Żwirko trafił tam bez problemu, jakby dobrze wiedział, gdzie to miejsce się znajduje. Na miejscu jednak czekała na nich przykra niespodzianka... Jedyne, co chwilowo było przygotowane to właśnie boczek oraz kanapki. Kucharze widać było, że dopiero kończyli się rozkładać w nowym miejscu i na pełny, przepisowy posiłek trzeba byłoby dłużej poczekać.
Kucharz, dorzucając do kotła kolejną porcję ziemniaków, zauważył pilotów i zwrócił się w stronę Żwirka:
-Poruczniku. Świnia i kanapki na śniadanie. Zupa będzie gotowa na wczesny obiad.
Raźno wymaszerował z namiotu nie oglądając się za siebie, podobnie jak uczyniła większość pilotów. Dziarsko maszerując przez dość wysoką trawę dotarli do namiotu z którego dochodził silny zapach świeżo smażonego boczku. Żwirko trafił tam bez problemu, jakby dobrze wiedział, gdzie to miejsce się znajduje. Na miejscu jednak czekała na nich przykra niespodzianka... Jedyne, co chwilowo było przygotowane to właśnie boczek oraz kanapki. Kucharze widać było, że dopiero kończyli się rozkładać w nowym miejscu i na pełny, przepisowy posiłek trzeba byłoby dłużej poczekać.
Kucharz, dorzucając do kotła kolejną porcję ziemniaków, zauważył pilotów i zwrócił się w stronę Żwirka:
-Poruczniku. Świnia i kanapki na śniadanie. Zupa będzie gotowa na wczesny obiad.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
"Na bezrybiu i rak ryba" albo " lepszy rydz niż nic" - powiedział Andrzej.
- Co u Ciebie? - zapytał Żwirka - coś ciekawego się działo?
- Co u Ciebie? - zapytał Żwirka - coś ciekawego się działo?
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Żwirko z takim ożywieniem opowiadał o Krakowie, o tym, że gdy padła pogłoska, że Niemcy wchodzą do Krakowa, sam o własnych siłach, chciał się wydostać z Krakowa i trafił do majora Popiela, gdy ten już miał wysyłać żandarmerię, aby go szukała, a potem jak pociągami nocą opuścili Kraków i trafili wraz z kapralem Tadeuszem Łozińskim do Rzeszowa. Andrzej kojarzył tego podstarzałego żołnierza. Zawsze zajmował się stróżówkami, a że był bliski emerytury, to mówiono nawet, że jak w Wolnej Polsce będzie choć jeden, ostatni obiekt wojskowy, to na stróżówce będzie kapral Tadek. Podobno w młodości zażądał dokumentów od jakiejś wysoko postawionej osoby i nie wpuścił jej do jednostki i dlatego za karę do końca swoich dni będzie na stróżówkach. Tadkowi podobała się ta opowieść i sam ją rozdmuchiwał, dodając, że to nie on, a jego pra-pra-pradziadek zażądał dokumentów od Napoleona, gdy ten szedł na Moskwę i jego rodzina do dziesiątego pokolenia będzie sprawdzać dokumenty na stróżówkach. Jego przodkowie podobno legitymowali carów, kaiserów i królów, z czego Tadek był dumny i dodawał, że żałuje, że Polska nie ma króla, bo on chętnie powiedziałby królowi odwiedzającemu garnizon "dokumenty i cel wizyty".
Tadek był jednocześnie wielkim fanem aeroplanów od samego początku ich istnienia, lubił pilotów i jak mówił, gdyby nie tak kontuzja (kulał na prawą nogę) to byłby pilotem. O samej kontuzji też krążyło wiele opowieści. Tadek utrzymywał, że to od Bolszewików, gdy bronił Lwowa, choć inni mówili, że na przepustce po pijaku ze szwagrem założył się, że wejdzie na wysoką topolę.
Żwirko opowiadał dalej o trafieniu do Lwowa i przebywaniu na rekonwalescencji, gdzie najbardziej się martwił, czy wróci do jednostki i nagle spojrzał na zegarek i zorientował się, że zaraz musi być przy maszynie na porannej próbie. Wcisnął kanapki, których nawet nie zdążył tknąć do kieszeni i pognał w kierunku maszyny.
Tadek był jednocześnie wielkim fanem aeroplanów od samego początku ich istnienia, lubił pilotów i jak mówił, gdyby nie tak kontuzja (kulał na prawą nogę) to byłby pilotem. O samej kontuzji też krążyło wiele opowieści. Tadek utrzymywał, że to od Bolszewików, gdy bronił Lwowa, choć inni mówili, że na przepustce po pijaku ze szwagrem założył się, że wejdzie na wysoką topolę.
Żwirko opowiadał dalej o trafieniu do Lwowa i przebywaniu na rekonwalescencji, gdzie najbardziej się martwił, czy wróci do jednostki i nagle spojrzał na zegarek i zorientował się, że zaraz musi być przy maszynie na porannej próbie. Wcisnął kanapki, których nawet nie zdążył tknąć do kieszeni i pognał w kierunku maszyny.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Informacja o dyspensie, czyli:
[przypomnienie o braku postu]
[przypomnienie o braku postu]
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
Ten to ma gadane, pomyślał markotnie Andrzej - zastanawiające skąd u Żwirka taka euforia...
Ale właśnie, za chwilę dyżur - Andrzej powlókł się w stronę samolotu, aby sprawdzić stan techniczny nie tyle samolotu, co radia.
Ale właśnie, za chwilę dyżur - Andrzej powlókł się w stronę samolotu, aby sprawdzić stan techniczny nie tyle samolotu, co radia.
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
-Szukacie Białej 4, poruczniku? - zapytał mechanik, plutonowy Kulpa ze 122-giej - Porucznik Własnowolski poleciał nią na patrol. Jak tylko wróci, uzupełniamy wam paliwo i wy startujecie, panie poruczniku. - po czym wskazał na dwie maszyny stojące na skraju pola, przy których pracowali mechanicy - Te do popołudnia nie polecą, więc jak porucznik Własnowolski nie wróci - rozłożył ręce - To nie macie na czym lecieć, panie poruczniku.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
- Z czyjego rozkazu? - zapytał Andrzej przypominając sobie plan lotu na dziś.
Mechanik oczywiście nie wiedział, więc Andrzej poszedł wyjaśnić o co chodzi z wyższą szarżą.
Mechanik oczywiście nie wiedział, więc Andrzej poszedł wyjaśnić o co chodzi z wyższą szarżą.
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6354
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
W namiocie dowodzenia wpadł na Edwarda Pilcha, oficera operacyjno-taktycznego, a w praktyce prawą rękę dowódcy dywizjonu. Nie mógł trafić lepiej, aby zadać pytanie.
-Tak, porucznik Własnowolski poleciał nim nad Wisłę. Jak wróci, on idzie zdać raport, a wy uzupełniacie paliwo i lecicie na patrol - wyciągnął zegarek wskazujący 7:00 i spoglądając na niego powiedział - Wkrótce powinien już wracać... Właśnie. Chodźcie proszę - zaprosił Andrzeja nad mapę - Lecicie na północny fragment Wisły. Startujecie wraz z sierżantem Flankiem. On leci na południe, wy lecicie do Kazimierza Dolnego. Tu jest granica między wami. Sierżant Flanek leci tu od Sandomierza, a wy stąd lecicie na północ aż do Góry Kalwarii, po czym lecicie nad Małaszewice pod Brześciem i tam zrzucacie meldunek na ciężarku na lotnisko. Podobnie sierżant Flanek. No i potem wracacie tutaj.
Opisał to jakby to był spacerek. Andrzej jednak spojrzał na odległości. To był daleki lot jak na samolot myśliwski.
Edward odsunął się od mapy, spojrzał na Andrzeja i powiedział:
-Dowództwo nie chce, aby używać radia. Obawiam się, że to znaczy, że Hitlerowcy nas słuchają. I pewnie dowództwo nie chce, aby wiedzieli, co wiedzą. Więc radia używacie tylko do łączności z porucznikiem Gwarczyńskim, jakbyście potrzebowali pomocy. Będzie patrolował wzdłuż linii Wisły od Góry Kalwarii po Sandomierz. Powinniście go minąć w połowie drogi. Ale co ważne, nie meldujcie, co widzicie na ziemi przez radio. To zrzucacie w Małaszewicach, a nam potem zameldujecie osobiście. Sztab chce wiedzieć, czy Hitlerowcy gdzieś nie przeprawiają się przez rzekę i jaki jest stan mostów.
Czy wszystko jasne?
-Tak, porucznik Własnowolski poleciał nim nad Wisłę. Jak wróci, on idzie zdać raport, a wy uzupełniacie paliwo i lecicie na patrol - wyciągnął zegarek wskazujący 7:00 i spoglądając na niego powiedział - Wkrótce powinien już wracać... Właśnie. Chodźcie proszę - zaprosił Andrzeja nad mapę - Lecicie na północny fragment Wisły. Startujecie wraz z sierżantem Flankiem. On leci na południe, wy lecicie do Kazimierza Dolnego. Tu jest granica między wami. Sierżant Flanek leci tu od Sandomierza, a wy stąd lecicie na północ aż do Góry Kalwarii, po czym lecicie nad Małaszewice pod Brześciem i tam zrzucacie meldunek na ciężarku na lotnisko. Podobnie sierżant Flanek. No i potem wracacie tutaj.
Opisał to jakby to był spacerek. Andrzej jednak spojrzał na odległości. To był daleki lot jak na samolot myśliwski.
Edward odsunął się od mapy, spojrzał na Andrzeja i powiedział:
-Dowództwo nie chce, aby używać radia. Obawiam się, że to znaczy, że Hitlerowcy nas słuchają. I pewnie dowództwo nie chce, aby wiedzieli, co wiedzą. Więc radia używacie tylko do łączności z porucznikiem Gwarczyńskim, jakbyście potrzebowali pomocy. Będzie patrolował wzdłuż linii Wisły od Góry Kalwarii po Sandomierz. Powinniście go minąć w połowie drogi. Ale co ważne, nie meldujcie, co widzicie na ziemi przez radio. To zrzucacie w Małaszewicach, a nam potem zameldujecie osobiście. Sztab chce wiedzieć, czy Hitlerowcy gdzieś nie przeprawiają się przez rzekę i jaki jest stan mostów.
Czy wszystko jasne?
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
- A nikt nie wpadł na używanie kluczy zastępczych? Typu "ciocia mariolka widziana w kwadracie piętnastym" czyli Niemcy widziani na moście na Sandomierzu?
Ale Pilch chyba nie miał ochoty na żarty, więc Andrzej dodał szybko.
- Jakieś rozkazy na wypadek gdyby samolot używany porucznika Własnowolskiego nie nadawał się do natychmiastowego użytku?
Ale Pilch chyba nie miał ochoty na żarty, więc Andrzej dodał szybko.
- Jakieś rozkazy na wypadek gdyby samolot używany porucznika Własnowolskiego nie nadawał się do natychmiastowego użytku?
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.