Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Moderator: PL_CMDR Blue R
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6045
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
W FILIPIŃSKIEJ BALII - mod Fall of the Rising Sun Ultimate
CZĘŚĆ I:
Bitwa pod cieśniną San Bernardino 1941
Wojna zastała mnie na Filipinach. Płyniemy pilnować cieśniny San Bernardino
W cieśninie napotykamy niszczyciele (3) wypływające z zatoki Lagonoy. Zanurzamy się i przystępujemy do ataku
Okazało się jednak, że gdy unikaliśmy dwóch pozostałych nad nami przetoczyły się siły, które wyrzuciły desant na Luzonie. Nocne przejście przez eskortę okazało się "zbyt skuteczne"
Konwój ruszył dalej na południe. Znów próbujemy go opłynąć przy wschodzącym na wschodzie ksieżycu. Liczymy na atak na tle księżyca
Niestety, okazało się, że grupa nie wpływa do Cieśniny, a blisko brzegu kieruje się ku wschodowi.
Krążownik pilnujący konwoju kręcił się tak, że nie mieliśmy pewności, czy konwój nie zatrzymał się, nie zawraca. Niestety, tylko zmarnowaliśmy torpedy. O świcie dano nam jednak kolejną szansę, gdy konwój opuścił płycizny.
Udało się nam dopaść jeden krążownik, który rano widzieliśmy sztrandowany. Niestety, nie mieliśmy czasu podziwiać widoków ścigając grupę. Niestety, za dnia, w zanurzeniu, nie byliśmy w stanie ich dogonić.
Tak kończyła się bitwa u bram cieśniny San Bernardino z 1941 roku.
Przez kolejne dni patrolowaliśmy dalej tej rejon posiadając tylko dwie torpedy, co meldowaliśmy dowództwu. Kazano nam kontynuować, aż wreszcie nadeszły nowe rozkazy...
Mieliśmy udać się pod Davao, posłużyć jako zwiad... Bo z dwoma torpedami, raczej na więcej nie można było liczyć....
KONIEC CZ. I
Dodano 13.03.2023
CZĘŚĆ II:
Służba dozorowa
Płynąc do celu zauważyliśmy samolot. Wodnosamolot zapewne bazował gdzieś w pobliżu. Zanurzyliśmy się i dzień spędziliśmy zanurzeni. Ponieważ następnego dnia byliśmy ponad 500 mil od bazy przeciwnika dzień zaczęliśmy zanurzeni. Wkrótce pojawił się samolot, a po zanurzeniu się spadła na nas bomba głębinowa. Zdecydowałem, że należy dnie spędzać w zanurzeniu.
Pierwsze dni patrolu mijały spokojnie. Wojna jakby nas omijała. Wreszcie 26 XII rano wychwyciliśmy kontakt. Śledziliśmy go w zanurzeniu przez cały dzień, aby wreszcie w nocy ruszyć do pogoni.
Około 22:00 udało się dostrzec frachtowiec. Wykorzystując chowający się księżyc ustawiliśmy się tak, aby mieć przeciwnika na tle tarczy księżyca.
Z odpalonej salwy torped, tylko jedna trafiła w cel, który jednak z pożarem zaczął uciekać. Starszy Bosman McClintock na mój rozkaz uzbroił działo i rozpoczął z oddali ostrzał celu.
Po zatopieniu frachtowca Japońskiego udaliśmy się znów do naszej strefie meldując o stanie torped i zatopieniu. Dostaliśmy rozkaz kontynuowania zadania polegającego na rozpoznaniu, więc pod Davao czekaliśmy do końca roku, gdy otrzymaliśmy nowe rozkazy. Mamy przemieścić się bardziej na południe i zabezpieczać drogę na nasze tyły.
W nowej strefie spędzaliśmy początek roku 1942. 6 stycznia przez obszar przetaczały się porywiste wiatry. Okręt ledwo był w stanie utrzymać kurs, a pozostawanie na pokładzie było równoznaczne z kąpielą. Wtedy też w południe dostrzegliśmy jakieś statki.
Gdy zbliżyliśmy się do nich, rozpoznano je jako japońskie statki. Te jednak nas dostrzegły, zmuszając nas do zanurzenia. Wynurzyliśmy się, gdy już odpłynęły i nadaliśmy wiadomość o kontakcie. Wkrótce uzyskaliśmy odpowiedź z dowództwa, że ktoś inny je przechwyci, a my mamy kontynuować zadanie lub wracać do bazy.
Bez torped zdecydowałem się o powrocie do nowej bazy na Surabayi na Jawie. Podczas drogi odbieraliśmy informacje o Japońskim uderzeniu na Borneo i postępach na Malajach. Przez całą drogę mieliśmy wspaniałą pogodę i nagle, gdy już dopływaliśmy do bazy, lunęło jak z cebra.
Ledwo udało nam się spostrzec eskortowiec holenderski, który wprowadził nas do portu. Widoczność była tak kiepska, że z trudem udało nam się manewrować w porcie. I tak, po ponad miesiącu kończył się nasz, jakże owocny patrol.
Starszy Bosman McClintock został przeze mnie zgłoszony do odznaczenia Medalem Wyróżnienia Marynarki za postawę podczas ataków, gdy dowodził naprawami okrętu oraz podczas niebezpiecznego ataku z działa na japoński frachtowiec (co jak pokazał następny wcale nie było takie bezpieczne).
[medale za kampanie wydawano później, to, że już zasłużyłem ja i pierwszy oficer, pomijam ]
Ale wojna się nie skończyła i już wkrótce na pewno wyruszymy w kolejny rejs.
KONIEC CZ. II
Dodano 14.06.2023
CZĘŚĆ III:
Ostatni patrol z Surabayi
Na kolejny patrol (i jak okazało się, jedyny z Surabayi) wypłynęliśmy 6 lutego w godzinach rannych. Bez przeszkód dotarliśmy do wyjścia z cieśniny Makassar, gdzie przez 5 dni bezowocnie pilnowaliśmy podejścia.
Po tych kilku dniach bezowocnych poszukiwań, skierowano nad na południe Morza Południowo-Chińskiego, gdzie Japończycy oblegali Singapur, który upadł zanim jeszcze się do nich zbliżyliśmy. Było to zaskakujące. Tym mniejsze było zaskoczenie, gdy dowiedzieliśmy się, że okręty podwodne mają zostać wycofane do Fremantle w Australii. Na to zanosiło się już od pewnego czasu. 17 II przekroczyliśmy rano równik, kierując się do strefy patrolowej.
18 lutego dotarliśmy do strefy patrolowej i przez następny miesiąc wydawałoby się, że pływamy po pustych wodach. Nie licząc pojedynczych samolotów, nasz obszar był próżny, ale dowództwo nakazywało tu zostać.
Wreszcie, 17 marca, udało nam się dostrzec wroga. Gdy dostrzeżono dym na horyzoncie nie wierzyliśmy własnym oczom. Był to bardzo duży frachtowiec, na dodatek zmierzający w naszą stronę. Zanurzyliśmy się przed nim, przygotowaliśmy do ataku, a on nagle skręcił... Początkowo myśleliśmy, że nas zauważył, ale prosty kurs, który obrał świadczył, że po prostu zmienił teraz kurs i płynie na Borneo.
Opłynięcie frachtowca z utrzymaniem odległości zajęło nam kilka godzin, ale wreszcie o 16:10 byliśmy na trasie frachtowca i z 700 jardów wystrzeliłem 3 torpedy, z których uzyskano dwa pewne i jedno prawdopodobne trafienie. Z tak bliskiej odległości wyraźnie słyszeliśmy odgłos tonięcia jednostki. Spodziewając się wizyty lotnictwa, pozostawaliśmy zanurzeni aż do wieczora.
W nocy, gdy zameldowaliśmy o naszym sukcesie, dowództwo wydało nam nowy rozkaz. Mamy udać się pod Bangok i zwalczać żeglugę, uważając i raportując wszystkie napotkane pola minowe. Nie napawało to optymizmem, ale rozkaz to rozkaz. 21 marca osiągnęliśmy naszą strefę.
Tym razem szczęście nam sprzyjało. Ledwo się ściemniło, gdy dostrzeżono jakiś statek. Po zbliżeniu się rozpoznano go jako japoński statek pasażersko-towarowy o wielkości około 5000 BRT. Z odległości 1800 jardów wystrzeliliśmy dwie torpedy, które trafiły we frachtowiec doprowadzając do jego przełamania.
To było szybkie i pewne zatopienie.
Niestety, nie można tego powiedzieć o dalszej części patrolu. Już pierwszego dnia po zatopieniu frachtowca na niebie pojawiły się samoloty. Ponieważ byliśmy blisko Bangoku operując w odległości 100-150 mil, dnie spędzaliśmy zanurzeni, noce wynurzeni. Nie napotykaliśmy jednak nikogo.
27 marca otrzymaliśmy nowe rozkazy. Mieliśmy udać się na północ do zatoki Tonkin, aby tam zapolować na wroga. Wydostanie się z zatoki było jednak kłopotliwe. Za dnia na niebie pojawiały się samoloty i ostatecznie dużą część rejsu za dnia spędzaliśmy zanurzeni. Tak też było 29 marca, gdy zanurzyliśmy się zaledwie dwie godziny po świcie. O 11:00 hydroakustyk wykrył na hydrofonie okręt wojenny, a zaraz po nim frachtowce. W pobliżu płynął konwój. Próbowaliśmy do niego podejść zanurzeni, ale okazało się, że byliśmy w stanie dotrzeć tylko na trawers.
Podążaliśmy za nim jednak uparcie i w nocy, tuż po północy 30 marca, udało nam się dotrzeć w pobliże konwoju, złożonego z dwóch statków pod eskortą niszczyciela. Ciemność uniemożliwiała atak z głębokości peryskopowej, a obecność niszczyciela zajęcie dobrej pozycji. Na dodatek konwój kierował się ku płytkim wodom (co by tłumaczyło dlaczego pod Bangokiem na głębszych wodach nikogo nie spotkałem). Wreszcie o 2:00 odpaliłem salwę 3 torped z 4 500 jardów i natychmiast zacząłem oddalać się. Wszystkie 3 torpedy trafiły. Dwie z nich trafiły większy cel (około 6000 BRT), który eksplodował, następna trafiła w mniejszy frachtowiec, który utrzymał się na wodzie.
Japończycy zaczęli wystrzeliwać flary, które pozwoliły dokładniej przyjrzeć się miejscu ataku. Na ich nieszczęście nas tam już nie było. My za to mogliśmy potwierdzić zatopienie jednej jednostki i wykorzystując skupienie wroga na konwoju, wycofać się ku głębszym wodom.
Wiedzieliśmy, że będą na nas polować, dlatego zaraz po wschodzie słońca nakazałem zanurzyć okręt. Zatopiliśmy już 21 000 BRT, a ostatnie cztery torpedy załadowano do wyrzutni. S-28 miał już 50 000 BRT na koncie i nie zamierzaliśmy na tym zakończyć naszego patrolu. Przed nami był jednak długi rejs do Zatoki Tonkin...
KONIEC CZ. III
Dodano 18.06.2023
CZĘŚĆ IV:
Od Tonkin po Australię
Rejs do Zatoki Tonkin upływał spokojnie. 2 kwietnia dostrzegliśmy łódź latającą i spędziliśmy dzień w zanurzeniu.
4 kwietnia tuż przed świtem dostrzegliśmy kształt okrętu wojennego. Po zanurzeniu operator hydrofonu wykrył, że w pobliżu są także statki handlowe. Po wynurzeniu nadaliśmy o nim wiadomość i ruszyliśmy w pogoń, jednak dowództwo kazało nam kontynuować nasze zadanie, a inny okręt miał zająć się atakiem.
Niemniej w Zatoce Tonkin nie napotkano żadnego celu. Przez kilka dni kręciliśmy się w koło, aż z powodu kończenia się zapasów musieliśmy zawrócić do bazy.
Powrót upływał bez większych wydarzeń, aż do 15 kwietnia. Byliśmy nieopodal Manilii, gdzie zaczęła się nasza wojenna historia, gdy zauważono zbliżający się statek.
Cel rozpoznano jako parowiec 6000 BRT. Udało nam się zaczaić na jego trasie i odpalić z 600 jardów dwie torpedy, uzyskując jedno trafienie. Frachtowiec dalej jednak płynął, a przez bliskość Filipin musieliśmy pozostawać w zanurzeniu przez cały dzień. W nocy, z zapadnięciem ciemności wznowiliśmy pościg. Statek kierował się do Manilii i ta noc była ostatnią szansą na atak. Po 22:00 odpaliliśmy dwie torpedy, jednak obie okazały się nieskuteczne. Wzburzone morze nie pozwalało na użycie działa i musieliśmy zostawić uszkodzony statek, który zapewne dotarł do Filipin.
Przez następne dwa tygodnie wracaliśmy do bazy, przedzierając się przez coraz dłuższe z każdym dniem wody opanowane przez Japończyków. Gdy dotarliśmy pod Darwin, nie czuliśmy się jeszcze bezpieczni. Tu też był wróg.. I wtedy, 27 kwietnia, otrzymaliśmy ostrzeżenie o ruchach wroga na Morzu Koralowym, na które właśnie mieliśmy wpłynąć...
Szczęśliwie Japończycy skupili się na północy i my spokojnie przemknęliśmy do bazy.
Wchodząc 5 maja do bazy w Brisbane.
Wreszcie o 12:30 zakończyliśmy ten długi, kilkumiesięczny rejs.
Gdy byliśmy w bazie na Morzu Koralowym doszło do wielkiej bitwy w której nasze siły odparły Japońską próbę desantu. My w tym czasie skorzystaliśmy z przepustek i przygotowaliśmy okręt do następnego rejsu. Na pokładzie zamontowano w miejsce karabinu maszynowego działko 20mm, kilku marynarzy awansowano, a ja zająłem się wnioskiem o odznaczenie mojego pierwszego oficera medalem pochwalnym marynarki za jego wspaniałą służbę na S-28.
W bazie dowiedziałem się też, że nasze sukcesy są wyjątkowe. Byłem przekonany, że chłopaki na Fleet Boats'ach osiągają większe sukcesy, tymczasem to my byliśmy w czołówce. I to na nas kontradmirał Ralph Waldo Christie postanowił wysłać w środek pozycji wroga 23 maja...
Zbliżał się trzeci patrol bojowy naszej Filipińskiej Balii.
KONIEC CZ. IV
CZĘŚĆ I:
Bitwa pod cieśniną San Bernardino 1941
Wojna zastała mnie na Filipinach. Płyniemy pilnować cieśniny San Bernardino
W cieśninie napotykamy niszczyciele (3) wypływające z zatoki Lagonoy. Zanurzamy się i przystępujemy do ataku
Okazało się jednak, że gdy unikaliśmy dwóch pozostałych nad nami przetoczyły się siły, które wyrzuciły desant na Luzonie. Nocne przejście przez eskortę okazało się "zbyt skuteczne"
Konwój ruszył dalej na południe. Znów próbujemy go opłynąć przy wschodzącym na wschodzie ksieżycu. Liczymy na atak na tle księżyca
Niestety, okazało się, że grupa nie wpływa do Cieśniny, a blisko brzegu kieruje się ku wschodowi.
Krążownik pilnujący konwoju kręcił się tak, że nie mieliśmy pewności, czy konwój nie zatrzymał się, nie zawraca. Niestety, tylko zmarnowaliśmy torpedy. O świcie dano nam jednak kolejną szansę, gdy konwój opuścił płycizny.
Udało się nam dopaść jeden krążownik, który rano widzieliśmy sztrandowany. Niestety, nie mieliśmy czasu podziwiać widoków ścigając grupę. Niestety, za dnia, w zanurzeniu, nie byliśmy w stanie ich dogonić.
Tak kończyła się bitwa u bram cieśniny San Bernardino z 1941 roku.
Przez kolejne dni patrolowaliśmy dalej tej rejon posiadając tylko dwie torpedy, co meldowaliśmy dowództwu. Kazano nam kontynuować, aż wreszcie nadeszły nowe rozkazy...
Mieliśmy udać się pod Davao, posłużyć jako zwiad... Bo z dwoma torpedami, raczej na więcej nie można było liczyć....
KONIEC CZ. I
Dodano 13.03.2023
CZĘŚĆ II:
Służba dozorowa
Płynąc do celu zauważyliśmy samolot. Wodnosamolot zapewne bazował gdzieś w pobliżu. Zanurzyliśmy się i dzień spędziliśmy zanurzeni. Ponieważ następnego dnia byliśmy ponad 500 mil od bazy przeciwnika dzień zaczęliśmy zanurzeni. Wkrótce pojawił się samolot, a po zanurzeniu się spadła na nas bomba głębinowa. Zdecydowałem, że należy dnie spędzać w zanurzeniu.
Pierwsze dni patrolu mijały spokojnie. Wojna jakby nas omijała. Wreszcie 26 XII rano wychwyciliśmy kontakt. Śledziliśmy go w zanurzeniu przez cały dzień, aby wreszcie w nocy ruszyć do pogoni.
Około 22:00 udało się dostrzec frachtowiec. Wykorzystując chowający się księżyc ustawiliśmy się tak, aby mieć przeciwnika na tle tarczy księżyca.
Z odpalonej salwy torped, tylko jedna trafiła w cel, który jednak z pożarem zaczął uciekać. Starszy Bosman McClintock na mój rozkaz uzbroił działo i rozpoczął z oddali ostrzał celu.
Po zatopieniu frachtowca Japońskiego udaliśmy się znów do naszej strefie meldując o stanie torped i zatopieniu. Dostaliśmy rozkaz kontynuowania zadania polegającego na rozpoznaniu, więc pod Davao czekaliśmy do końca roku, gdy otrzymaliśmy nowe rozkazy. Mamy przemieścić się bardziej na południe i zabezpieczać drogę na nasze tyły.
W nowej strefie spędzaliśmy początek roku 1942. 6 stycznia przez obszar przetaczały się porywiste wiatry. Okręt ledwo był w stanie utrzymać kurs, a pozostawanie na pokładzie było równoznaczne z kąpielą. Wtedy też w południe dostrzegliśmy jakieś statki.
Gdy zbliżyliśmy się do nich, rozpoznano je jako japońskie statki. Te jednak nas dostrzegły, zmuszając nas do zanurzenia. Wynurzyliśmy się, gdy już odpłynęły i nadaliśmy wiadomość o kontakcie. Wkrótce uzyskaliśmy odpowiedź z dowództwa, że ktoś inny je przechwyci, a my mamy kontynuować zadanie lub wracać do bazy.
Bez torped zdecydowałem się o powrocie do nowej bazy na Surabayi na Jawie. Podczas drogi odbieraliśmy informacje o Japońskim uderzeniu na Borneo i postępach na Malajach. Przez całą drogę mieliśmy wspaniałą pogodę i nagle, gdy już dopływaliśmy do bazy, lunęło jak z cebra.
Ledwo udało nam się spostrzec eskortowiec holenderski, który wprowadził nas do portu. Widoczność była tak kiepska, że z trudem udało nam się manewrować w porcie. I tak, po ponad miesiącu kończył się nasz, jakże owocny patrol.
Starszy Bosman McClintock został przeze mnie zgłoszony do odznaczenia Medalem Wyróżnienia Marynarki za postawę podczas ataków, gdy dowodził naprawami okrętu oraz podczas niebezpiecznego ataku z działa na japoński frachtowiec (co jak pokazał następny wcale nie było takie bezpieczne).
[medale za kampanie wydawano później, to, że już zasłużyłem ja i pierwszy oficer, pomijam ]
Ale wojna się nie skończyła i już wkrótce na pewno wyruszymy w kolejny rejs.
KONIEC CZ. II
Dodano 14.06.2023
CZĘŚĆ III:
Ostatni patrol z Surabayi
Na kolejny patrol (i jak okazało się, jedyny z Surabayi) wypłynęliśmy 6 lutego w godzinach rannych. Bez przeszkód dotarliśmy do wyjścia z cieśniny Makassar, gdzie przez 5 dni bezowocnie pilnowaliśmy podejścia.
Po tych kilku dniach bezowocnych poszukiwań, skierowano nad na południe Morza Południowo-Chińskiego, gdzie Japończycy oblegali Singapur, który upadł zanim jeszcze się do nich zbliżyliśmy. Było to zaskakujące. Tym mniejsze było zaskoczenie, gdy dowiedzieliśmy się, że okręty podwodne mają zostać wycofane do Fremantle w Australii. Na to zanosiło się już od pewnego czasu. 17 II przekroczyliśmy rano równik, kierując się do strefy patrolowej.
18 lutego dotarliśmy do strefy patrolowej i przez następny miesiąc wydawałoby się, że pływamy po pustych wodach. Nie licząc pojedynczych samolotów, nasz obszar był próżny, ale dowództwo nakazywało tu zostać.
Wreszcie, 17 marca, udało nam się dostrzec wroga. Gdy dostrzeżono dym na horyzoncie nie wierzyliśmy własnym oczom. Był to bardzo duży frachtowiec, na dodatek zmierzający w naszą stronę. Zanurzyliśmy się przed nim, przygotowaliśmy do ataku, a on nagle skręcił... Początkowo myśleliśmy, że nas zauważył, ale prosty kurs, który obrał świadczył, że po prostu zmienił teraz kurs i płynie na Borneo.
Opłynięcie frachtowca z utrzymaniem odległości zajęło nam kilka godzin, ale wreszcie o 16:10 byliśmy na trasie frachtowca i z 700 jardów wystrzeliłem 3 torpedy, z których uzyskano dwa pewne i jedno prawdopodobne trafienie. Z tak bliskiej odległości wyraźnie słyszeliśmy odgłos tonięcia jednostki. Spodziewając się wizyty lotnictwa, pozostawaliśmy zanurzeni aż do wieczora.
W nocy, gdy zameldowaliśmy o naszym sukcesie, dowództwo wydało nam nowy rozkaz. Mamy udać się pod Bangok i zwalczać żeglugę, uważając i raportując wszystkie napotkane pola minowe. Nie napawało to optymizmem, ale rozkaz to rozkaz. 21 marca osiągnęliśmy naszą strefę.
Tym razem szczęście nam sprzyjało. Ledwo się ściemniło, gdy dostrzeżono jakiś statek. Po zbliżeniu się rozpoznano go jako japoński statek pasażersko-towarowy o wielkości około 5000 BRT. Z odległości 1800 jardów wystrzeliliśmy dwie torpedy, które trafiły we frachtowiec doprowadzając do jego przełamania.
To było szybkie i pewne zatopienie.
Niestety, nie można tego powiedzieć o dalszej części patrolu. Już pierwszego dnia po zatopieniu frachtowca na niebie pojawiły się samoloty. Ponieważ byliśmy blisko Bangoku operując w odległości 100-150 mil, dnie spędzaliśmy zanurzeni, noce wynurzeni. Nie napotykaliśmy jednak nikogo.
27 marca otrzymaliśmy nowe rozkazy. Mieliśmy udać się na północ do zatoki Tonkin, aby tam zapolować na wroga. Wydostanie się z zatoki było jednak kłopotliwe. Za dnia na niebie pojawiały się samoloty i ostatecznie dużą część rejsu za dnia spędzaliśmy zanurzeni. Tak też było 29 marca, gdy zanurzyliśmy się zaledwie dwie godziny po świcie. O 11:00 hydroakustyk wykrył na hydrofonie okręt wojenny, a zaraz po nim frachtowce. W pobliżu płynął konwój. Próbowaliśmy do niego podejść zanurzeni, ale okazało się, że byliśmy w stanie dotrzeć tylko na trawers.
Podążaliśmy za nim jednak uparcie i w nocy, tuż po północy 30 marca, udało nam się dotrzeć w pobliże konwoju, złożonego z dwóch statków pod eskortą niszczyciela. Ciemność uniemożliwiała atak z głębokości peryskopowej, a obecność niszczyciela zajęcie dobrej pozycji. Na dodatek konwój kierował się ku płytkim wodom (co by tłumaczyło dlaczego pod Bangokiem na głębszych wodach nikogo nie spotkałem). Wreszcie o 2:00 odpaliłem salwę 3 torped z 4 500 jardów i natychmiast zacząłem oddalać się. Wszystkie 3 torpedy trafiły. Dwie z nich trafiły większy cel (około 6000 BRT), który eksplodował, następna trafiła w mniejszy frachtowiec, który utrzymał się na wodzie.
Japończycy zaczęli wystrzeliwać flary, które pozwoliły dokładniej przyjrzeć się miejscu ataku. Na ich nieszczęście nas tam już nie było. My za to mogliśmy potwierdzić zatopienie jednej jednostki i wykorzystując skupienie wroga na konwoju, wycofać się ku głębszym wodom.
Wiedzieliśmy, że będą na nas polować, dlatego zaraz po wschodzie słońca nakazałem zanurzyć okręt. Zatopiliśmy już 21 000 BRT, a ostatnie cztery torpedy załadowano do wyrzutni. S-28 miał już 50 000 BRT na koncie i nie zamierzaliśmy na tym zakończyć naszego patrolu. Przed nami był jednak długi rejs do Zatoki Tonkin...
KONIEC CZ. III
Dodano 18.06.2023
CZĘŚĆ IV:
Od Tonkin po Australię
Rejs do Zatoki Tonkin upływał spokojnie. 2 kwietnia dostrzegliśmy łódź latającą i spędziliśmy dzień w zanurzeniu.
4 kwietnia tuż przed świtem dostrzegliśmy kształt okrętu wojennego. Po zanurzeniu operator hydrofonu wykrył, że w pobliżu są także statki handlowe. Po wynurzeniu nadaliśmy o nim wiadomość i ruszyliśmy w pogoń, jednak dowództwo kazało nam kontynuować nasze zadanie, a inny okręt miał zająć się atakiem.
Niemniej w Zatoce Tonkin nie napotkano żadnego celu. Przez kilka dni kręciliśmy się w koło, aż z powodu kończenia się zapasów musieliśmy zawrócić do bazy.
Powrót upływał bez większych wydarzeń, aż do 15 kwietnia. Byliśmy nieopodal Manilii, gdzie zaczęła się nasza wojenna historia, gdy zauważono zbliżający się statek.
Cel rozpoznano jako parowiec 6000 BRT. Udało nam się zaczaić na jego trasie i odpalić z 600 jardów dwie torpedy, uzyskując jedno trafienie. Frachtowiec dalej jednak płynął, a przez bliskość Filipin musieliśmy pozostawać w zanurzeniu przez cały dzień. W nocy, z zapadnięciem ciemności wznowiliśmy pościg. Statek kierował się do Manilii i ta noc była ostatnią szansą na atak. Po 22:00 odpaliliśmy dwie torpedy, jednak obie okazały się nieskuteczne. Wzburzone morze nie pozwalało na użycie działa i musieliśmy zostawić uszkodzony statek, który zapewne dotarł do Filipin.
Przez następne dwa tygodnie wracaliśmy do bazy, przedzierając się przez coraz dłuższe z każdym dniem wody opanowane przez Japończyków. Gdy dotarliśmy pod Darwin, nie czuliśmy się jeszcze bezpieczni. Tu też był wróg.. I wtedy, 27 kwietnia, otrzymaliśmy ostrzeżenie o ruchach wroga na Morzu Koralowym, na które właśnie mieliśmy wpłynąć...
Szczęśliwie Japończycy skupili się na północy i my spokojnie przemknęliśmy do bazy.
Wchodząc 5 maja do bazy w Brisbane.
Wreszcie o 12:30 zakończyliśmy ten długi, kilkumiesięczny rejs.
Gdy byliśmy w bazie na Morzu Koralowym doszło do wielkiej bitwy w której nasze siły odparły Japońską próbę desantu. My w tym czasie skorzystaliśmy z przepustek i przygotowaliśmy okręt do następnego rejsu. Na pokładzie zamontowano w miejsce karabinu maszynowego działko 20mm, kilku marynarzy awansowano, a ja zająłem się wnioskiem o odznaczenie mojego pierwszego oficera medalem pochwalnym marynarki za jego wspaniałą służbę na S-28.
W bazie dowiedziałem się też, że nasze sukcesy są wyjątkowe. Byłem przekonany, że chłopaki na Fleet Boats'ach osiągają większe sukcesy, tymczasem to my byliśmy w czołówce. I to na nas kontradmirał Ralph Waldo Christie postanowił wysłać w środek pozycji wroga 23 maja...
Zbliżał się trzeci patrol bojowy naszej Filipińskiej Balii.
KONIEC CZ. IV
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Krótko i zwięźle. Dobrze się czyta.
Odręczne notatki kapitana - dla fanów - bomba!
(Fani proszą kapitana o zachowanie, oczywiście w miarę możliwości, jednakowego=wysokiego poziomu czytelności notatek...)
P.S. Nadal czekam na przetestowanie zachowania okrętu z przeciekiem, czyli przydatności (na dłuższą metę) całego moda.
Odręczne notatki kapitana - dla fanów - bomba!
(Fani proszą kapitana o zachowanie, oczywiście w miarę możliwości, jednakowego=wysokiego poziomu czytelności notatek...)
P.S. Nadal czekam na przetestowanie zachowania okrętu z przeciekiem, czyli przydatności (na dłuższą metę) całego moda.
Kilo wody pod stopą!
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6045
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Dopisałem część II. Pod tamtą, aby była ciągłość.
Co do testów, to wyszło, że tu jest OK, ale teraz Maro testuje, bo do TMO można dograć mod Run Silent Run Deep, który też eliminuje ten problem, a FOTRSU wg Maro ma zbyt kiepskie zachowanie eskorty... Zobaczymy. Na razie testuję ten, potem sprawdzę tamten.
Co do testów, to wyszło, że tu jest OK, ale teraz Maro testuje, bo do TMO można dograć mod Run Silent Run Deep, który też eliminuje ten problem, a FOTRSU wg Maro ma zbyt kiepskie zachowanie eskorty... Zobaczymy. Na razie testuję ten, potem sprawdzę tamten.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6045
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Dopisałem część III. Połowa patrolu za mną
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
- PL_Cmd_Jacek
- Administrator
- Posty: 1579
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:02
- Lokalizacja: Będzin / Ploiesti
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
chyba znowu odpalę SH4 - ale z TMO - tylko to działa na mym starusieńkim VAIO
"Mówię tylko do tych, którzy chcą mnie słuchać. Ci, którzy nie chcą nie obchodzą mnie.
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany ? Ściana i tak zawsze swoje wie" (by Indios Bravos)
Po co mam czas tracić na mówienie do ściany ? Ściana i tak zawsze swoje wie" (by Indios Bravos)
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Odcinek III - też fajny.
Nadal pozostaję fanem odręcznych notatek Kapitana.
Nadal pozostaję fanem odręcznych notatek Kapitana.
Kilo wody pod stopą!
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6045
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
I notatki będą.
Dopisałem część IV historii. Drugi patrol zakończony.
Dopisałem część IV historii. Drugi patrol zakończony.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: SH4: W Filipińskiej Balii - FOTRSU edition
Część IV - też bardzo wporzo. Ciężka, żmudna, podwodniacka robota. Ale dobrze się czyta.
Notatki kapitana RULES! - nadal.
Notatki kapitana RULES! - nadal.
Kilo wody pod stopą!