|
Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Moderator: PL_CMDR Blue R
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
-Jak tylko skończę dyżur, panie poruczniku - powiedział kapral i okazało się dość szybko, że rzeczywiście była to chwila. Zmiennik pojawił się po chwili, a także i koledzy piloci, zainteresowani nowo przybyłymi. Głównie byli to byli podchorążowe, awansowani do poruczników oraz piloci szeregowi. Najwyraźniej wszyscy oficerowie pozostali w jednostkach, które miały jeszcze samoloty.
Żwirek tymczasem z kapralem udali się do koszar pułku piechoty, gdzie "złapali" porucznika Antoniaka, kierującego się na stołówkę. Porucznik zatrzymał się, wysłuchał co się stało i powiedział do żołnierza, którego zatrzymał:
-Weźcie kilka wozów, aby przywieźć tu pilotów, którzy zostali na drodze. Przyślijcie też do mnie Antka. - po czym zwrócił się do Żwirka - Zobaczymy, czy znajdzie się tutaj pompa, czy trzeba przywieźć starą i spróbować naprawić.
Żwirek tymczasem z kapralem udali się do koszar pułku piechoty, gdzie "złapali" porucznika Antoniaka, kierującego się na stołówkę. Porucznik zatrzymał się, wysłuchał co się stało i powiedział do żołnierza, którego zatrzymał:
-Weźcie kilka wozów, aby przywieźć tu pilotów, którzy zostali na drodze. Przyślijcie też do mnie Antka. - po czym zwrócił się do Żwirka - Zobaczymy, czy znajdzie się tutaj pompa, czy trzeba przywieźć starą i spróbować naprawić.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Żwirko odetchnął z ulgą. Pomyślał, że wreszcie w tym wszechobecnym chaosie znalazł się ktoś kompetentny, kto przejmie i będzie pilotował sprawę, aż do jej rozwiązania. Spojrzał z wdzięcznością na Antoniaka i zapytał:
- Gdzie mogę bardziej pomóc, poruczniku? Dysponujcie mną i moimi ludźmi.
- Gdzie mogę bardziej pomóc, poruczniku? Dysponujcie mną i moimi ludźmi.
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
-Nie trzeba poruczniku - powiedział - Raczej zakwaterujcie się w koszarach, sprawdźcie, czy to wam czegoś nie potrzeba.
Gdy Żwirko wrócił do koszar lotników, panował w nich wielki ruch. Przybycie nowych zainteresowało pozostałych. Dość szybko Żwirko dowiedział się, że byli tutaj piloci ze 131 eskadry (walczącej w ramach Armii Poznań),a także piloci ze 142 eskadry (walczącej w ramach Armii Pomorze), spośród której wyróżniał się podchorąży Karol Pniak, jeden z akrobatów z "trójki Bajana", znany z lotu trzema maszynami połączonymi sznurkiem, którymi tak operowali razem, że sznurek nie pękał.
Żwirko dostrzegł także podporucznika (najwyraźniej niedawno awansowanego) Jerzego Salskiego, Ukraińca który służył w polskim lotnictwie, syna generała Wołodymyra Petrowycza Salskiego, ministra spraw wojskowych w Rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej na emigracji. I to Jerzy jako najwyższy stopniem pełnił funkcje dowódcy, ale jak powiedział z wyraźnym ukraińskim akcentem do Żwirka:
-To teraz wy obejmiecie dowodzenie, poruczniku, zgodnie ze starszeństwem. Ale nie ma wiele do pracy. Czekamy na rozkazy i trzeba tylko pilnować, aby nie rozpierzchli się.
Gdy Żwirko wrócił do koszar lotników, panował w nich wielki ruch. Przybycie nowych zainteresowało pozostałych. Dość szybko Żwirko dowiedział się, że byli tutaj piloci ze 131 eskadry (walczącej w ramach Armii Poznań),a także piloci ze 142 eskadry (walczącej w ramach Armii Pomorze), spośród której wyróżniał się podchorąży Karol Pniak, jeden z akrobatów z "trójki Bajana", znany z lotu trzema maszynami połączonymi sznurkiem, którymi tak operowali razem, że sznurek nie pękał.
Żwirko dostrzegł także podporucznika (najwyraźniej niedawno awansowanego) Jerzego Salskiego, Ukraińca który służył w polskim lotnictwie, syna generała Wołodymyra Petrowycza Salskiego, ministra spraw wojskowych w Rządzie Ukraińskiej Republiki Ludowej na emigracji. I to Jerzy jako najwyższy stopniem pełnił funkcje dowódcy, ale jak powiedział z wyraźnym ukraińskim akcentem do Żwirka:
-To teraz wy obejmiecie dowodzenie, poruczniku, zgodnie ze starszeństwem. Ale nie ma wiele do pracy. Czekamy na rozkazy i trzeba tylko pilnować, aby nie rozpierzchli się.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
- Poczekajmy z tym przejmowaniem dowództwa, poruczniku. Ja muszę się trochę przespać, a wkrótce zjawi się tutaj mój aktualny dowódca, porucznik Gwarczyński, który jest przy naszej drugiej ciężarówce. Gdy akcja porucznika Antoniaka przyniesie efekt, przekaże pan dowództwo od razu Gwarczyńskiemu.
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
14 września 1939 15:20
Zamek w Tarnopolu
Kilka godzin później do Zamku dotarł także Ludwik oraz większość pozostałych z nim osób. Tylko kierowca i jeden z mechaników zostali zabrani do warsztatu wraz z uszkodzonym samochodem, skąd też wkrótce potem wrócili, aby wreszcie odpocząć. W porównaniu z obozami, które tworzyli od początku wojny (może poza małym epizodem w aeroklubie Krakowskim, gdzie jednak Żwirko nie zagościł zbyt długo) teraz było luksusowo. Łóżko, dostęp do wody. Nawet we Lwowie kwatery byty pozbawione wody, bo wodociągi w pobliżu szpitala były uszkodzone. Jakby jeszcze obok stało lotnisko z maszynami z Francji, to można by było powiedzieć, że jest to idealne miejsce dla nich.
Teraz musieli czekać. Niemniej obecność kolegów z innych eskadr ożywiła pilotów, mogących się pochwalić innym. "Święty" opisywał swoje wojenne przygody, inni piloci chwalili się swoimi sukcesami i opisywali niepowodzenia, jako odchodzące w niepamięć, gdy dostaną nowe maszyny. Niektórzy grali w szachy, inni skupiali się na kartach i właśnie do kart porucznik Salski zaprosił Żwirka:
-Grywacie w brydża, poruczniku? Brakuje nam czwartego.
Zamek w Tarnopolu
Kilka godzin później do Zamku dotarł także Ludwik oraz większość pozostałych z nim osób. Tylko kierowca i jeden z mechaników zostali zabrani do warsztatu wraz z uszkodzonym samochodem, skąd też wkrótce potem wrócili, aby wreszcie odpocząć. W porównaniu z obozami, które tworzyli od początku wojny (może poza małym epizodem w aeroklubie Krakowskim, gdzie jednak Żwirko nie zagościł zbyt długo) teraz było luksusowo. Łóżko, dostęp do wody. Nawet we Lwowie kwatery byty pozbawione wody, bo wodociągi w pobliżu szpitala były uszkodzone. Jakby jeszcze obok stało lotnisko z maszynami z Francji, to można by było powiedzieć, że jest to idealne miejsce dla nich.
Teraz musieli czekać. Niemniej obecność kolegów z innych eskadr ożywiła pilotów, mogących się pochwalić innym. "Święty" opisywał swoje wojenne przygody, inni piloci chwalili się swoimi sukcesami i opisywali niepowodzenia, jako odchodzące w niepamięć, gdy dostaną nowe maszyny. Niektórzy grali w szachy, inni skupiali się na kartach i właśnie do kart porucznik Salski zaprosił Żwirka:
-Grywacie w brydża, poruczniku? Brakuje nam czwartego.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
- A bardzo chętnie się dosiądę. Jakoś ostatnio nie było okazji.
Żwirko usadowił się na krześle i z ulgą oparł zmęczone plecy.
Żwirko usadowił się na krześle i z ulgą oparł zmęczone plecy.
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
-Dwa piki - powiedział podchorąży, będącym prawym przeciwnikiem Żwirka zdradzając swojemu partnerowi potężną siłę w pikach. Patrząc, że w karcie Żwirka był oprócz blotek tylko jeden as i to pikowy, zapewne miał wszystkie pozostałe figury... Nawet szlema mogli ugrać, o ile czegoś silnego nie trzymał Jerzy. Teraz była jednak kolej "Żwirka". W karcie nie było nic.. Wszelka szkoła brydża, kazała mu spasować, ale mógł też zaryzykować i zdradzić swojego asa, mówiąc "kontra"... Tylko czy Jerzy zrozumie jego sygnał? A może zostawić przeciwników w niewiedzy?
-Kontra - odezwał się Żwirko. Żyje się tylko raz, a piloci myśliwców muszą ryzykować. Zresztą, co straci? Najwyżej przegrają tą partię.
-Cztery trefl - odpowiedział kapral po lewej, drugi z przeciwników Żwirka. Obaj przeciwnicy mieli tak mocne karty? Aby wejść tak wysoko, musieli mieć dobre karty.
-Pas - odpowiedział Jerzy. No to Żwirek z Jerzym byli bez szans. Tylko jak przeciwnicy przelicytują partię, aby As Żwirka zabrał im zwycięstwo mogli wygrać... A tu jeszcze prawy przeciwnik podniósł licytację wyżej. Odpowiedział prawidłowo partnerowi, że ma cztery króle... Bo raczej to nie był blef... Żwirko mógł tylko spasować.
Nie chcąc patrzeć na tą masakrę, która się rozegra na stole, spojrzał przez znajdujące się kilka metrów dalej okno, wychodzące na podjazd. Ludwik wyszedł przed zamek i właśnie zatrzymał się przy szeregowym wartowniku. To był ten stary, przedwojenny Ludwik. Widać było w nim tego gospodarza, co dogląda swojego majątku. Teraz nie miał za wiele pod sobą, ale najwyraźniej musiał pokazać wartownikowi, że gospodarz jest na obiekcie i pilnuje dobytku...
-Siedem pik! - z radością ogłosił drugi z przeciwników i nagle Żwirkowi wróciła chęć do gry. Przelicytowali. Nie wierzył, ale przelicytowali! Jego asa nie są w stanie pobić. Może jeszcze idąc w brak atutu mieliby marne szanse... Ale z otwarciem na dwa pik, nie było możliwości, aby as Żwirka nie zgarnął decydującej lewy*. Jurek pasował, drugi pasował. I Żwirko teraz mógł jeszcze bardziej podbić stawkę.
-Kontra - powiedział zdecydowanie, zwiększając liczbę punktów w puli. Padło "pas", "pas" i nagle podchorąży po prawej powiedział "re[kontra]", jeszcze bardziej zwiększając punkty w partii. Czyli uznał, że Żwirko blefował z pierwszą kontrą i wpadł w zasadzkę. Tak mocno podniósł punkty, a tu w ręce Żwirka był atutowy as. Wszyscy spasowali. I gdy kapral wyłożył karty na stół**, Żwirko dostrzegł w oczach podchorążego jak pewność zwycięstwa zamieniła się w ułamku sekundy w przerażenie. Widział jak jego rozbiegane oczy szukają na wyłożonych kartach asa pik, który skrywał się w ręce Żwirka. Żwirko aż dostrzegł, jak ręce podchorążego zadrżały, gdy zrozumiał na jaką minę się wpakował. Mógł spokojnie zgarnąć wszystko, gdyby tylko nie szedł w te nieszczęsne piki... a on jeszcze rekontrował.... Jego partner patrzył spokojnie, zapewne myśląc, że as jest w ręce grającego, a Jerzy patrzył na partię bez emocji, pewnie oczekując, ze oto będzie teraz gra do jednej bramki... I gdy emocje podchorążego sięgały zenitu i istniało ryzyko, że mimo idealnego zdrowia zaraz zejdzie na zawał***, do okna wychodzącego na wartownię podszedł sierżant Karol Kamiński (najstarszy stopniem wartownik, przed wojną pilnował magazynów na krakowskim lotnisku w Rakowicach), zasłaniając Żwirkowi widok na zewnątrz i zakrzyknął:
-Co on tam wyprawia?!
W jego głosie było jakby przerażenie, porównywalne z podchorążym, który wciąż starał się pozbierać po tym ciosie w brydżu... Aż Żwirko chciałby odejść od stołu i zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz, ale odejście od stołu, bez wyraźniej potrzeby, oznaczałoby poddanie partii... Ale czy to nie była wyraźna potrzeba?
*Informacja brydżowa. Grając "siedem" musisz zebrać wszystkie karty, albo przegrasz... A im wyżej licytujesz, tym więcej punktów jest w grze.
**Partner grającego gracza wykłada karty na stół, że wszyscy je widzą.
***Jak wolisz marynarską opowieść o tej licytacji, to szanta nazywa się "cztery piwka"
-Kontra - odezwał się Żwirko. Żyje się tylko raz, a piloci myśliwców muszą ryzykować. Zresztą, co straci? Najwyżej przegrają tą partię.
-Cztery trefl - odpowiedział kapral po lewej, drugi z przeciwników Żwirka. Obaj przeciwnicy mieli tak mocne karty? Aby wejść tak wysoko, musieli mieć dobre karty.
-Pas - odpowiedział Jerzy. No to Żwirek z Jerzym byli bez szans. Tylko jak przeciwnicy przelicytują partię, aby As Żwirka zabrał im zwycięstwo mogli wygrać... A tu jeszcze prawy przeciwnik podniósł licytację wyżej. Odpowiedział prawidłowo partnerowi, że ma cztery króle... Bo raczej to nie był blef... Żwirko mógł tylko spasować.
Nie chcąc patrzeć na tą masakrę, która się rozegra na stole, spojrzał przez znajdujące się kilka metrów dalej okno, wychodzące na podjazd. Ludwik wyszedł przed zamek i właśnie zatrzymał się przy szeregowym wartowniku. To był ten stary, przedwojenny Ludwik. Widać było w nim tego gospodarza, co dogląda swojego majątku. Teraz nie miał za wiele pod sobą, ale najwyraźniej musiał pokazać wartownikowi, że gospodarz jest na obiekcie i pilnuje dobytku...
-Siedem pik! - z radością ogłosił drugi z przeciwników i nagle Żwirkowi wróciła chęć do gry. Przelicytowali. Nie wierzył, ale przelicytowali! Jego asa nie są w stanie pobić. Może jeszcze idąc w brak atutu mieliby marne szanse... Ale z otwarciem na dwa pik, nie było możliwości, aby as Żwirka nie zgarnął decydującej lewy*. Jurek pasował, drugi pasował. I Żwirko teraz mógł jeszcze bardziej podbić stawkę.
-Kontra - powiedział zdecydowanie, zwiększając liczbę punktów w puli. Padło "pas", "pas" i nagle podchorąży po prawej powiedział "re[kontra]", jeszcze bardziej zwiększając punkty w partii. Czyli uznał, że Żwirko blefował z pierwszą kontrą i wpadł w zasadzkę. Tak mocno podniósł punkty, a tu w ręce Żwirka był atutowy as. Wszyscy spasowali. I gdy kapral wyłożył karty na stół**, Żwirko dostrzegł w oczach podchorążego jak pewność zwycięstwa zamieniła się w ułamku sekundy w przerażenie. Widział jak jego rozbiegane oczy szukają na wyłożonych kartach asa pik, który skrywał się w ręce Żwirka. Żwirko aż dostrzegł, jak ręce podchorążego zadrżały, gdy zrozumiał na jaką minę się wpakował. Mógł spokojnie zgarnąć wszystko, gdyby tylko nie szedł w te nieszczęsne piki... a on jeszcze rekontrował.... Jego partner patrzył spokojnie, zapewne myśląc, że as jest w ręce grającego, a Jerzy patrzył na partię bez emocji, pewnie oczekując, ze oto będzie teraz gra do jednej bramki... I gdy emocje podchorążego sięgały zenitu i istniało ryzyko, że mimo idealnego zdrowia zaraz zejdzie na zawał***, do okna wychodzącego na wartownię podszedł sierżant Karol Kamiński (najstarszy stopniem wartownik, przed wojną pilnował magazynów na krakowskim lotnisku w Rakowicach), zasłaniając Żwirkowi widok na zewnątrz i zakrzyknął:
-Co on tam wyprawia?!
W jego głosie było jakby przerażenie, porównywalne z podchorążym, który wciąż starał się pozbierać po tym ciosie w brydżu... Aż Żwirko chciałby odejść od stołu i zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz, ale odejście od stołu, bez wyraźniej potrzeby, oznaczałoby poddanie partii... Ale czy to nie była wyraźna potrzeba?
*Informacja brydżowa. Grając "siedem" musisz zebrać wszystkie karty, albo przegrasz... A im wyżej licytujesz, tym więcej punktów jest w grze.
**Partner grającego gracza wykłada karty na stół, że wszyscy je widzą.
***Jak wolisz marynarską opowieść o tej licytacji, to szanta nazywa się "cztery piwka"
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Nie. To nie była wyraźna potrzeba, zdecydował Żwirko po krótkim namyśle. Tak piękna karta i sytuacja w grze nie trafiała się zbyt często i nie warto było jej marnować dla jakichś zaokiennych domysłów.
Rozparł się na krześle, bujając się na jego tylnych nogach i delektował się myślą o nadchodzącym przy stoliku "BUM". Z satysfakcją patrzył na coraz bardziej wychodzące z orbit oczy podchorążego i jego gwałtownie nabiegające krwią policzki. Z lubością wyobrażał sobie radosne zdziwienia Jerzego i ponure zaskoczenie kaprala.
Sytuacja wkrótce miała się rozstrzygnąć.
===================================================================
* Dzięki za naukę, bo jeśli chodzi o brydża to... jakoś nie było okazji.
** Jak wyżej.
*** Dokładnie. Już od "cztery trefl" kaprala Twoja opowieść zaczęła mi się bardzo kojarzyć z Jurkiem Porębskim. Akurat na jego szantach zęby zjadłem.
Rozparł się na krześle, bujając się na jego tylnych nogach i delektował się myślą o nadchodzącym przy stoliku "BUM". Z satysfakcją patrzył na coraz bardziej wychodzące z orbit oczy podchorążego i jego gwałtownie nabiegające krwią policzki. Z lubością wyobrażał sobie radosne zdziwienia Jerzego i ponure zaskoczenie kaprala.
Sytuacja wkrótce miała się rozstrzygnąć.
===================================================================
* Dzięki za naukę, bo jeśli chodzi o brydża to... jakoś nie było okazji.
** Jak wyżej.
*** Dokładnie. Już od "cztery trefl" kaprala Twoja opowieść zaczęła mi się bardzo kojarzyć z Jurkiem Porębskim. Akurat na jego szantach zęby zjadłem.
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Podchorąży przez chwilę siłował się ze sobą, po czym westchnął i teraz on z miną "a'la Jerzy" siadł do gry.
-Ósemka karo- polecił "dziadkowi"*.
Na blotkę, którą dorzucił Jerzy odpowiedział siódemką. To wystarczyło, aby Żwirko domyślił się, że dziewiątkę, waleta i króla ma podchorąży... Przecież jakby Żwirko miał dziewiątkę lub waleta, to nie oddałby tak łatwo pierwszej ręki... A może chciał przegrać z kretesem? Niemniej Żwirko nie miał jak zmienić wyniku. Miał tylko szóstkę, piątkę czwórkę i trójkę, więc nie robiło różnicy co wyrzuci. No, ale może szóstka zachęci podchorążego do uznania, że Żwirko nie ma już więcej karo i będzie mógł bić atutem?
W drugiej ręce poszły kiery. Ze stołu poszedł walet, którego Jurek natychmiast przebił damą. Żwirko spojrzał na to zaskoczony. Czy Jurek nie zrozumiał z licytacji, że podchorąży ma cztery króle? Miał jedyną figurę w ich rękach, na stole leżał As, król był u podchorążego... Jakby tylko utrzymać dłużej kiery, mogliby zyskać więcej**... chyba, że... nie miał więcej kierów? No, ale uśmiechniętą damę wnet przytulił król i Żwirko mógł dorzucić tylko mało znaczącą kartę. Na razie dwie na 13 lew zebrał podchorąży.
W trzeciej ręce sprawnie wrócił treflami na stół i partia zatrzymała się... Podchorąży rozmyślał, co dalej zagrać. Żwirko też by się zawahał. Jak Jurek nie blefował i naprawdę nie miał już kierów, to na zagranie jakiegokolwiek kiera rzuci pika i zgarnie lewę***. Karo wyglądało bezpiecznie... Trefle w sumie też... ale patrząc ile trefli leżało na stole, ryzyko, że ktoś nie ma trefla było duże... Kapral zgasił papierosa w popielniczce i czekał, Jurek chyba się obudził... a podchorąży myślał.
-Szóstka pik... - powiedział, a jego głos nie był zdecydowany.
Gdy kapral wyłożył kartę, Jurek zrzucił na nią dziesiątkę. Na stole leżała jeszcze dziewiątka pik... Otwierając w piki podchorąży musiał mieć króla, damę i waleta. I król pik pokazał swoje oblicze, bijąc dziesiątkę. Żwirko spojrzał na swoje piki. As, a obok niego samotna siódemka. Zrzucając siódemkę, oddawał rękę... ale też mógł blefować, że asa ma Jurek i zagrywając ją liczyć, że podchorąży popełni jakiś błąd... Zagrywając asa, mógł pokazać Jurkowi, że oto wygrali grę i teraz oni grają, aby spróbował ugrać coś więcej, jeżeli chciał tylko wyrzucać karty... W kogo chciał mocniej uderzyć? W podchorążego, aby go pogrążyć, czy w Jurka, aby go natchnąć? Żwirko sięgnął po kartę....
==================
*Tak nazywa się partnera grającego, który ma tylko dokładać karty wskazane przez grającego.
**Im więcej kart zdobędą przeciwnicy grającego, który przegra, tym jeszcze więcej punktów oni dostaną.
***Gdy nie masz zagranego koloru możesz dorzucić dowolny. Dorzucenie koloru wylicytowanego (atutu, teraz piki) powoduje, że wygrywa większy pik. Niemniej gracz, co ma grany kolor, nie może zagrać większego pika, nawet jak ktoś wrzuci pika na stół, dopóki ma w ręce przynajmniej jedną kartę granego koloru.
-Ósemka karo- polecił "dziadkowi"*.
Na blotkę, którą dorzucił Jerzy odpowiedział siódemką. To wystarczyło, aby Żwirko domyślił się, że dziewiątkę, waleta i króla ma podchorąży... Przecież jakby Żwirko miał dziewiątkę lub waleta, to nie oddałby tak łatwo pierwszej ręki... A może chciał przegrać z kretesem? Niemniej Żwirko nie miał jak zmienić wyniku. Miał tylko szóstkę, piątkę czwórkę i trójkę, więc nie robiło różnicy co wyrzuci. No, ale może szóstka zachęci podchorążego do uznania, że Żwirko nie ma już więcej karo i będzie mógł bić atutem?
W drugiej ręce poszły kiery. Ze stołu poszedł walet, którego Jurek natychmiast przebił damą. Żwirko spojrzał na to zaskoczony. Czy Jurek nie zrozumiał z licytacji, że podchorąży ma cztery króle? Miał jedyną figurę w ich rękach, na stole leżał As, król był u podchorążego... Jakby tylko utrzymać dłużej kiery, mogliby zyskać więcej**... chyba, że... nie miał więcej kierów? No, ale uśmiechniętą damę wnet przytulił król i Żwirko mógł dorzucić tylko mało znaczącą kartę. Na razie dwie na 13 lew zebrał podchorąży.
W trzeciej ręce sprawnie wrócił treflami na stół i partia zatrzymała się... Podchorąży rozmyślał, co dalej zagrać. Żwirko też by się zawahał. Jak Jurek nie blefował i naprawdę nie miał już kierów, to na zagranie jakiegokolwiek kiera rzuci pika i zgarnie lewę***. Karo wyglądało bezpiecznie... Trefle w sumie też... ale patrząc ile trefli leżało na stole, ryzyko, że ktoś nie ma trefla było duże... Kapral zgasił papierosa w popielniczce i czekał, Jurek chyba się obudził... a podchorąży myślał.
-Szóstka pik... - powiedział, a jego głos nie był zdecydowany.
Gdy kapral wyłożył kartę, Jurek zrzucił na nią dziesiątkę. Na stole leżała jeszcze dziewiątka pik... Otwierając w piki podchorąży musiał mieć króla, damę i waleta. I król pik pokazał swoje oblicze, bijąc dziesiątkę. Żwirko spojrzał na swoje piki. As, a obok niego samotna siódemka. Zrzucając siódemkę, oddawał rękę... ale też mógł blefować, że asa ma Jurek i zagrywając ją liczyć, że podchorąży popełni jakiś błąd... Zagrywając asa, mógł pokazać Jurkowi, że oto wygrali grę i teraz oni grają, aby spróbował ugrać coś więcej, jeżeli chciał tylko wyrzucać karty... W kogo chciał mocniej uderzyć? W podchorążego, aby go pogrążyć, czy w Jurka, aby go natchnąć? Żwirko sięgnął po kartę....
==================
*Tak nazywa się partnera grającego, który ma tylko dokładać karty wskazane przez grającego.
**Im więcej kart zdobędą przeciwnicy grającego, który przegra, tym jeszcze więcej punktów oni dostaną.
***Gdy nie masz zagranego koloru możesz dorzucić dowolny. Dorzucenie koloru wylicytowanego (atutu, teraz piki) powoduje, że wygrywa większy pik. Niemniej gracz, co ma grany kolor, nie może zagrać większego pika, nawet jak ktoś wrzuci pika na stół, dopóki ma w ręce przynajmniej jedną kartę granego koloru.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Żwirko sięgnął po kartę.... już prawie dotykał asa, lecz nagle palce skręciły w stronę siódemki... w stronę asa... siódemki... asa... W końcu dłoń znieruchomiała. Żwirko potrzebował więcej czasu do namysłu.
==============================================================
Jeśli myślisz, że dwie "lekcje" (?) - NAWET u Mistrza Gry Wszelakiej - zrobiły ze mnie brydżystę... to chyba mnie przeceniasz.
Jeśli mam podjąć tę brydżową decyzję, to muszę jeszcze raz skupić się na Twoim tekście. Ale to już jutro.

==============================================================
Jeśli myślisz, że dwie "lekcje" (?) - NAWET u Mistrza Gry Wszelakiej - zrobiły ze mnie brydżystę... to chyba mnie przeceniasz.
Jeśli mam podjąć tę brydżową decyzję, to muszę jeszcze raz skupić się na Twoim tekście. Ale to już jutro.
Kilo wody pod stopą!


Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
I wreszcie - niepokorne palce zdecydowały się. Chwyciły asa pik i z rozmachem plasnęły nim o stół. Żwirko usłyszał jak ze wszystkich trzech piersi graczy gwałtownie uchodzi powietrze. Spojrzał na Jurka, którego szczęka zatrzymała się na milimetry od blatu i mrugnął do niego wesoło. Na podchorążego wolał nie patrzeć. Nie chciał mieć w nocy koszmarów...
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Żwirko z radością zgarnął lewę i postawił ją przy sobie. Oto było wielkie zwycięstwo. Jakby kompania piechoty pokonała dywizję i jeszcze zdobyła miasto przy okazji.
Ale zaraz potem Żwirko zastanowił się, co dalej. Spojrzał na karty na stole. Co nie rzuci, to "dziadek" może zbić. Ale ważniejsze było, aby Jurek mógł zbić kartę pikiem, jakiego miał na ręce. Przeleciał oczami po kartach. Trefle pozostawały poza dyskusją. W sumie piki też... Pozostawały czerwone kolory.
Karo. Od asa w dół Jurek mógł mieć jeszcze dwójkę... A jak dwójkę miał na ręce podchorąży, to mógł być druzgocący cios.
Kiery? Jak Jurek nie pomylił się i wyrzucił damę, bo nie miał nic innego, to to świetne wyjście na piki u Jurka. A jeżeli zrobił to z rezygnacji? To będzie gorsze, niż karo.
I teraz jak tu zgarnąć jeszcze jedną lewę. Jak odda ruch podchorążemu, to zaraz wyciśnie wszystkie piki i po zabawie...
Żałował, że nie grał z Jurkiem więcej razy, aby znać jego styl... W karo mógł mieć najwyżej 1 kartę... w kierach Jurek mógł mieć ich więcej, ale zagrał damę... Gdyby tylko Żwirko wiedział, o co chodziło z tą damą kier. Jedyna karta, czy zrezygnowany zagrał kartę, której wie, ze i tak nie zagra? W karo większa szansa na brak koloru u Jurka, w kierach to zagranie damą, ale większe ryzyko, że Jurek ma karo i to zły ruch... Tak ryzyko i tak też...
Niby Żwirko wygrał... Ale jak jeszcze jego kompania piechoty wyrwie tej dywizji kolejne miasto, to zwycięstwo będzie pełne, a nawet jakaś szansa na trzecią lewę będzie... Tylko teraz nie pomylić się...
=====================================================================================================
Jeśli myślisz, że dwie "lekcje" (?) - NAWET u Mistrza Gry Wszelakiej - zrobiły ze mnie brydżystę... to chyba mnie przeceniasz.
Nikt nie kazał ci być mistrzem
Tylko w kogo bijesz pytałem 
Raczej psychologia, niż karty teraz były (i znów są) ważne.
Ale zaraz potem Żwirko zastanowił się, co dalej. Spojrzał na karty na stole. Co nie rzuci, to "dziadek" może zbić. Ale ważniejsze było, aby Jurek mógł zbić kartę pikiem, jakiego miał na ręce. Przeleciał oczami po kartach. Trefle pozostawały poza dyskusją. W sumie piki też... Pozostawały czerwone kolory.
Karo. Od asa w dół Jurek mógł mieć jeszcze dwójkę... A jak dwójkę miał na ręce podchorąży, to mógł być druzgocący cios.
Kiery? Jak Jurek nie pomylił się i wyrzucił damę, bo nie miał nic innego, to to świetne wyjście na piki u Jurka. A jeżeli zrobił to z rezygnacji? To będzie gorsze, niż karo.
I teraz jak tu zgarnąć jeszcze jedną lewę. Jak odda ruch podchorążemu, to zaraz wyciśnie wszystkie piki i po zabawie...
Żałował, że nie grał z Jurkiem więcej razy, aby znać jego styl... W karo mógł mieć najwyżej 1 kartę... w kierach Jurek mógł mieć ich więcej, ale zagrał damę... Gdyby tylko Żwirko wiedział, o co chodziło z tą damą kier. Jedyna karta, czy zrezygnowany zagrał kartę, której wie, ze i tak nie zagra? W karo większa szansa na brak koloru u Jurka, w kierach to zagranie damą, ale większe ryzyko, że Jurek ma karo i to zły ruch... Tak ryzyko i tak też...
Niby Żwirko wygrał... Ale jak jeszcze jego kompania piechoty wyrwie tej dywizji kolejne miasto, to zwycięstwo będzie pełne, a nawet jakaś szansa na trzecią lewę będzie... Tylko teraz nie pomylić się...
=====================================================================================================
Jeśli myślisz, że dwie "lekcje" (?) - NAWET u Mistrza Gry Wszelakiej - zrobiły ze mnie brydżystę... to chyba mnie przeceniasz.
Nikt nie kazał ci być mistrzem
Raczej psychologia, niż karty teraz były (i znów są) ważne.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
"A dosyć tego smędzenia! - pomyślał Żwirko - Wychodzę w karo!"
I jak pomyślał - tak zrobił.
Miał uczucie, jakby jego kompania piechoty właśnie wyrwała się z okopów do ataku.

I jak pomyślał - tak zrobił.
Miał uczucie, jakby jego kompania piechoty właśnie wyrwała się z okopów do ataku.
Kilo wody pod stopą!


- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6660
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
Ze stołu na karo poszło kolejne karo, a Żwirko zobaczył jak podchorąży zacisnął zęby i spojrzał na Jurka. Ten przejrzał swoje karty i dorzucił czarną dwójkę. Żwirko już chciał się radować z kolejnej lewy, gdy spostrzegł, że to nie był pik! To była dwójka trefl! Jurek raczej nie pomylił się... Czyżby nie miał już pików na ręce? Podchorąży zbił tą kartę i natychmiast zagrał damę pik. Żwirek musiał wyrzucić na nią swojego ostatniego pika, a na koniec Jurek dorzucił niskiego trefla. Co za pech. Akurat jak Jurek nie miał karo, to musiał nie mieć też pików.
I od tej pory była to gra do jednej bramki. Ale pomimo klęski drugiego ataku, to Żwirko z Jurkiem wygrali tą partię i szanse na to, że podchorąży odrobi stratę do końca gry zmalały. Gdy zebrano znów wszystkie karty, podchorąży wstał od stołu i powiedział:
-Panowie oficerowie wybaczą, muszę się przewietrzyć.
I od tej pory była to gra do jednej bramki. Ale pomimo klęski drugiego ataku, to Żwirko z Jurkiem wygrali tą partię i szanse na to, że podchorąży odrobi stratę do końca gry zmalały. Gdy zebrano znów wszystkie karty, podchorąży wstał od stołu i powiedział:
-Panowie oficerowie wybaczą, muszę się przewietrzyć.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R4 - ppor. Stanisław "Żwirek" Żwirko - Podcięte skrzydła
- A to całkiem dobry pomysł! - powiedział Żwirko i również wstał od stołu - Jurek idziesz?
Kilo wody pod stopą!

