Było to podczas zażartej bitwy o Morze Andamańskie
Nasze niszczyciele walczyły o podejście na zatoczkę...
lecz jeszcze zatoka była w rękach wroga...a my nie mieliśmy już kutrów...
Na szczęście zjawił się tam japoński hydroplan Finka...
A naprzeciw niego szła wroga barka przeciwlotnicza...
Finek i Andrev skierowali się na inne punkty, nieświadomi zagrożenia, które na nich czekało
Gdy tylko hydroplan zbliżył się do wroga, jego p-lotki otworzyły ogień...
Nie chcąc skończyć jako kula ognia, musiałem używać skał, jako osłony...
Niestety i po drugiej stronie były wrogie kutry... LS i Schnellboot...
Nimi na szczęście zajął się nasz kolega, Andrev Matsumo.
My postanowiliśmy, wiedząc o obecności barki, tylko zbić punkt A....
Co się nam udało... Głównie dlatego, że barka była zajęta nadlatującym myśliwcem...
W tym czasie Andrev wpłynął między boje...
Ale wróg powiedział jasno "Nie pływać po bojach!"
W tym czasie mój hydroplan dolatywał do tego punktu...
Wylądowałem zaraz obok wraku Andreva...
gdy ten majestatycznie tonął...
Niemniej dzięki naszej współpracy punkt B został zajęty...
I uszkodzony hydroplan mógł odlecieć...
Spróbować podjąć się zajęcia punktu A pod ogień wroga...
O dziwo, barka w tym czasie gdzieś odpłynęła i punkt A został zajęty bez strat.
Niestety, zaraz po starcie barka została odnaleziona...
Wiedziałem, że nie odlecę pod tym ogniem, więc postanowiłem zawalczyć z wrogiem, licząc, że go zaskoczę...
Niestety, wrogie działka tylko czekały na tak powolny, łatwy cel...
Ale były o sekundy spóźnione...
Jak nakazało Bushido, od wroga się nie ucieka... z wrogiem się walczy!
I w ten sposób ostatni wrogi okręcik w zatoce zakończył swój żywot w wielkiej eksplozji...
Gdy dym opadł, nastała cisza... Wroga już nie było w zatoce...
I zwycięstwem na morzu Niebieska Flota zapewniła panowanie nad akwenem...
Ale o hydroplanie i dzielnym samuraju nie zapomniano. Dowództwo uznało, że był to znaczący wkład w zwycięstwo, przyznając za działanie jednego hydroplanu (1.0) 1306 "gwiazdek"... I tak kończy się historia tego latającego samuraja... ale po nim przyszli następni... Bo wojna... wojna nigdy się nie zmienia
Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
Odlotowe Morskie Opowieści: Latający Samuraj
Moderatorzy: PL_CMDR Blue R, PL_Andrev
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 5501
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Odlotowe Morskie Opowieści: Latający Samuraj
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: Odlotowe Morskie Opowieści: Latający Samuraj
Cóż... powyższa opowieść z czasem stała się obowiązkowym elementem szkolenia młodych pilotów.
I choć niektórzy próbowali, to nie odnosili tak oszałamiających sukcesów.
Aż któregoś pięknego dnia, jeden młody pilot postanowił powtórzyć sukces swego wielkiego poprzednika.
Po wzorcowym, wręcz podręcznikowym lądowaniu młody pilot z przerażeniem dostrzegł, że nie jest sam.
W ułamku sekund otworzył manetkę przepustnicy i hydroplan obrócił się w stronę przeciwnika.
Wróg, zajęty wymianą ognia z innymi celami, nie spodziewał się ataku od strony swojego spawna.
Surowe szkolenie, łut szczęścia, oraz wsparcie sojuszników zaowocowały tym, iż pędzący po wodzie hydroplan zdołał zniszczyć wrogi kuter.
Prujący fale z rykiem silnika F1M2 Reikan był już nie do zatrzymania - pilot powzioł dycyzję o ataku na kolejny, pobliski punkt.
Wybrał jednak inną drogę - postanowił nie odrywać się od spokojnego w tym miejscu morza...
... aż do spokojnego zacumowania przy molu na nieodległej wyspie.
I wszystko zakończyło by się szczęśliwie, gdyby nie przełamanie obrony przez wrogie niszczyciele.
Nawet tak mały cel, jak samolot młodego pilota nie stanowił problemu dla wprawionych w boju amerykańskich marynarzy.
I choć niektórzy próbowali, to nie odnosili tak oszałamiających sukcesów.
Aż któregoś pięknego dnia, jeden młody pilot postanowił powtórzyć sukces swego wielkiego poprzednika.
Po wzorcowym, wręcz podręcznikowym lądowaniu młody pilot z przerażeniem dostrzegł, że nie jest sam.
W ułamku sekund otworzył manetkę przepustnicy i hydroplan obrócił się w stronę przeciwnika.
Wróg, zajęty wymianą ognia z innymi celami, nie spodziewał się ataku od strony swojego spawna.
Surowe szkolenie, łut szczęścia, oraz wsparcie sojuszników zaowocowały tym, iż pędzący po wodzie hydroplan zdołał zniszczyć wrogi kuter.
Prujący fale z rykiem silnika F1M2 Reikan był już nie do zatrzymania - pilot powzioł dycyzję o ataku na kolejny, pobliski punkt.
Wybrał jednak inną drogę - postanowił nie odrywać się od spokojnego w tym miejscu morza...
... aż do spokojnego zacumowania przy molu na nieodległej wyspie.
I wszystko zakończyło by się szczęśliwie, gdyby nie przełamanie obrony przez wrogie niszczyciele.
Nawet tak mały cel, jak samolot młodego pilota nie stanowił problemu dla wprawionych w boju amerykańskich marynarzy.
Znam wszystkie możliwe pytania i wszystkie odpowiedzi.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
I jeśli mimo to je zadaję, to dlatego, że jest to - niestety - mój obowiązek.
Re: Odlotowe Morskie Opowieści: Latający Samuraj
Niech żyje Cesarskie Lotnictwo!!!
Kilo wody pod stopą!