Odlotowe Opowieści: Jak Finek Wellingtonem samoloty ganiał
: 12 maja 2020, 13:41
Był zwykły dzień... Trwały zacięte walki o Morze Arabskie. Królewskie Siły Lotnicze wysłały ciężki bombowiec z 4000 funtową bombą, aby wspomógł atak... i gdy samolot kierował się już do punktu zrzutu, Finek dostrzegł z boku przemykającą kropeczkę...
Na dalekim punkcie lądował wodnosamolot... A żeby mu ktoś skrzydła pourywał...
I stanąłem na dylemacie... Bombardować punkt B, czy C? Z jednej strony B atakuje Qbik, ale czy poradzi sobie z dwoma wrogami, w tym "Ruską Barką" (r) by Andrev. Z drugiej strony taka 4000 funtowa bomba rozszarpie wodnosamolot, nawet jak spudłuję... Nie, zadanie było proste. Qbik musiał zostać wsparty...
I zadanie wykonałem...
Ale ten wodnosamolot denerwował mnie... Miałem wracać do bazy, ale postanowiłem zrobić jeszcze przelot koszący... Gdy dostrzegłem plamkę na wodzie... Co to jest? - wytężałem wzrok - Wodnosamolot jest przecież z przodu...
Plamka ruszyła, odrywając się od wody... Catalina nie przyleciała sama...
Nadzieje, że to jakiś ociężały OS2U znikły, gdy zwinny Zero poderwał się do lotu, otwierając ogień... Catalina przestała być priorytetem. Tym stał się zero.
Próbowałem wykonać zwrot, aby utrudnić mu celowanie... jednak na razie to więcej pocisków trafiło w nas, niż we wroga... Jeden z silników zaczął dymić Szczęśliwie nie oberwał żaden strzelec...
Tylny strzelec pruł ze wszystkich luf, przeładował KM i pruł dalej...
I udało mu się. silnik ZERO stanął w ogniu i wróg odpadł z walki...
Pozbywszy się zagrożenia rozejrzałem się za Cataliną... Ta uciekała nisko nad wodą, w kierunku punktu B
Niczym ciężki myśliwiec ruszyliśmy do ataku... Nawet krztuszący się silnik dawał z siebie wszystko...
Pociski moich strzelców ostrzelały Catalinę, której pilot uznał, że wyląduje w punkcie B....
Czekała tam na niego niemiła niespodzianka...
Została zaatakowana z trzech stron... Od mojej strony, przelatującego obok myśliwca oraz Qbika, który rozerwał wodnosamolot z działka 40mm
Wtedy też mój silnik numer 1 odmówił posłuszeństwa... Ale zadanie zostało wykonane. Pozostało tylko dowlec się do bazy...
W tym samym czasie we wrogim Zerze stłumiono ogień i wrogi myśliwiec ruszył na ratunek.
Mimo uszkodzone silnika (a może właśnie dzięki niemu), niczym prawdziwy Ninja podszedł Qbika
I otworzył ogień... Z bardzo bliska...
Zbyt bliska nawet, co zakończyło jego dzieło, gdy rozbił się o kuter Qbika... A Qbik zastanawiał się, czy to była bomba, bo coś ich uderzyło i huknęło...
Czy historia kończy się szczęśliwie? Niestety. Z jednym silnikiem Wellington nie miał tyle mocy, aby dolecieć do majaczącej na horyzoncie bazy
Stracił stateczność nad wyspą....
Kończąc walkę z wynikiem 3 do 1 dla niebieskich.
Czy to koniec opowieści? Nie. Legenda o dzielnym Wellingtonie przetrwała... A tradycję kultywowała dalej jednostka Wesołych Bombardierów.
Zaczepiając wrogie samoloty, które napotkali podczas bitew...
Zwłaszcza tych, co mają ochotę na kolejną rundę...
Pokazując jednak wrogom, że wyszkolenie strzelców, jak i ilość i kaliber karabinów...
Mają znaczenie...
No i udowadniając, że Halifax, pomimo uszkodzonego jednego silnika...
Może wrócić do bazy!
Na dalekim punkcie lądował wodnosamolot... A żeby mu ktoś skrzydła pourywał...
I stanąłem na dylemacie... Bombardować punkt B, czy C? Z jednej strony B atakuje Qbik, ale czy poradzi sobie z dwoma wrogami, w tym "Ruską Barką" (r) by Andrev. Z drugiej strony taka 4000 funtowa bomba rozszarpie wodnosamolot, nawet jak spudłuję... Nie, zadanie było proste. Qbik musiał zostać wsparty...
I zadanie wykonałem...
Ale ten wodnosamolot denerwował mnie... Miałem wracać do bazy, ale postanowiłem zrobić jeszcze przelot koszący... Gdy dostrzegłem plamkę na wodzie... Co to jest? - wytężałem wzrok - Wodnosamolot jest przecież z przodu...
Plamka ruszyła, odrywając się od wody... Catalina nie przyleciała sama...
Nadzieje, że to jakiś ociężały OS2U znikły, gdy zwinny Zero poderwał się do lotu, otwierając ogień... Catalina przestała być priorytetem. Tym stał się zero.
Próbowałem wykonać zwrot, aby utrudnić mu celowanie... jednak na razie to więcej pocisków trafiło w nas, niż we wroga... Jeden z silników zaczął dymić Szczęśliwie nie oberwał żaden strzelec...
Tylny strzelec pruł ze wszystkich luf, przeładował KM i pruł dalej...
I udało mu się. silnik ZERO stanął w ogniu i wróg odpadł z walki...
Pozbywszy się zagrożenia rozejrzałem się za Cataliną... Ta uciekała nisko nad wodą, w kierunku punktu B
Niczym ciężki myśliwiec ruszyliśmy do ataku... Nawet krztuszący się silnik dawał z siebie wszystko...
Pociski moich strzelców ostrzelały Catalinę, której pilot uznał, że wyląduje w punkcie B....
Czekała tam na niego niemiła niespodzianka...
Została zaatakowana z trzech stron... Od mojej strony, przelatującego obok myśliwca oraz Qbika, który rozerwał wodnosamolot z działka 40mm
Wtedy też mój silnik numer 1 odmówił posłuszeństwa... Ale zadanie zostało wykonane. Pozostało tylko dowlec się do bazy...
W tym samym czasie we wrogim Zerze stłumiono ogień i wrogi myśliwiec ruszył na ratunek.
Mimo uszkodzone silnika (a może właśnie dzięki niemu), niczym prawdziwy Ninja podszedł Qbika
I otworzył ogień... Z bardzo bliska...
Zbyt bliska nawet, co zakończyło jego dzieło, gdy rozbił się o kuter Qbika... A Qbik zastanawiał się, czy to była bomba, bo coś ich uderzyło i huknęło...
Czy historia kończy się szczęśliwie? Niestety. Z jednym silnikiem Wellington nie miał tyle mocy, aby dolecieć do majaczącej na horyzoncie bazy
Stracił stateczność nad wyspą....
Kończąc walkę z wynikiem 3 do 1 dla niebieskich.
Czy to koniec opowieści? Nie. Legenda o dzielnym Wellingtonie przetrwała... A tradycję kultywowała dalej jednostka Wesołych Bombardierów.
Zaczepiając wrogie samoloty, które napotkali podczas bitew...
Zwłaszcza tych, co mają ochotę na kolejną rundę...
Pokazując jednak wrogom, że wyszkolenie strzelców, jak i ilość i kaliber karabinów...
Mają znaczenie...
No i udowadniając, że Halifax, pomimo uszkodzonego jednego silnika...
Może wrócić do bazy!