Odlotowe Opowieści: Gdyby nie Bob...
: 21 cze 2021, 13:40
To był piękny słoneczny dzień... Nasze siły atakowały właśnie w kierunku Essen, gdy ja, Mark w górnej wieżyczce i Bob w dolnym KMie polecieliśmy namieszać szkopom w szeregach...
Mark jako pierwszy dostrzegł jakiś ruch wzdłuż kanału. Zbliżyliśmy się i dostrzegliśmy kolumnę wojskową, kierującą się naprzeciw przyczółka... Ruszyliśmy do ataku...
I wówczas Mark zauważył zbliżające się samoloty. Nie przerywałem lotu koszącego, jednak wrogie samoloty zbliżały się szybko, otwierając ogień...
Wyrównałem lot, aby Mark mógł otworzyć ogień ze swoich dwóch karabinów...
Niestety ogień mógł prowadzić tylko Bob...
Ale udało mu się trafić Focke Wulfa, który wycofał się z walki...
Odbiłem świecą, aby Mark mógł użyć swoich karabinów...
Niestety, wróg trzymał się za nami, od strony brzucha...
I tylko Bob znów mógł bronić naszej maszyny...
Niespodziewanie pierwszy z myśliwców przerwał ogień...
Ale trzeci kontynuował natarcie...
I też atakował od spodu...
... gdzie bronił nas tylko karabin Boba.
Ponieważ wróg zaczął nas trafiać, zdecydowałem się na zanurkowanie i nabranie prędkości....
Wyglądało na to, ze wkrótce Niemiec nas dopadnie...
Całe nasze życie zależało od skuteczności Boba...
Odległość zmniejszała się...
A wróg nagle przestał strzelać. Wykorzystałem ten moment, aby zawrócić znad wrogiego terytorium, gdzie się za daleko zapuściliśmy...
... o dziwo wróg, ciągnąć dymiący ogon, nie powtórzył tego manewru.
Przez chwilę lecieliśmy spokojnie, ciesząc się, ze odpędziliśmy wroga.. I wtedy Bob zameldował: "Rozbił się! Nie widać spadochronu"
Wówczas myśleliśmy, że to nasze jedyne zestrzelenie, ale okazało się wkrótce, ze ze starcia z nami ocalał tylko jeden, uszkodzony Focke-Wulf.
A my wracając na swoją stronę zaatakowaliśmy jeszcze raz kolumnę wroga i powróciliśmy do bazy, gdzie czekały nas same pochwały
Dowództwo oceniło nasze działania na 2100 gwiazdek, z czego 1300 należało do Boba. Jego jednak bardziej ucieszyło potwierdzenie drugiego zestrzelania i fakt, że mógł ozdobić swoje stanowisko trofeami.
Tego dnia Bob był bohaterem. To on nas ocalił i dzięki niemu mogliśmy opowiedzieć tę historię...
Mark jako pierwszy dostrzegł jakiś ruch wzdłuż kanału. Zbliżyliśmy się i dostrzegliśmy kolumnę wojskową, kierującą się naprzeciw przyczółka... Ruszyliśmy do ataku...
I wówczas Mark zauważył zbliżające się samoloty. Nie przerywałem lotu koszącego, jednak wrogie samoloty zbliżały się szybko, otwierając ogień...
Wyrównałem lot, aby Mark mógł otworzyć ogień ze swoich dwóch karabinów...
Niestety ogień mógł prowadzić tylko Bob...
Ale udało mu się trafić Focke Wulfa, który wycofał się z walki...
Odbiłem świecą, aby Mark mógł użyć swoich karabinów...
Niestety, wróg trzymał się za nami, od strony brzucha...
I tylko Bob znów mógł bronić naszej maszyny...
Niespodziewanie pierwszy z myśliwców przerwał ogień...
Ale trzeci kontynuował natarcie...
I też atakował od spodu...
... gdzie bronił nas tylko karabin Boba.
Ponieważ wróg zaczął nas trafiać, zdecydowałem się na zanurkowanie i nabranie prędkości....
Wyglądało na to, ze wkrótce Niemiec nas dopadnie...
Całe nasze życie zależało od skuteczności Boba...
Odległość zmniejszała się...
A wróg nagle przestał strzelać. Wykorzystałem ten moment, aby zawrócić znad wrogiego terytorium, gdzie się za daleko zapuściliśmy...
... o dziwo wróg, ciągnąć dymiący ogon, nie powtórzył tego manewru.
Przez chwilę lecieliśmy spokojnie, ciesząc się, ze odpędziliśmy wroga.. I wtedy Bob zameldował: "Rozbił się! Nie widać spadochronu"
Wówczas myśleliśmy, że to nasze jedyne zestrzelenie, ale okazało się wkrótce, ze ze starcia z nami ocalał tylko jeden, uszkodzony Focke-Wulf.
A my wracając na swoją stronę zaatakowaliśmy jeszcze raz kolumnę wroga i powróciliśmy do bazy, gdzie czekały nas same pochwały
Dowództwo oceniło nasze działania na 2100 gwiazdek, z czego 1300 należało do Boba. Jego jednak bardziej ucieszyło potwierdzenie drugiego zestrzelania i fakt, że mógł ozdobić swoje stanowisko trofeami.
Tego dnia Bob był bohaterem. To on nas ocalił i dzięki niemu mogliśmy opowiedzieć tę historię...