Otóż, podczas jednej z bitew jeden z włoskich krążowników naszej eskadry, tak bardzo był zajęty walką z lekkimi krążownikami, że nikt z oficerów nie dostrzegł, że zbliżali się na zasięg rzutu kamieniem do wrogiego pancernika kieszonkowego...
Co bardziej zaskakujące, pancernik kieszonkowy nie ograniczył się do klasycznego ataku, ale zaatakował też nasz krążownik z torped...
Z bardzo bolesnym skutkiem...
No i nam, na okręcie Trento, przyszło zmierzyć się z tym potężnym okrętem... Jak to mówią... "Jak Kuba Bogu...", więc i my posłaliśmy wrogiemu pancernikowi torpedy.
Pierwsze trafienie uderzyło w wyrzutnie torpedowe na rufie, ale nie zrobiło to na pancerniku kieszonkowym większego wrażenia...
Gdyż wyrzutnie były puste... Gdy spoglądasz w ciemność, ciemność spogląda na ciebie... I gdy ty torpedujesz Grafa Spee, on torpeduje ciebie... Szczęśliwie zmieniliśmy kurs...
Za to nasza druga salwa była idealnie wycelowana...
W samo okienko.
I w ten sposób okręt 4.7 pokonał okręt 5.7, zemścił się za zatopienie sojusznika, pokonał wroga z zasadą "ranga nie ma znaczenia" i pokazał, że torpedy, to jednak ważny element bitwy

Koniec