-Panowie. Koniec seansu. Minęli nas. Musimy czekać, aż Kocur wróci.
Wrócił szybciej, niż się spodziewano. Około 5:15 Tomasz Kazański odezwał się w radio. Andrzej gonił wrogą formację, a Tomasz wracał do Aleksandrowic. Okazało się, ze Niemcy wracali na północ od Śląska i gdy dowódca lądował w Aleksandrowicach opuszczali granicę Polską z Andrzejem na ogonie. Podporucznik Kazański udał się do "Centrum dowodzenia" z miną wskazującą brak entuzjazmu. Andrzej wrócił niecałe pół godziny później i idąc do dowódcy też miał minę, jakby właśnie jadł cytrynę.
Wkrótce dało się dowiedzieć dlaczego, choć głównie z opowieści kaprala Zaniewskiego.
Dogonili formację 4 samolotów nieprzyjaciela w okolicy Olkusza, gdy ta wracała od Krakowa. Jeden z tych samolotów leciał wyżej od innych i Piotr właśnie go śledził, gdy okazało się, że to nie samolot zwiadowczy, a ciężki, dwusilnikowy Messerschmitt. Wykorzystując przewagę szybkości, odciągnął Piotra, po czym zanurkował i prawie staranował w nurkowaniu samolot podchorążego Barana, po czym odleciał do odlatujących bombowców. Piotr dodał:
-Jakby atakował, to mógłby strącić chorążego. W nurkowaniu te dwusilnikowe maszyny są skuteczniejsze od naszych... Ale w kołowej nie miałby szans. Tak duża maszyna jest raczej ociężała.
Po czym opowiedział ciąg dalszy... Taki jak zawsze. Lecieli za nieprzyjacielem, który był szybszy, aż do granicy... I tak kończyło się kolejne "przechwycenie".
Gdy o 8:00 Mikołaj kończył poranny dyżur, zauważył, że przez cały dyżur nie widział w ogóle podporucznika Skibińskiego, który miał stać w rezerwie, za to dowódca zasadzki, cały czas był w gotowości do lotu. Tajemnica rozwiązała się tuż po 8:00, gdy pod budynek podjechał motocykl i czarny samochód, a jakiś żołnierz z Tomaszem zamknęli się w biurze. Mikołaj zauważył, że samochód zatrzymał się dalej, tuż przy ciężarówkach, a mechanicy zaczęli go oblegać. Zbliżył się i zauważył, że był to czarny, lśniący Mercedes, a o jego koło zapasowe opierał się podporucznik Skibiński podrzucając w górę kluczyki do samochodu, wyjątkowo dumny z siebie. Okazało się, że w związku z mobilizacją dla dowództwa Zasadzki zarekwirowano tego Mercedesa.
Bronek rzucił -Tylko nie zepsujcie go, nim Tomasz go obejrzy - i szybkim krokiem skierował się do budynku Aeroklubu
Szeregowy Krieger mruknął:
-Auta załatwiają, a ostrzelania hitlerowców już nie...
Ciąg dalszy zagłuszył głośny śmiech podchorążego Barana, któremu chyba wrócił humor i choć miał teraz stać na dyżurze, sugestywnie podniósł dłoń z talią kart i zapytał:
-Ma ktoś ochotę na partyjkę?