Rozdział II: Z armią "Kraków"
1 września 1939, lądowisko w Balicach
Słońce wyjrzało właśnie spoza pagórków z nieba, z którego wiatr przeginał na zachód ciężkie chmury. Dyżurujący piloci właśnie zbijali pierwszą ławkę, a Ludwik ciął drzewo na kolejne nogi dla drugiej ławy, gdy dostrzegł, że Tadeusz Arabski coś wskazuje w niebo Feliksowi i Janowi. Przerwał pracę i usłyszał nowy w tej okolicy dźwięk. Narastający, metaliczny huk silników lotniczych. Podążył za palcami Tadeusza i dostrzegł na błękitnym niebie dwie grupy po około 10 dwusilnikowych maszyn, lecące jedna za drugą w wyrównanym szyku. Grube skrzydła, dwa silniki i ogony były jedynym, co można było z nich wyróżnić. Wykreślało to zwiadowcze Dorniery z listy potencjalnych maszyn. Podszedł do pozostałych, aby lepiej słyszeć o czym mówią piloci, przyglądając się formacji.
Jan coś powiedział niezrozumiane na co Tadeusz odpowiedział:
-Chyba Łosie jakieś ćwiczenia przeprowadzają. Fajno lecą, prawie skrzydło w skrzydło, zupełnie jak na defiladzie.