R3 - pchor. Andrzej Baran - Pod Lublinem
: 14 lis 2023, 21:22
Rozdział III: Pod Lublinem
3 września 1939, niebo nad Wieprzem
17 maszyn myśliwskich z Krakowskiego dywizjonu myśliwskiego zbliżało się do Wieprza. Ile to historii było związanej z tą rzeką, ale najważniejszy dla lotników był fakt, że to wzdłuż ujścia tej rzeki do Wisły były rozmieszczone obiekty szkoły orląt. To tutaj Andrzej szlifował swoje umiejętności, tutaj pokazywał na co go stać. Zbliżanie się do Dęblina przywoływało miłe wspomnienia, milsze, niż widok dymu pożarów nad Sandomierzem, czy pojedynczych pożarów po wsiach. Cały kraj wydawał się być atakowany przez Luftwaffe. Do tego, że nie wszystko jest w porządku, dołączył się głos kapitana Sędzielowskiego
-Groty! Nie udaje się nawiązać połączenia z lotniskiem. Przygotować się na zataczanie kręgów nad Podlodowem.
Andrzej spojrzał na wskaźnik paliwa. Miał wystarczające zapasy, aby wrócić nawet do Krakowa, więc kręgi mogli zatoczyć.
- Dlaczego milczą ? - zapytał podporucznik Gwarczyński
-Nie wiem - odpowiedział kapitan Sędzielowski - Zaraz zobaczymy.
Minęli drogę Dęblin-Kock i obniżali lot, zbliżając się do lądowiska. Kapitan zszedł niżej i zatoczył krąg nad lądowiskiem. Nie było widać nikogo na obszarze lądowiska. Pole startów wyglądało na nienaruszone. Walerian odezwał się w radio:
-Dęblin też milczy. Poruczniku Gwarczyński. Sprawdźcie, czy można wylądować!
- Przyjąłem - odpowiedział Ludwik i szybko położył się na prawe skrzydło odłączając się od grupy, kierując się nad lądowisko. Przez chwile latał z kapitanem dokoła lądowiska na niskiej wysokości, po czym zaczął się wznosić i zameldował:
- Lotnisko puste bez ruchu, nie zauważyłem śladów zniszczeń. Proszę o zezwolenie na lądowanie jako pierwszy...
- Zezwalam. - odpowiedział Walerian.
Ludwik jako pierwszy podszedł do lądowania, śledzony przez większość pilotów. Jego maszyna dotknęła wysuszonej ziemi, zbiła tuman kurzu, po czym potoczyła się dalej, elegancko zatrzymując się przy czymś, co wyglądało na drogę do lasu. Lotnisko dalej wyglądało na opuszczone. Nawet jak ktoś by bał się latających maszyn, to teraz powinien dostrzec, że tu są swoi... Ale nikt nie wychodził do toczącego się po pasie samolotu. Ludwik odezwał się ponownie:
- Lądowisko puste wyschnięte, miejscami mocno podbija na pasie. Od razu po wyhamowaniu, kołować w kierunku linii drzew. Spróbuję nas ustawiać...
Walerian powiedział:
-Najpierw uszkodzeni. Groty?
Kapitan Sędzielowski odpowiedział:
-Grot 5 [czyli Feliks]. Lądujecie.
Feliks jako kolejny odłączył się od grupy, śledzony przez większość pilotów. Andrzej co chwila łapał się, że musi pilnować nieba, gdyż jest w osłonie i o fakcie lądowania Feliksa usłyszał, gdy kapitan zapytał:
-Feliks? Wszystko gra? - odezwał się kapitan Sędzielowski - Można puszczać następnego?
- Tak przetrwałem, sadzajcie następny - odpowiedział Feliks.
-Mikołaj, teraz.... - powiedział kapitan i nagle dodał - Poczekajcie. Radio! Dam mu znać.
I zaczął zbliżać się maszyny pilotowanej przez podchorążego Skarbka. Andrzej tymczasem rzucił okiem na lądowisko i dostrzegł, jak samolot Feliksa toczy się w kierunku lasu...
Jeżeli jakiś dywersant był w pobliżu, to na pewno dostrzegł już dywizjon, zataczający koła nad dobrze przecież znanym wszystkim lądowiskiem...