Aktywację użytkowników dokonuje tylko Admin po informacji na Discordzie Uwaga !!! Google / Gmail blokuje korespondencję z forum Archiwum forum PolishSeamen - tylko do odczytu Zapraszamy na serwer głosowy DISCORD |
R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Moderator: PL_CMDR Blue R
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
-Całkiem dobrze, panie poruczniku - odpowiedział kapral - Wziąłem karabin i kilka łódek, ale mam nadzieję, że nie będzie potrzebne, to jednak tylko Mauser. - powiedział pomagając wsiąść Ludwikowi, po czym sam zajął miejsce kierowcy i odpalając silnik zapytał:
-Dokąd jedziemy, panie poruczniku?
-Dokąd jedziemy, panie poruczniku?
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
- Jedziemy do Radzynia i musimy dostać się tam szybko.
Naszym celem jest stacja na której stoją cysterny. W każdej chwili mogą odjechać. Tak więc ruszajmy
Naszym celem jest stacja na której stoją cysterny. W każdej chwili mogą odjechać. Tak więc ruszajmy
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Ruszyli najpierw do Włodawy, a następnie przez małe wioski prosto na Radzymin. Ludwik miał pewne wątpliwości, czy kierowca wybiera najlepszą trasę, ale każdy mostek stał i z każdą chwilą zbliżali się coraz bardziej do Parczewa, który już minęli wczesną nocą.
Była 22:45, gdy kierowca zatrzymał ciężarówkę pod stacją Beldno, a przed nimi był ciemny tor... Ale w tej ciemności ocenić, czy dalej stoją na bocznicy cysterny, nie można było ocenić. Kierowca powiedział, nie wyłączając silnika:
-Panie poruczniku, podniosę osłonę reflektora, a pan niech wtedy przełączy tutaj na moment. Oświetlimy jasno na moment, to sobie zębów w tej ciemności nie wyłamiemy niepotrzebnie... Czy mam brać broń i idziemy wzdłuż torowiska?
Była 22:45, gdy kierowca zatrzymał ciężarówkę pod stacją Beldno, a przed nimi był ciemny tor... Ale w tej ciemności ocenić, czy dalej stoją na bocznicy cysterny, nie można było ocenić. Kierowca powiedział, nie wyłączając silnika:
-Panie poruczniku, podniosę osłonę reflektora, a pan niech wtedy przełączy tutaj na moment. Oświetlimy jasno na moment, to sobie zębów w tej ciemności nie wyłamiemy niepotrzebnie... Czy mam brać broń i idziemy wzdłuż torowiska?
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
- Czekajcie , zgaście silnik ! Najpierw podejdziemy kilka metrów bliżej i będziemy nasłuchiwać. Przeładuj broń, ale ostrożnie.
Noc nas okryje , ale musimy pare minut przeczekać aby oczy się przyzwyczaiły. Później wrócimy do ciężarówki i zobaczmy.
Noc nas okryje , ale musimy pare minut przeczekać aby oczy się przyzwyczaiły. Później wrócimy do ciężarówki i zobaczmy.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Przycupnęli kilka metrów od ciężarówki i wsłuchiwali się w ciszę. Tylko świerszcze... Jakby byli na łonie natury w środku letniego obozu... Tory wydawały się puste i ciche i Ludwik nie widział, przynajmniej tam, dokąd sięgał jego wzrok, niczego... Choć nie był pewny, czy tam dalej nie stoi coś...
Wtem dostrzegł światełko za plecami. Żołnierz też je dostrzegł, powoli obracając się w stronę światełka... Pojedyncza, przyciemniona latarnia zbliżała się wzdłuż torów od południowej strony. Nie był to jednak pociąg. Ktoś musiał iść wzdłuż torów w ich stronę.
Kapral Kubas sprawdził, czy karabin jest gotowy i szepnął:
-Osłaniać pana?
Wtem dostrzegł światełko za plecami. Żołnierz też je dostrzegł, powoli obracając się w stronę światełka... Pojedyncza, przyciemniona latarnia zbliżała się wzdłuż torów od południowej strony. Nie był to jednak pociąg. Ktoś musiał iść wzdłuż torów w ich stronę.
Kapral Kubas sprawdził, czy karabin jest gotowy i szepnął:
-Osłaniać pana?
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Ludwik wyciągnął pistolet przeładował go po cichu i ręką "dobił" zamek upewniając się, że nabój został załadowany
- Osłaniaj mnie ! Podejdą bliżej zapytamy kim są, bądź z boku żeby cię odrazu nie zauważyli.
Ruszyli w kierunku światła. Gwarczyński czuł strach, przez chwilę zadrżały mu ręce, ale radził sobie z tym. Strach go nie paraliżował, a wyostrzał jego zmysły, adrenalina uderzyła. Jest inaczej niż w powietrzu, ale znał to i doświadczył tego nie raz.
Tego się nie zapomnia jak jazdy na rowerze.
- Osłaniaj mnie ! Podejdą bliżej zapytamy kim są, bądź z boku żeby cię odrazu nie zauważyli.
Ruszyli w kierunku światła. Gwarczyński czuł strach, przez chwilę zadrżały mu ręce, ale radził sobie z tym. Strach go nie paraliżował, a wyostrzał jego zmysły, adrenalina uderzyła. Jest inaczej niż w powietrzu, ale znał to i doświadczył tego nie raz.
Tego się nie zapomnia jak jazdy na rowerze.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Pierwsze, co dostrzegł w posturze zbliżającego się, to czapkę... Wyglądała trochę jak rogatywka, ale było w posturze zbliżającego się coś niewojskowego... Po chwili był w stanie rozróżnić więcej szczegółów kolejowego munduru... zwłaszcza, gdy ów człowiek zaczął świecić w stronę ich ciężarówki, jakby sprawdzał, kto to po nocy przyjechał na to miejsce...
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Ludwik nie czekał dłużej i musiał wykorzystać element zaskoczenia.
- Stać ! Ręce do góry,kolejarzu !
Słowa zostały wypowiedziane cicho, ale stanowczo.
Broń automatyczne uniosła się w rękach Ludwika, ale nie na postać która stała przed nim. Tylko w mrok na wypadek jakby trzeba było odpowiedzieć natychmiast ogniem.
- Stać ! Ręce do góry,kolejarzu !
Słowa zostały wypowiedziane cicho, ale stanowczo.
Broń automatyczne uniosła się w rękach Ludwika, ale nie na postać która stała przed nim. Tylko w mrok na wypadek jakby trzeba było odpowiedzieć natychmiast ogniem.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Efekt był prawidłowy. Kolejarz podniósł ręce i w świetle latarni Ludwik mógł teraz dostrzec jego twarz... zgodnie z oczekiwaniem była ona przestraszona jak powinna być każda cywilna osoba, która nagle znajdzie się sam na sam z uzbrojonym napastnikiem... choć w przypadku Ludwika było ich dwóch...
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
- Kto jest jeszcze z wami ? Mów bo zaraz poleci seria z Rkm-u !
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
[toczone na Discordzie]
-Jestem sam - odpowiedział kolejarz - Pilnuję tutaj stacji.
-Nic wam się nie stanie. - odezwał się Ludwik - Jeśli macie Polskę w sercu to jesteśmy po tej samej stronie. Jestem porucznik Grociński z Grupy Dywersyjnej "N" w chwili obecnej przydzielony do Armii Lublin. Szukamy paliwa, a w zasadzie cystern które tu były jeszcze za dnia. Gdzie pojechały i kto je miał odebrać ? Mówicie wszystko co wiecie i co słyszeliście oraz kto się tu kręcił.Sprawa jest poważna, obawiamy się że paliwo znajdujące się w środku nie jest prawdziwym paliwem.
-Panie poruczniku, o to paliwo to za dnia chyba z tuzin osób pytał. - kolejarz był bardzo gadatliwy, mówił szybko i widać było, że strach w chwili obecnej nie był mu obcy - Co kilka godzin, ktoś tu przybywał i pytał, ale nie wiem kto, mnie wtedy tu nie było, kolega co miał popołudniowy dyżur opowiadał. Nie wiem gdzie one ostatecznie pojechały. Wczoraj rano tak jak pan jakiś lotnik kazał je przetoczyć do Chełmu, ale potem jak pojawili się kolejni, to nie wiem, kto w końcu je wziął... Może nawet wzięli je ci, którzy je tu zostawili dwa dni temu. Przez cały dzień nie dało się ich ruszyć. Na południu i północy Hitlerowcy rozwalili tory. Nie było ani pociągów, ani łączności. Dopiero kilka godzin temu przyjechała tu lokomotywa specjalnie po te wagony i chyba zabrali je w stronę Łukowa, ale nie dam rady powiedzieć dokąd stamtąd je wyślą. To już trzeba by tam pytać.
-Kto te cysterny tu przywlókł ? Do Łukowa tory całe ?
-Chyba tak. O ile znów czegoś nie zbombardowali. Wtedy gdzieś znów utknęły... pociągów żadnych nie puszczono na Lublin, więc nie wiem.
Kto je tu przywlókł i skąd? - dopytywał się Ludwik
-Nie wiem. Jak przyszedłem na służbę już były. Po nalocie pociąg tu wrócił, zostawił wagony i pojechano sprawdzać przejezdność i nie wrócili... tyle o nich wiem. Marek wtedy był na dyżurze, mieszka tam - wskazał w ciemność, która kryła śpiącą wioskę - On może coś wiedzieć.
To wszystko dziękuję za pomoc. - po czym powiedział - Teraz odwróćcie się i klęknięcie i zaczekajcie w takiej pozycji dopóki nie odjedziemy.
Ruszyli w kierunku Łukowa starając się jechać przy torach. Czas gonił, a te informacje pozwoli im na zawężenie poszukiwań. Przebijali się przez ciemny las, potem jechali wzdłuż pól drogami, którymi w ostatnich latach pewnie nie poruszał się żaden pojazd motorowy. Tory ciągnąc się na nasypie oddaliły się w kierunku mostka, którym przeszły na drugą stronę strumienia. Oni zaś minąwszy wioskę, zaczęli zbliżać się do Łukowa... i tam, na rogatkach miasta, po raz pierwszy napotkali wojsko.
Żołnierz wyszedł na drogę i gestem nakazał zatrzymać pojazd, po czym podszedł do szoferki i zapytał:
-Dokąd jedziecie?
Kapral odpowiedział:
-Na stację w Łukowie. Mamy zabrać paliwo dla jednostki.
Żołnierz oświecił latarką twarze , zasalutował widząc Ludwika i zapytał:
-Skąd jedziecie? Nie lepiej było drogą, niż tymi opłotkami?
-Nie lepiej bo nie jedziemy na biwak żołnierzu. Którędy na stację i czy oprócz stacji są tu bocznicę? - zaczął dopytywać się Ludwik
-Tak. Kilka zakładów przy stacji ma bocznice. Ze stacji idą tory w każdą stronę łatwo trafić. A do samej stacji, to do szosy i w prawo, a potem przy rynku pierwsza w prawo... na wylocie z rynku stoi Bofors, ciężko przegapić. Wylot między Boforsem i kościołem... - żołnierz odsunął się mówiąc te słowa, jakby nie miał ochoty zatrzymywać ciężarówki ani chwili dłużej.
Dziękujemy ! Wszystkiego dobrego
I Ludwik nakazał kierowcy jechać od razu na stację. Dlaczego ? Ano dlatego, że jeśli pociąg przejechał dalej to będę o tym wiedzieli tak samo jeśli lokomotywa nie przekraczało stacji.
W czasie jazdy Ludwik zwrócił się do kaprala
To z tym kolejrzam.. świetnie się spiśaliscie jesteście bardzo opanowani i wiecie co robić
-Nie wiem, czy ten wartownik wiedział, panie poruczniku. Jakbyśmy dywersanty byli, to byśmy całkowicie wpuszczeniu tu byli. - powiedział, gdy mijali wylot z rynku, między Kościołem i Boforsem. Droga dalej prowadziła do torów i tuż przed zamkniętym przejazdem, skręcili w stronę stacji dojeżdżając do placu przed dworcem.
Pomimo nocnej pory tutaj ruch był dość znaczny, plac zapełniony był wózkami, powozami i samochodami, a jakiś pociąg właśnie opuszczał stację, której pilnowali jacyś żołnierze. Niemniej na stacji musiał być jakiś zawiadowca...
Ludwikowi bardzo spodobała się postać kaprala. Do tego stopnia , że obiecał sam sobie wypicie "flaszki" z kapralem. Ale jeszcze mu o tym nie powiedział.
Powiedział mu za to co innego.
Nasze działania opieramy o nie wiedzę naszych rozmówców oraz manipulację. Przyświeca nam cel jakim jest zdobycie paliwa dla naszej jednostki aby dalej kontynuować walkę z wrogiem. Jak już będzie gorąco , ale tak naprawdę gorąco mów prawdę i że zostałeś zmuszony przeze mnie do takich działań. W najgorszym wypadku moja osoba najwyżej posiedzi w celi parę dni.
A teraz chodźmy znaleźć kierownika tego bur*...yy zamiesznia, i dowiedzmy się gdzie są cysterny.
Szczęśliwie Ludwik nie musiał iść tam, gdzie byli najgęściej rozstawieni wartownicy, gdyż kolejarze mieścili się na drugiej części stacji. Pokój wyglądał jak powiększony namiot odpraw, w którym omawiali loty. Nawet na środku była mapa, a wartownicy znudzeni siedzieli po kątach. Brakowało tylko radiostacji. Kilku kolejarzy odbierało od zawiadowcy jakieś kartki, inni oddawali mu, a on coś zapisywał. A raczej odkreślał, bo na większej kartce skreślał jakieś kwadraty ułożone w rzędach.
-Trzynaście, tak? - zapytał innego kolejarza i po potwierdzeniu skreślał kratki i powiedział - Powinno zostać osiem. To z piątym będzie czternaście. Sprawdźcie, czy się zgadza!
Kolejarz, który stał przed Ludwikiem wziął kartkę i ruszył w stronę stacji, a wąsaty zawiadowca poprawiając okular spojrzał na Ludwika i zapytał:
-Tak, panie oficerze?
Ludwik przez kilka sekund stał cicho. W jego głowie trwała batalia w jakim kierunku iść dalej. Postanowił kontynuować to co już rozpoczął.
-Nazywam się Grociński i przysyła mnie sztab. Chcielibyśmy uzyskać informację o pociągu, a w zasadzie o składzie który posiada 3 cysterny rzekomego paliwa.
Zdaję się że dzisiaj ruszył w tym kierunku z Radzynia.
-Z Radzynia?... a, kojarzę, że ze sztabu kazali zabrać te cysterny. Zaraz po tym jak naprawiono tory, zabraliśmy je i potem zabrano je na wschód. Nie wiem tylko czy do was, czy na którąś ze stacji po drodze. Mamy tu niezły korek i do rana musimy opróżnić stację. Szczęśliwie Hitlerowcy nie nalecieli nas wczoraj, bo rozbijając tory po obu stronach uwięzili tu wszystkie transporty, a i Siedlce miały problem. Musicie sprawdzić w Brześciu lub po drodze. Nie mamy łączności z innymi stacjami, to nawet nie mam potwierdzenia, co i dokąd dotarło. Do Brześcia? To sztab Lublin nakazał?
-Sztab z Lublina? Nie, z Brześcia kazali. Wy z Lublina jesteście?
-My jesteśmy tak naprawdę z Warszawy ale działamy pod sztabem Lublin
Kolejarz spojrzał na Ludwika i powiedział:
-To nic mnie od was nie wiadomo. Ani, czy tory są całe, ani czy można do was coś słać. Musiałby pan to ustalić z kapitanem Malinowskim, on tu komendaruje. - skinął w stronę stacji, gdzie Ludwik widział wcześniej większą liczbę wartowników - Nam kazał słać wszystko co się da na wschód, panie poruczniku.
-Nie to mamy na myśli, cysterny poszły na wschód z Radzymina tak ? Kierunek Brześć? Gdzie najbliższa stacja po drodze gdzie mogły się zatrzymać? Gdzie po drodze mogę uzyskać informację gdzie to dalej poszlo ?
-Międzyrzecz lub Biała, a jak dalej to raczej już Brześć. Nie sądzę, aby gdzieś indziej to mogło dotrzeć
Ludwik podziękował i jak zawsze życzył swojemu rozmówcy "Wszystkiego Dobrego ".
Po czym ruszył w dalszą podróż na wschód. Jeśli nie uda mu się złapać cystern w Międzyrzeczu to dalsza podróż nie ma sensu. Z tego co wiadomo to paliwo należy do Garnizonu Brześć i albo o tym sztab Lublin wie albo i nie. Jedno jest pewne paliwo utknęło i teraz wraca do właściciela albo oznacza to że wojsko zaczęło już ewakuację na wschód.
1:23 - Stacja w Międzyrzeczu
Ciężarówka zbliżała się do bocznicy i ku radości Ludwika w słabym świetle reflektorów dostrzegł, że coś stało na bocznicy... Jakieś wagony... I wtem jakaś latarka zaczęła ich oświetlać... Ktoś stojący na poboczu najwyraźniej sprawdzał kto jedzie. I rzeczywiście wartownik dał znak zatrzymania i podchodząc pod szoferkę zapytał:
-Dokąd jedziecie?
-Za pociągiem który transportował trzy cysterny. - powiedział Ludwik - Wiecie coś na ten temat?
Żołnierz pokręcił głową i powiedział:
-Nie liczyłem wagonów. Ale co się da jedzie na wschód... - skinął na pociąg -Znaczy myślicie, że to ten?
Ale Ludwik dostrzegł coś więcej. Tam za żołnierzem... Coś tam było w mroku... Bunkier? I to co wystawało w kierunku Ludwika, to raczej nie był kij od miotły...
-Musimy podejść wartowniku. Nie jestem w stanie dostrzec nic poza tym że coś tam stoi.
-Chwilkę - spojrzał w ciemność i krzyknął - Piotrek! Sprowadźcie dowódcę. eeee.... zaraz! - zwrócił się znów do Ludwika - Pan z jakiej jednostki, poruczniku?
-Z samego sztabu Armii Lublin. Porucznik Gwarczyński. - Tu Ludwik wrócił do swojego nazwiska na wypadek jakby miał ukazać swoją książeczkę wojskową.
-Piotrek! Porucznik ze sztabu z Lublina chce do pociągu się dostać!
Ktoś z ciemności odpowiedział i Ludwik dostrzegł, jak jakaś postać ruszyła w stronę pociągu. Tymczasem wartownik powiedział:
-Musicie chwilę zaczekać, mamy rozkaz nikogo nie wpuszczać... ale nikogo się spodziewaliśmy się tu po nocy. Ja bez rozkazu wpuścić nie mogę.
Bardzo dobrze ! Co teraz wymyślisz głupku? - to pytanie przeplatało się z tysiącem innych w głowie porucznika.
Minęła dłuższa chwila, gdy "Piotrek" wrócił z dowódcą, którym okazał się dość starszy mężczyzna w mundurze podporucznika. Zasalutował na powitanie i powiedział:
-Porucznik Kujawski, zastępca dowódcy pociągu. Chcecie zobaczyć te wagony na bocznicy?
-Porucznik Gwarczyński Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w chwili obecnej oddelegowany do Armii Lublin.
Chciałbym wiedzieć czy są tu cysterny panie poruczniku.
-Cysterny? Nie. Paliwa i amunicje kierujemy dalej. Tu zatrzymaliśmy paki i skrzynie. Te można będzie za dnia przewieźć, amunicji i benzyny nie radziłbym.
-Jak dalej ? Na Brześć czy Biała Podlaska ? Interesuje nas ostatni transport trzech cystern z paliwem. Ruszyły one ze stacji w Radzynie
-Trzech z Radzyna? - podrapał się po głowie - Musielibyście cofnąć się do Łukowa. Tam wyprawiają pociągi, to może będą wiedzieć dokąd. W Białej jest duża bocznica, to może tam... Pod Brześciem jest ruch jednym torem, to w Białej raczej je zatrzymano.
-Stamtąd jedziemy. Oni nie wiedzą, nie mają w sumie kontroli nad tym co się dzieję. Wy macie pod sobą pociąg pancerny?
-Tak. - odpowiedział porucznik Kujawski i nagle zastanowił się - A o co chodzi?
-Wy też ruszacie na wschód? Na Brześć?
Podporucznik nagle jakby zmarszczył czoło i zapytał:
-A wy nie szukacie trzech cystern przypadkiem?
-My ? My panie poruczniku szukamy wrogów naszej ojczyzny. A obecnie wykonujemy zadanie polegające na ochronię przed dywersją i sabotażem.
Jedziemy dalej !
I jeszcze jedno, to jest kur** pociąg pancerny, to dajcie do cholery rozkaz wartownią aby legitymowali wszystkich. Jest wojna przecież ! - Ludwik odwrócił się i powiedział do kierowcy: -Kierunek Biała Podlaska ruszamy!
Ale wtedy porucznik Kujawski powiedział głośno:
-STAĆ! Poruczniku. Chyba musicie zobaczyć się z kapitanem i to bezzwłocznie.
-Jakim kapitanem i ile to potrwa ? - zapytał Ludwik
-Jak to jakim? To wy nie wiecie, gdzie prowadzicie ochronę? Byliście przecież w Łukowie, to nie wiecie kto tutaj stacjonuje? Przyjeżdżacie do przypadkowych jednostek wypytywać je o ruch wojsk i pociągów?
-A co jeśli odpowiem wam , że po części jest tak jak wy mówicie. I kto powiedział, że wykonujemy ochronę związana z tym obszarem ? Nas interesują tylko te cysterny a konkretnie ich zawartość. Interesuja nas w takim stopniu, że za nimi jeździmy już od kilku dni. Panie poruczniku. Prowadźcie do tego kapitana !
1:45
Gdy ruszyli dalej, Ludwik mógł lepiej zobaczyć ten "bunkier"... gdyby nie gąsienice, tankietka mogłaby w zasadzie za taki bunkier robić. Doszli do bocznicy, wspięli się na nasyp i weszli za stojący na pierwszej linii pociąg... i tutaj dopiero Ludwik mógł dostrzec że na jednym z sąsiednich torów stał pociąg pancerny z charakterystycznymi zaokrąglonymi pancernymi obudowami. W trzecim wagonie otworzono drzwi i wpuszczono Ludwika dość ciasnego przedziału, w którym czekał na niego kapitan i dwóch żołnierzy. Porucznik powiedział:
-Panie kapitanie. Porucznik twierdzi, że szuka cystern dla sztabu Armii Lublin, ale zaczął wypytywać o pociągi idące na wschód, czy wycofujemy się, wspominał też, że ochrania przed dywersją i sabotażem, zaczął pouczać wartowników o pilnowaniu, choć na metr nie puścili go do pociągu... No i ogólnie coś to nie trzyma się kupy.
Kapitan zapalając papierosa powiedział:
-Poruczniku? O co chodzi? Skąd to zamieszanie? - pytał Ludwika
-Muszę przyznać robi wrażenie ta wasza "ciuchcia" - "wszystko albo nic, a jak już wszedłeś w gówno to co ci szkodzi ubrudzić się dalej" pomyślał Ludwik i kontynuował swój teatr. - No ale nie o tym będziemy tu rozmawiać. Pozwólcie że i ja zapalę... Niech pan kapitan , zostawi sobie jednego czy dwóch żeby czuł się pan bezpiecznie. Nawet może trzymać mnie na muszce. Bo to co chcę przekazać panu zna tylko kilka osób w tym kraju.
Porucznik Kujawski powiedział:
-Widzi pan kapitanie?
Kapitan podając ognia Ludwikowi powiedział:
-Możecie mówić. Tym tutaj ufam bezgranicznie.
-Dziękuję. Tak naprawdę mam was głęboko w poważaniu panowie - zatrzymał się tu na chwilę - Normalnie kazał bym panu kontaktować się z dowódcą i czekać na przypuszczenie, ale czas goni.
Jestem porucznik Gwarczyński z Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Wydział IIc. Ale pewnie nie wiele to wam mówi. To takie połączenie terenowe różnych wydziałów wywiadu i kontrwywiadu. Pokrótce realizujemy zadania w terenie.
Dostaliśmy cynk.... a w zasadzie powiem inaczej. Kilka dni temu w Polsce spadło kilka naszych samolotów zaraz po wystartowaniu. Uznali to za wypadek, że woda w paliwie że opiłki ciała obce. Natomiast udało nam się zbadać to paliwo, a w zasadzie jego resztki.- Ludwik spojrzał się gdzie może strzepnąć popiół - Paliwo okazało się sabotażem przeprowadzonym przez wroga. I jest to zmodyfikowana chemicznie mieszanka która działa z opóźnionym skutkiem. Tak się składa że te 3 cysterny za którymi podążamy stały na tej samej bocznicy kolejowej co cysterny z felernym paliwem a w tak naprawdę doskonałą bronią przygotowana przez hitlerowców.
Kapitan powiedział:
-Więc rozumiem, ze macie przy sobie coś, co potwierdzi waszą opowieść? Rozkaz od waszego dowódcy na przykład? Bo tak się składa, że do Sztabu Generalnego zmierzamy i będziemy tam wkrótce i możemy potwierdzić waszą opowieść na miejscu. Czy w Brześciu mają zatrzymać te cysterny?
Ludwik powiedział:
Tak mamy przy sobie dokumenty potwierdzające naszą opowieść. Czy pan się w ogóle słyszy, co pan mówi ? Czy pan zdaję sobie sprawę z tego , że do obiegu to paliwo wprowadził prawdopodobnie pułkownik kolaborant i zdrajca naszej ojczyzny. Czy pan w ogóle widział wroga i walczył, czy siedzicie sobie w tym pociągu i pierdzicie w stołki paląc papierosy.
Ludwik sięgnął do kieszeni- Tu są dokumenty mojej legendy- pilot z 121 Eskadry. W zasadzie to jestem dowódcą 121. Wie o tym tylko dowódca oraz pułkownik Sznuk. Tu macie rozkaz na pobranie kilku beczek. Mają to być próbki. A same cysterny miały być odstawione na boczne tory, aż się potwierdzą próbki.
Wszystko miało być cicho by złapać sabotażystów.
Kapitan nawet nie spojrzał na dokumenty, tylko powiedział:
-Czyli jeżeli was nie puszczę, to paliwo dotrze... dokąd?
-Jakbym wiedział dokąd, to bym o nie tu nie pytał. Tylko czekał na stacji końcowej na lokomotywę. Ahh...na początku myśleliśmy że pójdzie do Armii Lublin, cześć z niego do Eskadr Myśliwskich cześć nawet do Brygady Pościgowej. Tylko okazało się że zniknęły, później szkopy zrobili naloty na linie kolejowe a cysterny się rozpłynęły. Góra powiązała to z celowym działaniem, tak by finalnie paliwo znalazło się w samolotach. Nie wiem czy wiecie, ale duża część samolotów nie lata bo nie ma paliwa. I to z różnych jednostek. Nasi zlokalizowali te cysterny przy użyciu rozpoznania z powietrza. A my teraz podążamy ich śladem. Martwi mnie to, że ktoś je wycofuję dalej na wschód. Dlatego pytałem czy wy też macie takie rozkazy. Bo jeśli tak, to ktoś chce sparaliżować nasze zaplecze i skutecznie unieszkodliwiać nasze lotnictwo.
Kapitan zaciągnął się papierosem i powiedział:
-Więc w naszym interesie, wszystkich, leży, aby jak najszybciej dotrzeć do Sztabu Naczelnego Wodza... a po drodze spojrzeć, czy te cysterny nie stoją w Białej, zgadza się? To da się zorganizować, poruczniku Garczyński... Zaraz każę rozpalić pod kotłem i pojedziemy nawet do Brześcia... Waszym dowódcą jest kto, raz jeszcze?
-Jest to tak naprawdę w moim interesie panie kapitanie. - odparł Ludwik - My działamy cicho bez rozgłosu to szkodzi nam a co za tym idzie Polsce . Jeśli nie zastaniemy ich w Białej to ekspozytura w Brześciu będzie wiedzieć co robić, a my tylko pojedziemy tam spuścić kilka beczek by wykonać badania.
Moim obecnym dowódcą jest pułkownik Sznuk. Etatowym dowódcą jest pułkownik Smoleński.
-Znaczy jak dojadą do Brześcia, to i tak będą zatrzymane? I tylko Białą trzeba sprawdzić? To zaraz mogę jednego Renaulta wysłać do Białej, będzie nawet szybciej, niż wy samochodem. A my możemy poświęcić nasze zadanie dla pułkownika Smoleńskiego i pojechać z wami do Brześcia... a jak pułkownik będzie nas potrzebować, to nawet dalej, skoro uważacie, że my tylko grzejemy tu stołki i palimy papierosy...
-Dokładnie, chodź nie zatrzymane a po cichu odstawione na bok. Możemy oczywiście że tak i dziękuję za pańska pomoc panie kapitanie. Tylko jak się tak stanie, to moja przykrywka zostanie spalona a w zasadzie już jest... bo oprócz pana moją "legendę" zna porucznik i szeregowi a także wiedzą o paliwie. Jak to wyjdzie dalej....to cóż nasze metody pójdą się...no i ja w zasadzie też jak uderzymy do Somleńskiego razem. Ale zrobi pan co uzna za stosowne. Za niedługo ruszy tu kilka pociągów z amunicją zrobi się jasno a na niebie będę szkopy.
Kapitan powiedział do porucznika:
-Andrzeju. Drugi pluton zostaje i pilnuje składu. Pierwszy niech ruszy do Białej, a potem przed nami do Brześcia. My ruszamy za nim. Najwyraźniej panom w sztabie przeszkodziliśmy pomagając w naprawie torowiska i trzeba to naprawić - to mówiąc cofnął rękę w której wciąż trzymał dokumenty Ludwika i dodał - O ile oczywiście jest to prawda i w Brześciu pan porucznik skieruje Andrzeja, aby dyskretnie ściągnąć kogoś, kto potwierdzi to zadanie specjalne.
-Pan spojrzy w te dokumenty i mi je odda. Na miejscu jest ktoś od nas kto potwierdzi - powiedział Ludwik.
Kapitan jednak nie oddał dokumentów. Spojrzał na nie, nawet nie otwierając i powiedział:
-Więc niech potwierdzi, skoro to i tak fałszywe dokumenty na pilota, a nie na was ze sztabu. Jak tylko Andrzej wróci, przekażecie waszemu kierowcy, aby zatrzymał ciężarówkę na skraju szosy. Weźmiemy beczki na platformę i pojedziemy. Jak już będzie wiadomo, gdzie jest to paliwo, to wróci drezyną po samochód, poruczniku. A na razie jesteście naszymi gośćmi... i RAZEM rozwiążemy tą zagadkę, poruczniku. - powiedział kapitan mocno akcentując słowo "razem" tonem, który wskazywał na nietolerancję dla sprzeciwu.
-Jestem sam - odpowiedział kolejarz - Pilnuję tutaj stacji.
-Nic wam się nie stanie. - odezwał się Ludwik - Jeśli macie Polskę w sercu to jesteśmy po tej samej stronie. Jestem porucznik Grociński z Grupy Dywersyjnej "N" w chwili obecnej przydzielony do Armii Lublin. Szukamy paliwa, a w zasadzie cystern które tu były jeszcze za dnia. Gdzie pojechały i kto je miał odebrać ? Mówicie wszystko co wiecie i co słyszeliście oraz kto się tu kręcił.Sprawa jest poważna, obawiamy się że paliwo znajdujące się w środku nie jest prawdziwym paliwem.
-Panie poruczniku, o to paliwo to za dnia chyba z tuzin osób pytał. - kolejarz był bardzo gadatliwy, mówił szybko i widać było, że strach w chwili obecnej nie był mu obcy - Co kilka godzin, ktoś tu przybywał i pytał, ale nie wiem kto, mnie wtedy tu nie było, kolega co miał popołudniowy dyżur opowiadał. Nie wiem gdzie one ostatecznie pojechały. Wczoraj rano tak jak pan jakiś lotnik kazał je przetoczyć do Chełmu, ale potem jak pojawili się kolejni, to nie wiem, kto w końcu je wziął... Może nawet wzięli je ci, którzy je tu zostawili dwa dni temu. Przez cały dzień nie dało się ich ruszyć. Na południu i północy Hitlerowcy rozwalili tory. Nie było ani pociągów, ani łączności. Dopiero kilka godzin temu przyjechała tu lokomotywa specjalnie po te wagony i chyba zabrali je w stronę Łukowa, ale nie dam rady powiedzieć dokąd stamtąd je wyślą. To już trzeba by tam pytać.
-Kto te cysterny tu przywlókł ? Do Łukowa tory całe ?
-Chyba tak. O ile znów czegoś nie zbombardowali. Wtedy gdzieś znów utknęły... pociągów żadnych nie puszczono na Lublin, więc nie wiem.
Kto je tu przywlókł i skąd? - dopytywał się Ludwik
-Nie wiem. Jak przyszedłem na służbę już były. Po nalocie pociąg tu wrócił, zostawił wagony i pojechano sprawdzać przejezdność i nie wrócili... tyle o nich wiem. Marek wtedy był na dyżurze, mieszka tam - wskazał w ciemność, która kryła śpiącą wioskę - On może coś wiedzieć.
To wszystko dziękuję za pomoc. - po czym powiedział - Teraz odwróćcie się i klęknięcie i zaczekajcie w takiej pozycji dopóki nie odjedziemy.
Ruszyli w kierunku Łukowa starając się jechać przy torach. Czas gonił, a te informacje pozwoli im na zawężenie poszukiwań. Przebijali się przez ciemny las, potem jechali wzdłuż pól drogami, którymi w ostatnich latach pewnie nie poruszał się żaden pojazd motorowy. Tory ciągnąc się na nasypie oddaliły się w kierunku mostka, którym przeszły na drugą stronę strumienia. Oni zaś minąwszy wioskę, zaczęli zbliżać się do Łukowa... i tam, na rogatkach miasta, po raz pierwszy napotkali wojsko.
Żołnierz wyszedł na drogę i gestem nakazał zatrzymać pojazd, po czym podszedł do szoferki i zapytał:
-Dokąd jedziecie?
Kapral odpowiedział:
-Na stację w Łukowie. Mamy zabrać paliwo dla jednostki.
Żołnierz oświecił latarką twarze , zasalutował widząc Ludwika i zapytał:
-Skąd jedziecie? Nie lepiej było drogą, niż tymi opłotkami?
-Nie lepiej bo nie jedziemy na biwak żołnierzu. Którędy na stację i czy oprócz stacji są tu bocznicę? - zaczął dopytywać się Ludwik
-Tak. Kilka zakładów przy stacji ma bocznice. Ze stacji idą tory w każdą stronę łatwo trafić. A do samej stacji, to do szosy i w prawo, a potem przy rynku pierwsza w prawo... na wylocie z rynku stoi Bofors, ciężko przegapić. Wylot między Boforsem i kościołem... - żołnierz odsunął się mówiąc te słowa, jakby nie miał ochoty zatrzymywać ciężarówki ani chwili dłużej.
Dziękujemy ! Wszystkiego dobrego
I Ludwik nakazał kierowcy jechać od razu na stację. Dlaczego ? Ano dlatego, że jeśli pociąg przejechał dalej to będę o tym wiedzieli tak samo jeśli lokomotywa nie przekraczało stacji.
W czasie jazdy Ludwik zwrócił się do kaprala
To z tym kolejrzam.. świetnie się spiśaliscie jesteście bardzo opanowani i wiecie co robić
-Nie wiem, czy ten wartownik wiedział, panie poruczniku. Jakbyśmy dywersanty byli, to byśmy całkowicie wpuszczeniu tu byli. - powiedział, gdy mijali wylot z rynku, między Kościołem i Boforsem. Droga dalej prowadziła do torów i tuż przed zamkniętym przejazdem, skręcili w stronę stacji dojeżdżając do placu przed dworcem.
Pomimo nocnej pory tutaj ruch był dość znaczny, plac zapełniony był wózkami, powozami i samochodami, a jakiś pociąg właśnie opuszczał stację, której pilnowali jacyś żołnierze. Niemniej na stacji musiał być jakiś zawiadowca...
Ludwikowi bardzo spodobała się postać kaprala. Do tego stopnia , że obiecał sam sobie wypicie "flaszki" z kapralem. Ale jeszcze mu o tym nie powiedział.
Powiedział mu za to co innego.
Nasze działania opieramy o nie wiedzę naszych rozmówców oraz manipulację. Przyświeca nam cel jakim jest zdobycie paliwa dla naszej jednostki aby dalej kontynuować walkę z wrogiem. Jak już będzie gorąco , ale tak naprawdę gorąco mów prawdę i że zostałeś zmuszony przeze mnie do takich działań. W najgorszym wypadku moja osoba najwyżej posiedzi w celi parę dni.
A teraz chodźmy znaleźć kierownika tego bur*...yy zamiesznia, i dowiedzmy się gdzie są cysterny.
Szczęśliwie Ludwik nie musiał iść tam, gdzie byli najgęściej rozstawieni wartownicy, gdyż kolejarze mieścili się na drugiej części stacji. Pokój wyglądał jak powiększony namiot odpraw, w którym omawiali loty. Nawet na środku była mapa, a wartownicy znudzeni siedzieli po kątach. Brakowało tylko radiostacji. Kilku kolejarzy odbierało od zawiadowcy jakieś kartki, inni oddawali mu, a on coś zapisywał. A raczej odkreślał, bo na większej kartce skreślał jakieś kwadraty ułożone w rzędach.
-Trzynaście, tak? - zapytał innego kolejarza i po potwierdzeniu skreślał kratki i powiedział - Powinno zostać osiem. To z piątym będzie czternaście. Sprawdźcie, czy się zgadza!
Kolejarz, który stał przed Ludwikiem wziął kartkę i ruszył w stronę stacji, a wąsaty zawiadowca poprawiając okular spojrzał na Ludwika i zapytał:
-Tak, panie oficerze?
Ludwik przez kilka sekund stał cicho. W jego głowie trwała batalia w jakim kierunku iść dalej. Postanowił kontynuować to co już rozpoczął.
-Nazywam się Grociński i przysyła mnie sztab. Chcielibyśmy uzyskać informację o pociągu, a w zasadzie o składzie który posiada 3 cysterny rzekomego paliwa.
Zdaję się że dzisiaj ruszył w tym kierunku z Radzynia.
-Z Radzynia?... a, kojarzę, że ze sztabu kazali zabrać te cysterny. Zaraz po tym jak naprawiono tory, zabraliśmy je i potem zabrano je na wschód. Nie wiem tylko czy do was, czy na którąś ze stacji po drodze. Mamy tu niezły korek i do rana musimy opróżnić stację. Szczęśliwie Hitlerowcy nie nalecieli nas wczoraj, bo rozbijając tory po obu stronach uwięzili tu wszystkie transporty, a i Siedlce miały problem. Musicie sprawdzić w Brześciu lub po drodze. Nie mamy łączności z innymi stacjami, to nawet nie mam potwierdzenia, co i dokąd dotarło. Do Brześcia? To sztab Lublin nakazał?
-Sztab z Lublina? Nie, z Brześcia kazali. Wy z Lublina jesteście?
-My jesteśmy tak naprawdę z Warszawy ale działamy pod sztabem Lublin
Kolejarz spojrzał na Ludwika i powiedział:
-To nic mnie od was nie wiadomo. Ani, czy tory są całe, ani czy można do was coś słać. Musiałby pan to ustalić z kapitanem Malinowskim, on tu komendaruje. - skinął w stronę stacji, gdzie Ludwik widział wcześniej większą liczbę wartowników - Nam kazał słać wszystko co się da na wschód, panie poruczniku.
-Nie to mamy na myśli, cysterny poszły na wschód z Radzymina tak ? Kierunek Brześć? Gdzie najbliższa stacja po drodze gdzie mogły się zatrzymać? Gdzie po drodze mogę uzyskać informację gdzie to dalej poszlo ?
-Międzyrzecz lub Biała, a jak dalej to raczej już Brześć. Nie sądzę, aby gdzieś indziej to mogło dotrzeć
Ludwik podziękował i jak zawsze życzył swojemu rozmówcy "Wszystkiego Dobrego ".
Po czym ruszył w dalszą podróż na wschód. Jeśli nie uda mu się złapać cystern w Międzyrzeczu to dalsza podróż nie ma sensu. Z tego co wiadomo to paliwo należy do Garnizonu Brześć i albo o tym sztab Lublin wie albo i nie. Jedno jest pewne paliwo utknęło i teraz wraca do właściciela albo oznacza to że wojsko zaczęło już ewakuację na wschód.
1:23 - Stacja w Międzyrzeczu
Ciężarówka zbliżała się do bocznicy i ku radości Ludwika w słabym świetle reflektorów dostrzegł, że coś stało na bocznicy... Jakieś wagony... I wtem jakaś latarka zaczęła ich oświetlać... Ktoś stojący na poboczu najwyraźniej sprawdzał kto jedzie. I rzeczywiście wartownik dał znak zatrzymania i podchodząc pod szoferkę zapytał:
-Dokąd jedziecie?
-Za pociągiem który transportował trzy cysterny. - powiedział Ludwik - Wiecie coś na ten temat?
Żołnierz pokręcił głową i powiedział:
-Nie liczyłem wagonów. Ale co się da jedzie na wschód... - skinął na pociąg -Znaczy myślicie, że to ten?
Ale Ludwik dostrzegł coś więcej. Tam za żołnierzem... Coś tam było w mroku... Bunkier? I to co wystawało w kierunku Ludwika, to raczej nie był kij od miotły...
-Musimy podejść wartowniku. Nie jestem w stanie dostrzec nic poza tym że coś tam stoi.
-Chwilkę - spojrzał w ciemność i krzyknął - Piotrek! Sprowadźcie dowódcę. eeee.... zaraz! - zwrócił się znów do Ludwika - Pan z jakiej jednostki, poruczniku?
-Z samego sztabu Armii Lublin. Porucznik Gwarczyński. - Tu Ludwik wrócił do swojego nazwiska na wypadek jakby miał ukazać swoją książeczkę wojskową.
-Piotrek! Porucznik ze sztabu z Lublina chce do pociągu się dostać!
Ktoś z ciemności odpowiedział i Ludwik dostrzegł, jak jakaś postać ruszyła w stronę pociągu. Tymczasem wartownik powiedział:
-Musicie chwilę zaczekać, mamy rozkaz nikogo nie wpuszczać... ale nikogo się spodziewaliśmy się tu po nocy. Ja bez rozkazu wpuścić nie mogę.
Bardzo dobrze ! Co teraz wymyślisz głupku? - to pytanie przeplatało się z tysiącem innych w głowie porucznika.
Minęła dłuższa chwila, gdy "Piotrek" wrócił z dowódcą, którym okazał się dość starszy mężczyzna w mundurze podporucznika. Zasalutował na powitanie i powiedział:
-Porucznik Kujawski, zastępca dowódcy pociągu. Chcecie zobaczyć te wagony na bocznicy?
-Porucznik Gwarczyński Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w chwili obecnej oddelegowany do Armii Lublin.
Chciałbym wiedzieć czy są tu cysterny panie poruczniku.
-Cysterny? Nie. Paliwa i amunicje kierujemy dalej. Tu zatrzymaliśmy paki i skrzynie. Te można będzie za dnia przewieźć, amunicji i benzyny nie radziłbym.
-Jak dalej ? Na Brześć czy Biała Podlaska ? Interesuje nas ostatni transport trzech cystern z paliwem. Ruszyły one ze stacji w Radzynie
-Trzech z Radzyna? - podrapał się po głowie - Musielibyście cofnąć się do Łukowa. Tam wyprawiają pociągi, to może będą wiedzieć dokąd. W Białej jest duża bocznica, to może tam... Pod Brześciem jest ruch jednym torem, to w Białej raczej je zatrzymano.
-Stamtąd jedziemy. Oni nie wiedzą, nie mają w sumie kontroli nad tym co się dzieję. Wy macie pod sobą pociąg pancerny?
-Tak. - odpowiedział porucznik Kujawski i nagle zastanowił się - A o co chodzi?
-Wy też ruszacie na wschód? Na Brześć?
Podporucznik nagle jakby zmarszczył czoło i zapytał:
-A wy nie szukacie trzech cystern przypadkiem?
-My ? My panie poruczniku szukamy wrogów naszej ojczyzny. A obecnie wykonujemy zadanie polegające na ochronię przed dywersją i sabotażem.
Jedziemy dalej !
I jeszcze jedno, to jest kur** pociąg pancerny, to dajcie do cholery rozkaz wartownią aby legitymowali wszystkich. Jest wojna przecież ! - Ludwik odwrócił się i powiedział do kierowcy: -Kierunek Biała Podlaska ruszamy!
Ale wtedy porucznik Kujawski powiedział głośno:
-STAĆ! Poruczniku. Chyba musicie zobaczyć się z kapitanem i to bezzwłocznie.
-Jakim kapitanem i ile to potrwa ? - zapytał Ludwik
-Jak to jakim? To wy nie wiecie, gdzie prowadzicie ochronę? Byliście przecież w Łukowie, to nie wiecie kto tutaj stacjonuje? Przyjeżdżacie do przypadkowych jednostek wypytywać je o ruch wojsk i pociągów?
-A co jeśli odpowiem wam , że po części jest tak jak wy mówicie. I kto powiedział, że wykonujemy ochronę związana z tym obszarem ? Nas interesują tylko te cysterny a konkretnie ich zawartość. Interesuja nas w takim stopniu, że za nimi jeździmy już od kilku dni. Panie poruczniku. Prowadźcie do tego kapitana !
1:45
Gdy ruszyli dalej, Ludwik mógł lepiej zobaczyć ten "bunkier"... gdyby nie gąsienice, tankietka mogłaby w zasadzie za taki bunkier robić. Doszli do bocznicy, wspięli się na nasyp i weszli za stojący na pierwszej linii pociąg... i tutaj dopiero Ludwik mógł dostrzec że na jednym z sąsiednich torów stał pociąg pancerny z charakterystycznymi zaokrąglonymi pancernymi obudowami. W trzecim wagonie otworzono drzwi i wpuszczono Ludwika dość ciasnego przedziału, w którym czekał na niego kapitan i dwóch żołnierzy. Porucznik powiedział:
-Panie kapitanie. Porucznik twierdzi, że szuka cystern dla sztabu Armii Lublin, ale zaczął wypytywać o pociągi idące na wschód, czy wycofujemy się, wspominał też, że ochrania przed dywersją i sabotażem, zaczął pouczać wartowników o pilnowaniu, choć na metr nie puścili go do pociągu... No i ogólnie coś to nie trzyma się kupy.
Kapitan zapalając papierosa powiedział:
-Poruczniku? O co chodzi? Skąd to zamieszanie? - pytał Ludwika
-Muszę przyznać robi wrażenie ta wasza "ciuchcia" - "wszystko albo nic, a jak już wszedłeś w gówno to co ci szkodzi ubrudzić się dalej" pomyślał Ludwik i kontynuował swój teatr. - No ale nie o tym będziemy tu rozmawiać. Pozwólcie że i ja zapalę... Niech pan kapitan , zostawi sobie jednego czy dwóch żeby czuł się pan bezpiecznie. Nawet może trzymać mnie na muszce. Bo to co chcę przekazać panu zna tylko kilka osób w tym kraju.
Porucznik Kujawski powiedział:
-Widzi pan kapitanie?
Kapitan podając ognia Ludwikowi powiedział:
-Możecie mówić. Tym tutaj ufam bezgranicznie.
-Dziękuję. Tak naprawdę mam was głęboko w poważaniu panowie - zatrzymał się tu na chwilę - Normalnie kazał bym panu kontaktować się z dowódcą i czekać na przypuszczenie, ale czas goni.
Jestem porucznik Gwarczyński z Oddziału II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego Wydział IIc. Ale pewnie nie wiele to wam mówi. To takie połączenie terenowe różnych wydziałów wywiadu i kontrwywiadu. Pokrótce realizujemy zadania w terenie.
Dostaliśmy cynk.... a w zasadzie powiem inaczej. Kilka dni temu w Polsce spadło kilka naszych samolotów zaraz po wystartowaniu. Uznali to za wypadek, że woda w paliwie że opiłki ciała obce. Natomiast udało nam się zbadać to paliwo, a w zasadzie jego resztki.- Ludwik spojrzał się gdzie może strzepnąć popiół - Paliwo okazało się sabotażem przeprowadzonym przez wroga. I jest to zmodyfikowana chemicznie mieszanka która działa z opóźnionym skutkiem. Tak się składa że te 3 cysterny za którymi podążamy stały na tej samej bocznicy kolejowej co cysterny z felernym paliwem a w tak naprawdę doskonałą bronią przygotowana przez hitlerowców.
Kapitan powiedział:
-Więc rozumiem, ze macie przy sobie coś, co potwierdzi waszą opowieść? Rozkaz od waszego dowódcy na przykład? Bo tak się składa, że do Sztabu Generalnego zmierzamy i będziemy tam wkrótce i możemy potwierdzić waszą opowieść na miejscu. Czy w Brześciu mają zatrzymać te cysterny?
Ludwik powiedział:
Tak mamy przy sobie dokumenty potwierdzające naszą opowieść. Czy pan się w ogóle słyszy, co pan mówi ? Czy pan zdaję sobie sprawę z tego , że do obiegu to paliwo wprowadził prawdopodobnie pułkownik kolaborant i zdrajca naszej ojczyzny. Czy pan w ogóle widział wroga i walczył, czy siedzicie sobie w tym pociągu i pierdzicie w stołki paląc papierosy.
Ludwik sięgnął do kieszeni- Tu są dokumenty mojej legendy- pilot z 121 Eskadry. W zasadzie to jestem dowódcą 121. Wie o tym tylko dowódca oraz pułkownik Sznuk. Tu macie rozkaz na pobranie kilku beczek. Mają to być próbki. A same cysterny miały być odstawione na boczne tory, aż się potwierdzą próbki.
Wszystko miało być cicho by złapać sabotażystów.
Kapitan nawet nie spojrzał na dokumenty, tylko powiedział:
-Czyli jeżeli was nie puszczę, to paliwo dotrze... dokąd?
-Jakbym wiedział dokąd, to bym o nie tu nie pytał. Tylko czekał na stacji końcowej na lokomotywę. Ahh...na początku myśleliśmy że pójdzie do Armii Lublin, cześć z niego do Eskadr Myśliwskich cześć nawet do Brygady Pościgowej. Tylko okazało się że zniknęły, później szkopy zrobili naloty na linie kolejowe a cysterny się rozpłynęły. Góra powiązała to z celowym działaniem, tak by finalnie paliwo znalazło się w samolotach. Nie wiem czy wiecie, ale duża część samolotów nie lata bo nie ma paliwa. I to z różnych jednostek. Nasi zlokalizowali te cysterny przy użyciu rozpoznania z powietrza. A my teraz podążamy ich śladem. Martwi mnie to, że ktoś je wycofuję dalej na wschód. Dlatego pytałem czy wy też macie takie rozkazy. Bo jeśli tak, to ktoś chce sparaliżować nasze zaplecze i skutecznie unieszkodliwiać nasze lotnictwo.
Kapitan zaciągnął się papierosem i powiedział:
-Więc w naszym interesie, wszystkich, leży, aby jak najszybciej dotrzeć do Sztabu Naczelnego Wodza... a po drodze spojrzeć, czy te cysterny nie stoją w Białej, zgadza się? To da się zorganizować, poruczniku Garczyński... Zaraz każę rozpalić pod kotłem i pojedziemy nawet do Brześcia... Waszym dowódcą jest kto, raz jeszcze?
-Jest to tak naprawdę w moim interesie panie kapitanie. - odparł Ludwik - My działamy cicho bez rozgłosu to szkodzi nam a co za tym idzie Polsce . Jeśli nie zastaniemy ich w Białej to ekspozytura w Brześciu będzie wiedzieć co robić, a my tylko pojedziemy tam spuścić kilka beczek by wykonać badania.
Moim obecnym dowódcą jest pułkownik Sznuk. Etatowym dowódcą jest pułkownik Smoleński.
-Znaczy jak dojadą do Brześcia, to i tak będą zatrzymane? I tylko Białą trzeba sprawdzić? To zaraz mogę jednego Renaulta wysłać do Białej, będzie nawet szybciej, niż wy samochodem. A my możemy poświęcić nasze zadanie dla pułkownika Smoleńskiego i pojechać z wami do Brześcia... a jak pułkownik będzie nas potrzebować, to nawet dalej, skoro uważacie, że my tylko grzejemy tu stołki i palimy papierosy...
-Dokładnie, chodź nie zatrzymane a po cichu odstawione na bok. Możemy oczywiście że tak i dziękuję za pańska pomoc panie kapitanie. Tylko jak się tak stanie, to moja przykrywka zostanie spalona a w zasadzie już jest... bo oprócz pana moją "legendę" zna porucznik i szeregowi a także wiedzą o paliwie. Jak to wyjdzie dalej....to cóż nasze metody pójdą się...no i ja w zasadzie też jak uderzymy do Somleńskiego razem. Ale zrobi pan co uzna za stosowne. Za niedługo ruszy tu kilka pociągów z amunicją zrobi się jasno a na niebie będę szkopy.
Kapitan powiedział do porucznika:
-Andrzeju. Drugi pluton zostaje i pilnuje składu. Pierwszy niech ruszy do Białej, a potem przed nami do Brześcia. My ruszamy za nim. Najwyraźniej panom w sztabie przeszkodziliśmy pomagając w naprawie torowiska i trzeba to naprawić - to mówiąc cofnął rękę w której wciąż trzymał dokumenty Ludwika i dodał - O ile oczywiście jest to prawda i w Brześciu pan porucznik skieruje Andrzeja, aby dyskretnie ściągnąć kogoś, kto potwierdzi to zadanie specjalne.
-Pan spojrzy w te dokumenty i mi je odda. Na miejscu jest ktoś od nas kto potwierdzi - powiedział Ludwik.
Kapitan jednak nie oddał dokumentów. Spojrzał na nie, nawet nie otwierając i powiedział:
-Więc niech potwierdzi, skoro to i tak fałszywe dokumenty na pilota, a nie na was ze sztabu. Jak tylko Andrzej wróci, przekażecie waszemu kierowcy, aby zatrzymał ciężarówkę na skraju szosy. Weźmiemy beczki na platformę i pojedziemy. Jak już będzie wiadomo, gdzie jest to paliwo, to wróci drezyną po samochód, poruczniku. A na razie jesteście naszymi gośćmi... i RAZEM rozwiążemy tą zagadkę, poruczniku. - powiedział kapitan mocno akcentując słowo "razem" tonem, który wskazywał na nietolerancję dla sprzeciwu.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
- Nasza służba polega właśnie na tym panie kapitanie. Jesteśmy oficerami operacyjnymi i pracujemy zazwczyaj pod przykrywką tak cicho jak to tylko możliwe.
Dlatego zwracam się do pana aby wasze działania wyglądały jak najbardziej naturalnie.
Teraz pozwólcie jeszcze, że poinformuje o naszych działaniach kierowcę albo proszę go przyprowadzić.
Dlatego zwracam się do pana aby wasze działania wyglądały jak najbardziej naturalnie.
Teraz pozwólcie jeszcze, że poinformuje o naszych działaniach kierowcę albo proszę go przyprowadzić.
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
Razem z porucznikiem Andrzejem Kujawskim cofnęli się do Fiata. Ludwik przekazał mu wiadomość od kapitana, a widząc, że Andrzej zagadał się z wartownikiem i upewniając się że nie ma nikogo innego koło nich nie ma powiedział:
-Teraz to narobiłem. Módlmy się aby cysterny były w Białej jeśli nie to....to mam nadzieję że masz jakiegoś znajomego w Brześciu?
Kapral powiedział:
-Nie. Mam brata w Kielcach i raczej tam rodzinę. Tu jest dla mnie obca okolica, poruczniku.
W tej chwili w tle od strony torów, odezwały się uruchamiane silniki... jeden z nich Ludwik pamiętał z manewrów... To był silnik starego czołgu Renault, pamiętającego jeszcze czasy poprzedniej wojny.
-Teraz to narobiłem. Módlmy się aby cysterny były w Białej jeśli nie to....to mam nadzieję że masz jakiegoś znajomego w Brześciu?
Kapral powiedział:
-Nie. Mam brata w Kielcach i raczej tam rodzinę. Tu jest dla mnie obca okolica, poruczniku.
W tej chwili w tle od strony torów, odezwały się uruchamiane silniki... jeden z nich Ludwik pamiętał z manewrów... To był silnik starego czołgu Renault, pamiętającego jeszcze czasy poprzedniej wojny.
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)
- PL_CMDR Blue R
- Posty: 6576
- Rejestracja: 24 gru 2019, 20:16
- Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza
Re: R3 - ppor. Ludwik Gwarczyński - Pod Lublinem
-Ruszamy, oni będą z nami przez cały czas dopóki im ktoś nie potwierdzi naszej "legendy". - powiedział Ludwik - Będę improwizował, ty o niczym nie wiedziałeś. Będzie dobrze musi być dobrze...
2:43
Biała Podlaska
Ludwik z porucznikiem Kujawskim i 2 żołnierzami wyszli przed pociąg. Przed nimi bocznica była pełna składów. Porucznik powiedział:
-Wszystko co wyruszyło na wschód jest albo tutaj, albo w Brześciu i dalej. Jak można rozpoznać te wasze cysterny? Trzy obok siebie?
- Krótki skład 3 cysterny plus lokomotywa. Bynajmniej tak wyjechali z Radzynia. Trzeba znaleźć kogoś kto tu zarządza.
Bocznica była pilnowana przez kilku wartowników, którzy poprowadzili grupę do zawiadowcy stacji, który właśnie nadzorował odpinanie lokomotywy od jednego z pociągów. Zapytany o to co się dzieje, powiedział:
-Most jest uszkodzony i ciężkie lokomotywy nie przejdą do czasu zakończenia napraw. Manewrowe jeżdżą w tą i z powrotem zabierając po kawałku te pociągi, które przysyłają tu z Łukowa.
Ludwik zapytał o swój transport i kolejarz odparł:
-Trzy cysterny z pilnym paliwem dla lotnictwa? Tak, kojarzę... Przyjechali tu jeszcze przed zachodem i wykłócali się, że jak nie przepuścimy ich, to Hitlerowcy przylecą i bezkarnie dokończą robotę z mostem. Transport miał najwyższy priorytet i odjechali do Brześcia - wyciągnął z kieszeni zegarek i oświetlił go latarką - Jakieś sześć godzin temu, panie wojskowy.
Ludwik zwrócił się do kapitana: -Nie wiem czy pan słyszał. 6 godzin temu cysterny odjechały do Brześcia. Oznacza to że są tam , ale puste.
Pilny priorytet dla lotnictwa, cholera...Miejmy nadzieję, że paliwo w nich jest prawdzie
Porucznik zapytał kolejarza:
-Pociąg pancerny do Brześcia przejedzie?
Kolejarz spojrzał na niego jak na niespełna rozumu i powiedział:
-Na rany Chrystusa, czy pan mnie słucha? Ciężkie lokomotywy zostają tutaj. Więc do czasu naprawienia mostka nad Zielawą, nie przejedziecie, chyba, że chcecie cały ruch zablokować.
Porucznik chyba zrozumiał swój błąd i poprawił się:
-Ale drezyna przejedzie?
Kolejarz powiedział:
-Tak, ale musicie pospieszyć się. Teraz odjechały tam dwa składy, to niedługo będą wracać. Teraz, albo dopiero jak będą wracać.
Kapitan, gdy usłyszał te wieści powiedział:
-Możemy wysłać drezynę. W Brześciu ktoś będzie wiedział kto dostał tą benzynę, aby ją znaleźć i sztab będzie mógł uziemić jakoś te samoloty. No i ktoś będzie tam mógł potwierdzić waszą tożsamość. - tu podniósł dokumenty Ludwika - Nawet tą fałszywą. A my możemy was jako złapanego dywersanta przekazać do Oddziału II. I tak dostaniecie się do Brześcia, będziecie mogli działać dalej, a my będziemy szczęśliwi, że nie okazaliście się dywersantem, których jest tu pełno, poruczniku.
3:20
Takiej jazdy Ludwik się nie spodziewał. Widział wielokrotnie tankietki, ale nigdy nie siedział w jednej z nich... pędząc z prędkością dobrych 40-50 kilometrów na godzinę po torach... Ale aby to było jeszcze dziwniejsze, to oni byli tylko jedną z dwóch przyczep do zestawu... Ludwik i sierżant, który przedstawił się jako Piotr Mazur, jechali w pierwszym wagonie, za nimi na podobnej ramie jechała druga tankietka... a ciągnął ich czołg Renault FT-17... I to on po szynach pędził z tą szybkością ciągnąc te tankietki. Ludwik zawsze myślał, ze te francuskie czołgi są ociężałe, że wyścig na 100 metrów to przegrają nawet z kilkulatkiem... Tymczasem pędzili z prędkością, jakiej nie powstydziłby się samochód wyścigowy.
Na plus Ludwika przemawiało, że teraz z nim jechały osoby, które nie brały udziału w rozmowie. Tylko dowódcy czołgu streszczono, że porucznik ma trafić do oddziału 2, który potwierdzi, czy porucznik jest dywersantem, czy nie, a że według Ludwika, nim nie jest.
Minusem był fakt, że kapral został w Białej, aby po powrocie drezyny z prawidłową identyfikacją, wrócić z nim do zostawionego z tyłu samochodu, którym miał wówczas ruszyć do Brześcia lub innego miejsca, które Ludwik mu wskaże... jak potwierdzą, że jest "swój"... W zasadzie to dawało wiele opcji, nawet możliwość grania głupa, że przyjechał po paliwo zgodnie z rozkazem, a ci go jako dywersanta biorą. Przecież zgodnie z rozkazem kapitana Jasionowskiego mógł zjawić się na tej stacji i pytać o paliwo. Otwierało to wiele opcji...
Guz, którego nabił sobie Ludwik podczas hamowania wyrwał go z przemyśleń, a gwizd lokomotywy wzbudził niepokój. Czy oni wyjechali prosto na jadący z naprzeciwka pociąg? Zwłaszcza, że hamowali dość ostro. Ludwik spojrzał przed siebie i dostrzegł, że dowódca czołgu-lokomotywy wychylił się z włazu i coś krzyczał "gdzie nas puszczacie?"... obok pojawił się jakiś kolejarz i chyba właśnie następowało ustalanie, kto tu ma rację... i wtedy Ludwik usłyszał, jak kolejarz zaczął gestykulować
wskazywał w kierunku z którego przyjechali i dowódca czołgu, też zaczął je powtarzać w pytającym geście... Gest był aż nadto zrozumiały. "Jechać z powrotem"
Ludwik próbował rozeznać się w sytuacji i zrozumieć co się dzieje.
Czy wracają bo konstrukcja torów nie nadaję się do jazdy? A może rozpoczął się jakiś atak ?
Tak czy siak poczuł jak kamień delikatnie spada z jego serca. Chodź zdawał sobie sprawę, że koszmar jeszcze się nie skończył.
Dopiero jak ruszyli, Ludwik dostrzegł, ze ten cień, który widział dalej, to nie była ciemność... Przed nimi stała lokomotywa... Taka dziwna, pudełkowata.... Cofnęli się za zwrotnicę, a kolejarz przełożył wajchę i znów ruszyli przed siebie, zmieniając tor... Po czym dojechali znów do tej lokomotywy... I dopiero teraz Ludwik mógł dostrzec, że ona nie była pudełkowata... po prostu stała tyłem do kierunku jazdy. I sądząc po gwiździe, który wydała, właśnie ruszała do Białej i oni prawie na nią wjechali. Jednak co zauważył Ludwik, oni teraz raczej toczyli się do przodu....silnik czołgu pracował na wolnych obrotach, zupełnie jakby miał zaraz się zatrzymać... I tak rzeczywiście się stało po przebyciu kilkuset metrów, dowódca czołgu zatrzymał maszynę, wyszedł z niej i podszedł do tankietek.
-Poczekajcie! - powiedział podchorąży (dowódca czołgu) - Muszę rozmówić się z zawiadowcą, aby nas puścili dalej!
-Proszę o pośpiech ! Nie chce spędzić tu reszty nocy. - powiedział Ludwik, po czym dodał pod nosem - Karazula kręci się dalej..
Podchorąży wydawał się ignorować ponaglenia Ludwika, albo nie dawał tego po sobie poznać, że brał je pod uwagę. Tuż przed świtem dotarli wreszcie do Brześcia i zatrzymali się przy budynku parowozowni. Tutaj podchorąży spotkał się z żandarmami, którzy najpierw chcieli zabrać Ludwika, ale podchorąży odmówił, twierdząc, że ma rozkaz oddać go dopiero, gdy będzie potwierdzenie, czy Ludwik jest tym za kogo się podaje, czy nie. Dość długo sprzeczał się o to z żandarmami, aż ci zgodzili się wysłać kogoś do sztabu.
Stali na boku torów i Ludwik miał pogląd pociągów, które zmierzały w obie strony i Ludwik miał pełny pogląd na pociągi przyjeżdżające z południa i zachodu, a także wyjeżdżające w tych kierunkach... Żaden nie ciągnął 3 cystern, ale pojedyncze się zdarzały... Czy to były te, czy inne? Pogonienia Ludwika na nic się zdawały, obsługa drezyny wolała słuchać rozkazu od swojego dowódcy. Była 5:40, gdy odezwały się syreny alarmu przeciwlotniczego. Podchorąży rozkazał:
-Do wozów! Karabiny maszynowe do ognia OPL!
Kierowca, który siedział przy Ludwiku sięgnął po znajdujący się za nimi karabin maszynowy i oparł go o obudowę tankietki, z otwartego włazu robiąc coś na rodzaj okopu.
-Poruczniku - wskazał na skrzynkę obok - Tam jest amunicja. Jak będę strzelał, proszę mnie ją podawać.
Nie trzeba było tłumaczyć Ludwikowi doskonałe wiedział co ma robić. Ułożył się i przyszykował. Jednocześnie obserwując otoczenie dookoła. Żadne samoloty nie nadleciały, ale dudnienie dochodziło ze wschodu. Czyżby bomby spadały na Małaszewicze lub te bocznice, które mijali wcześniej. Syreny przestały wyć, a zaraz potem zjawił się ponownie żandarm i zaczął coś dyskutować z podchorążym... a raczej wyglądało, ze ma do niego jakieś pretensje. Podchorąży przekazał dokumenty Ludwika i rozkaz, żandarm je czytał, a potem zaczął machać nimi przed nosem podchorążego, wyraźnie wzburzony. I tak ta para przyszła do drezyny i żandarm zwrócił się do Ludwika:
-Panie poruczniku, chciałbym jeszcze od pana usłyszeć, jak to było z pana porucznika zatrzymaniem przez załogę pociągu pancernego?
-A jak mówią? - zaczął Ludwik - Za wszelką cenę chcę zdobyć paliwo. Chcemy kontynuować obronę naszego nieba, a aktualne nie mamy paliwa ani my ani reszta lotnictwa. Dlatego jadę za tymi cysternami aby upuścić chodź 4 beczki. A ci "pancerniacy" zaczęli wymyślać... nie wiadomo co
Żandarm obrócił się do pancerniaka i wydarł się na niego:
-A wy uważacie o co miał pytać porucznik, jak to nie jakie pociągi pojechały?! Tu do nas jak przyjeżdża pociąg, to nie wiadomo, co przyjechało, specjalna komisja sprawdza, co za ładunki są, aby je odpowiednio wysłać, a teraz jak sztab odjechał to nawet nie ma kogo zapytać. - to mówiąc, wyciągnął rękę Ludwika, podając w niej jego dokumenty i rozkaz - Przesadzacie z tym szukaniem dywersantów, naprawdę - powiedział do podchorążego - I w zasadzie was mógłbym za utrudnianie pracy porucznikowi zatrzymać! - po czym zwrócił się do Ludwika - Panie poruczniku, bocznica jest po drugiej stronie stacji, tam rozdzielają składy, myślę, że mogą panu tam pomóc.
-Wie pan co, każdy jest ostrożny a szkopy mają różnie metody działania. Dziękuję panu za służbę - Ludwik odwrócił się do poprzedniej załogi i krzyknął - Wam też dziękuję panownie za służbę !
I ruszył tak szybko jak to możliwe w kierunku bocznicy, aż zorientował się, że ma kolejny problem, bo jeśli zdobędzie paliwo to nie ma ani kierowcy ani beczek.
Wrócił więc spowrotem w kierunku pancerniaków by ci wskazali kapralowi gdzie obecnie znajduję się Gwarczyński
Żandarm pomagający Ludwikowi trafić w różne miejsca podał im adres, gdzie stacjonuje, aby w razie jakby Ludwik gdzieś musiał się udać, można było ustawić miejsce spotkania.
Gdy szli na bocznicę żandarm powiedział Ludwikowi, że wiele osób jest teraz mocno zdenerwowanych. Niemców zatrzymano na Wiśle, ale ci z Prus sforsowali Narew i teraz idą z północy. Grupa operacyjna Podlesie zatrzymuje ich marsz na Białystok, ale czołówki Niemieckie wpychają się między Warszawę i Brześć.
-Wszystkie transporty z Warszawy teraz są zagrożone odcięciem, jak nie utrzymamy linii z Łukowa, stąd pewnie takie zdenerwowanie wszystkimi, co próbują gmerać w transportach... O! A oto i nasza komisja! - wskazał na grupę kolejarzy i kilku wojskowych przy jednym z pociągów na bocznicy - Jak ktoś wie coś o pańskim transporcie, to oni będą wiedzieć!
Oczy Ludwika wyłapały wśród grupy znajomą twarz. Porucznik Wacław Król, były zastępca dowódcy w 121-szej eskadrze!
-Cholera przecież to Wacek ! Przepraszam pana najmocniej, wrócę do za chwilę do pana i jeszcze raz dziękuję.
Ruszył w kierunku Króla niczym dziecko do prezentów pod choinką.
Gdy Ludwik już dobiegał do "komisji", Wacław go dostrzegł, ale wyglądał na zaskoczonego.
-Ludwik? No, niech cię diabli. A ja telegram rano słałem, abyście zameldowali, gdzie jesteście! - po czym wyciągnął rękę do Ludwika
-A niech mnie... też się cieszę że cię widzę. Obecnie jesteśmy w Strzelcach. Moja obecność tutaj jest wymuszona brakiem paliwa latamy na oparach. A ja , jak to ja staram się za wszelką cenę zrealizować zadanie.
Wacław wydał się zaskoczony:
-Zaraz! Jak to wciąż w Strzelcach? Na autobusy czekacie?
-Nie , realizujemy działania rozpoznawcze Wisły. - odpowiedział Ludwik - Wiem co masz na myśli, ale do nas , przynajmniej do chwili kiedy wyjeżdżałem wczoraj wieczorem. Nie "doleciały " rozkazy ewakuacji czy przebazowania
-Moment. Jak to nie dostaliście? - Wacław z każdą chwilą wydawał się bardziej zaskoczony - Nawet zwrotną odpowiedź wysłaliście... Chwila, Ludwiku, chcesz powiedzieć, że 121-sza, eskadra bez myśliwców, wciąż stacjonuje w Strzelcach ze 122-gą i czeka bezczynnie?
-Tak, ale nie bezczynnie bo realizujemy loty rozpoznawcze i robimy co możemy. Jak widzisz nie ustępujemy bo jestem tu szukać paliwa podając się za oficera kontrwywiadu.... Cholera, ale jak otrzymaliście odpowiedź. Aktulanie 121 jest pod moimi "skrzydłami" nie otrzymałem takich rozkazów.
-Co tu się dzieje, Ludwiku? Cóż, to opóźni cały plan.... - Wacław podrapał się po głowie - Lwów, to będą dwa... trzy.... Nie, trzeba ruszać natychmiast. Ludwiku, jako dowódca "Francuskiego" dywizjonu, potrzebuję ciebie, aby natychmiast dostarczyć do Strzelec rozkazy... wczoraj,... nie! Przedwczoraj, dowództwo Brygady Pościgowej zdecydowało o rozwiązaniu 121-szej eskadry.
[koniec rozdziału III]
Ciąg dalszy w rozdziale IV
2:43
Biała Podlaska
Ludwik z porucznikiem Kujawskim i 2 żołnierzami wyszli przed pociąg. Przed nimi bocznica była pełna składów. Porucznik powiedział:
-Wszystko co wyruszyło na wschód jest albo tutaj, albo w Brześciu i dalej. Jak można rozpoznać te wasze cysterny? Trzy obok siebie?
- Krótki skład 3 cysterny plus lokomotywa. Bynajmniej tak wyjechali z Radzynia. Trzeba znaleźć kogoś kto tu zarządza.
Bocznica była pilnowana przez kilku wartowników, którzy poprowadzili grupę do zawiadowcy stacji, który właśnie nadzorował odpinanie lokomotywy od jednego z pociągów. Zapytany o to co się dzieje, powiedział:
-Most jest uszkodzony i ciężkie lokomotywy nie przejdą do czasu zakończenia napraw. Manewrowe jeżdżą w tą i z powrotem zabierając po kawałku te pociągi, które przysyłają tu z Łukowa.
Ludwik zapytał o swój transport i kolejarz odparł:
-Trzy cysterny z pilnym paliwem dla lotnictwa? Tak, kojarzę... Przyjechali tu jeszcze przed zachodem i wykłócali się, że jak nie przepuścimy ich, to Hitlerowcy przylecą i bezkarnie dokończą robotę z mostem. Transport miał najwyższy priorytet i odjechali do Brześcia - wyciągnął z kieszeni zegarek i oświetlił go latarką - Jakieś sześć godzin temu, panie wojskowy.
Ludwik zwrócił się do kapitana: -Nie wiem czy pan słyszał. 6 godzin temu cysterny odjechały do Brześcia. Oznacza to że są tam , ale puste.
Pilny priorytet dla lotnictwa, cholera...Miejmy nadzieję, że paliwo w nich jest prawdzie
Porucznik zapytał kolejarza:
-Pociąg pancerny do Brześcia przejedzie?
Kolejarz spojrzał na niego jak na niespełna rozumu i powiedział:
-Na rany Chrystusa, czy pan mnie słucha? Ciężkie lokomotywy zostają tutaj. Więc do czasu naprawienia mostka nad Zielawą, nie przejedziecie, chyba, że chcecie cały ruch zablokować.
Porucznik chyba zrozumiał swój błąd i poprawił się:
-Ale drezyna przejedzie?
Kolejarz powiedział:
-Tak, ale musicie pospieszyć się. Teraz odjechały tam dwa składy, to niedługo będą wracać. Teraz, albo dopiero jak będą wracać.
Kapitan, gdy usłyszał te wieści powiedział:
-Możemy wysłać drezynę. W Brześciu ktoś będzie wiedział kto dostał tą benzynę, aby ją znaleźć i sztab będzie mógł uziemić jakoś te samoloty. No i ktoś będzie tam mógł potwierdzić waszą tożsamość. - tu podniósł dokumenty Ludwika - Nawet tą fałszywą. A my możemy was jako złapanego dywersanta przekazać do Oddziału II. I tak dostaniecie się do Brześcia, będziecie mogli działać dalej, a my będziemy szczęśliwi, że nie okazaliście się dywersantem, których jest tu pełno, poruczniku.
3:20
Takiej jazdy Ludwik się nie spodziewał. Widział wielokrotnie tankietki, ale nigdy nie siedział w jednej z nich... pędząc z prędkością dobrych 40-50 kilometrów na godzinę po torach... Ale aby to było jeszcze dziwniejsze, to oni byli tylko jedną z dwóch przyczep do zestawu... Ludwik i sierżant, który przedstawił się jako Piotr Mazur, jechali w pierwszym wagonie, za nimi na podobnej ramie jechała druga tankietka... a ciągnął ich czołg Renault FT-17... I to on po szynach pędził z tą szybkością ciągnąc te tankietki. Ludwik zawsze myślał, ze te francuskie czołgi są ociężałe, że wyścig na 100 metrów to przegrają nawet z kilkulatkiem... Tymczasem pędzili z prędkością, jakiej nie powstydziłby się samochód wyścigowy.
Na plus Ludwika przemawiało, że teraz z nim jechały osoby, które nie brały udziału w rozmowie. Tylko dowódcy czołgu streszczono, że porucznik ma trafić do oddziału 2, który potwierdzi, czy porucznik jest dywersantem, czy nie, a że według Ludwika, nim nie jest.
Minusem był fakt, że kapral został w Białej, aby po powrocie drezyny z prawidłową identyfikacją, wrócić z nim do zostawionego z tyłu samochodu, którym miał wówczas ruszyć do Brześcia lub innego miejsca, które Ludwik mu wskaże... jak potwierdzą, że jest "swój"... W zasadzie to dawało wiele opcji, nawet możliwość grania głupa, że przyjechał po paliwo zgodnie z rozkazem, a ci go jako dywersanta biorą. Przecież zgodnie z rozkazem kapitana Jasionowskiego mógł zjawić się na tej stacji i pytać o paliwo. Otwierało to wiele opcji...
Guz, którego nabił sobie Ludwik podczas hamowania wyrwał go z przemyśleń, a gwizd lokomotywy wzbudził niepokój. Czy oni wyjechali prosto na jadący z naprzeciwka pociąg? Zwłaszcza, że hamowali dość ostro. Ludwik spojrzał przed siebie i dostrzegł, że dowódca czołgu-lokomotywy wychylił się z włazu i coś krzyczał "gdzie nas puszczacie?"... obok pojawił się jakiś kolejarz i chyba właśnie następowało ustalanie, kto tu ma rację... i wtedy Ludwik usłyszał, jak kolejarz zaczął gestykulować
wskazywał w kierunku z którego przyjechali i dowódca czołgu, też zaczął je powtarzać w pytającym geście... Gest był aż nadto zrozumiały. "Jechać z powrotem"
Ludwik próbował rozeznać się w sytuacji i zrozumieć co się dzieje.
Czy wracają bo konstrukcja torów nie nadaję się do jazdy? A może rozpoczął się jakiś atak ?
Tak czy siak poczuł jak kamień delikatnie spada z jego serca. Chodź zdawał sobie sprawę, że koszmar jeszcze się nie skończył.
Dopiero jak ruszyli, Ludwik dostrzegł, ze ten cień, który widział dalej, to nie była ciemność... Przed nimi stała lokomotywa... Taka dziwna, pudełkowata.... Cofnęli się za zwrotnicę, a kolejarz przełożył wajchę i znów ruszyli przed siebie, zmieniając tor... Po czym dojechali znów do tej lokomotywy... I dopiero teraz Ludwik mógł dostrzec, że ona nie była pudełkowata... po prostu stała tyłem do kierunku jazdy. I sądząc po gwiździe, który wydała, właśnie ruszała do Białej i oni prawie na nią wjechali. Jednak co zauważył Ludwik, oni teraz raczej toczyli się do przodu....silnik czołgu pracował na wolnych obrotach, zupełnie jakby miał zaraz się zatrzymać... I tak rzeczywiście się stało po przebyciu kilkuset metrów, dowódca czołgu zatrzymał maszynę, wyszedł z niej i podszedł do tankietek.
-Poczekajcie! - powiedział podchorąży (dowódca czołgu) - Muszę rozmówić się z zawiadowcą, aby nas puścili dalej!
-Proszę o pośpiech ! Nie chce spędzić tu reszty nocy. - powiedział Ludwik, po czym dodał pod nosem - Karazula kręci się dalej..
Podchorąży wydawał się ignorować ponaglenia Ludwika, albo nie dawał tego po sobie poznać, że brał je pod uwagę. Tuż przed świtem dotarli wreszcie do Brześcia i zatrzymali się przy budynku parowozowni. Tutaj podchorąży spotkał się z żandarmami, którzy najpierw chcieli zabrać Ludwika, ale podchorąży odmówił, twierdząc, że ma rozkaz oddać go dopiero, gdy będzie potwierdzenie, czy Ludwik jest tym za kogo się podaje, czy nie. Dość długo sprzeczał się o to z żandarmami, aż ci zgodzili się wysłać kogoś do sztabu.
Stali na boku torów i Ludwik miał pogląd pociągów, które zmierzały w obie strony i Ludwik miał pełny pogląd na pociągi przyjeżdżające z południa i zachodu, a także wyjeżdżające w tych kierunkach... Żaden nie ciągnął 3 cystern, ale pojedyncze się zdarzały... Czy to były te, czy inne? Pogonienia Ludwika na nic się zdawały, obsługa drezyny wolała słuchać rozkazu od swojego dowódcy. Była 5:40, gdy odezwały się syreny alarmu przeciwlotniczego. Podchorąży rozkazał:
-Do wozów! Karabiny maszynowe do ognia OPL!
Kierowca, który siedział przy Ludwiku sięgnął po znajdujący się za nimi karabin maszynowy i oparł go o obudowę tankietki, z otwartego włazu robiąc coś na rodzaj okopu.
-Poruczniku - wskazał na skrzynkę obok - Tam jest amunicja. Jak będę strzelał, proszę mnie ją podawać.
Nie trzeba było tłumaczyć Ludwikowi doskonałe wiedział co ma robić. Ułożył się i przyszykował. Jednocześnie obserwując otoczenie dookoła. Żadne samoloty nie nadleciały, ale dudnienie dochodziło ze wschodu. Czyżby bomby spadały na Małaszewicze lub te bocznice, które mijali wcześniej. Syreny przestały wyć, a zaraz potem zjawił się ponownie żandarm i zaczął coś dyskutować z podchorążym... a raczej wyglądało, ze ma do niego jakieś pretensje. Podchorąży przekazał dokumenty Ludwika i rozkaz, żandarm je czytał, a potem zaczął machać nimi przed nosem podchorążego, wyraźnie wzburzony. I tak ta para przyszła do drezyny i żandarm zwrócił się do Ludwika:
-Panie poruczniku, chciałbym jeszcze od pana usłyszeć, jak to było z pana porucznika zatrzymaniem przez załogę pociągu pancernego?
-A jak mówią? - zaczął Ludwik - Za wszelką cenę chcę zdobyć paliwo. Chcemy kontynuować obronę naszego nieba, a aktualne nie mamy paliwa ani my ani reszta lotnictwa. Dlatego jadę za tymi cysternami aby upuścić chodź 4 beczki. A ci "pancerniacy" zaczęli wymyślać... nie wiadomo co
Żandarm obrócił się do pancerniaka i wydarł się na niego:
-A wy uważacie o co miał pytać porucznik, jak to nie jakie pociągi pojechały?! Tu do nas jak przyjeżdża pociąg, to nie wiadomo, co przyjechało, specjalna komisja sprawdza, co za ładunki są, aby je odpowiednio wysłać, a teraz jak sztab odjechał to nawet nie ma kogo zapytać. - to mówiąc, wyciągnął rękę Ludwika, podając w niej jego dokumenty i rozkaz - Przesadzacie z tym szukaniem dywersantów, naprawdę - powiedział do podchorążego - I w zasadzie was mógłbym za utrudnianie pracy porucznikowi zatrzymać! - po czym zwrócił się do Ludwika - Panie poruczniku, bocznica jest po drugiej stronie stacji, tam rozdzielają składy, myślę, że mogą panu tam pomóc.
-Wie pan co, każdy jest ostrożny a szkopy mają różnie metody działania. Dziękuję panu za służbę - Ludwik odwrócił się do poprzedniej załogi i krzyknął - Wam też dziękuję panownie za służbę !
I ruszył tak szybko jak to możliwe w kierunku bocznicy, aż zorientował się, że ma kolejny problem, bo jeśli zdobędzie paliwo to nie ma ani kierowcy ani beczek.
Wrócił więc spowrotem w kierunku pancerniaków by ci wskazali kapralowi gdzie obecnie znajduję się Gwarczyński
Żandarm pomagający Ludwikowi trafić w różne miejsca podał im adres, gdzie stacjonuje, aby w razie jakby Ludwik gdzieś musiał się udać, można było ustawić miejsce spotkania.
Gdy szli na bocznicę żandarm powiedział Ludwikowi, że wiele osób jest teraz mocno zdenerwowanych. Niemców zatrzymano na Wiśle, ale ci z Prus sforsowali Narew i teraz idą z północy. Grupa operacyjna Podlesie zatrzymuje ich marsz na Białystok, ale czołówki Niemieckie wpychają się między Warszawę i Brześć.
-Wszystkie transporty z Warszawy teraz są zagrożone odcięciem, jak nie utrzymamy linii z Łukowa, stąd pewnie takie zdenerwowanie wszystkimi, co próbują gmerać w transportach... O! A oto i nasza komisja! - wskazał na grupę kolejarzy i kilku wojskowych przy jednym z pociągów na bocznicy - Jak ktoś wie coś o pańskim transporcie, to oni będą wiedzieć!
Oczy Ludwika wyłapały wśród grupy znajomą twarz. Porucznik Wacław Król, były zastępca dowódcy w 121-szej eskadrze!
-Cholera przecież to Wacek ! Przepraszam pana najmocniej, wrócę do za chwilę do pana i jeszcze raz dziękuję.
Ruszył w kierunku Króla niczym dziecko do prezentów pod choinką.
Gdy Ludwik już dobiegał do "komisji", Wacław go dostrzegł, ale wyglądał na zaskoczonego.
-Ludwik? No, niech cię diabli. A ja telegram rano słałem, abyście zameldowali, gdzie jesteście! - po czym wyciągnął rękę do Ludwika
-A niech mnie... też się cieszę że cię widzę. Obecnie jesteśmy w Strzelcach. Moja obecność tutaj jest wymuszona brakiem paliwa latamy na oparach. A ja , jak to ja staram się za wszelką cenę zrealizować zadanie.
Wacław wydał się zaskoczony:
-Zaraz! Jak to wciąż w Strzelcach? Na autobusy czekacie?
-Nie , realizujemy działania rozpoznawcze Wisły. - odpowiedział Ludwik - Wiem co masz na myśli, ale do nas , przynajmniej do chwili kiedy wyjeżdżałem wczoraj wieczorem. Nie "doleciały " rozkazy ewakuacji czy przebazowania
-Moment. Jak to nie dostaliście? - Wacław z każdą chwilą wydawał się bardziej zaskoczony - Nawet zwrotną odpowiedź wysłaliście... Chwila, Ludwiku, chcesz powiedzieć, że 121-sza, eskadra bez myśliwców, wciąż stacjonuje w Strzelcach ze 122-gą i czeka bezczynnie?
-Tak, ale nie bezczynnie bo realizujemy loty rozpoznawcze i robimy co możemy. Jak widzisz nie ustępujemy bo jestem tu szukać paliwa podając się za oficera kontrwywiadu.... Cholera, ale jak otrzymaliście odpowiedź. Aktulanie 121 jest pod moimi "skrzydłami" nie otrzymałem takich rozkazów.
-Co tu się dzieje, Ludwiku? Cóż, to opóźni cały plan.... - Wacław podrapał się po głowie - Lwów, to będą dwa... trzy.... Nie, trzeba ruszać natychmiast. Ludwiku, jako dowódca "Francuskiego" dywizjonu, potrzebuję ciebie, aby natychmiast dostarczyć do Strzelec rozkazy... wczoraj,... nie! Przedwczoraj, dowództwo Brygady Pościgowej zdecydowało o rozwiązaniu 121-szej eskadry.
[koniec rozdziału III]
Ciąg dalszy w rozdziale IV
Czasami brak taktyki, to jedyna możliwa taktyka....
PL_CMDR Blue R (Finek)
PL_CMDR Blue R (Finek)