Rozdział I: Ostatnie dni pokoju
19 sierpnia 1939, Sobota, Kraków
Godzina 20:00
Feliks wpadł do mieszkania rzucając na stół przemoczoną gazetę. Gdy wyszedł na spacer zapowiadała się miła, choć wietrzna pogoda. Tymczasem burza przyszła tak nagle i gwałtownie, że pomimo biegu musiał ratować się gazetą, aby nie przemoknąć do suchej nitki. Z jednej strony żal mu było gazety, bo nie skończył czytać o przyznaniu przez Francję kredytu Polsce na zakup broni. Niemniej zapewne nie podali informacji, czy zakupią za nie Potezy 63... A takich maszyn, typowych niszczycieli bombowców, w lotnictwie polskim brakowało. Feliks zaczął się przebierać. Lada moment elektrownia w związku z burzą mogła odciąć energię elektryczną, a nie chciał przy świecach grzebać po szafie. Niemniej okazało się to niepotrzebne, bo po raz pierwszy od wielu gwałtownych burz, nie odłączono zasilania.
20 sierpnia 1939, Niedziela, Lotnisko Rakowice
Godzina 8:00
Feliks wysiadł z tramwaju, kierując się w stronę lotniska. Niedzielne dyżury nie były takie złe. Ruch był mały, sporo wolnego czasu, a i przełożeni zwykle omijali w niedzielę lotnisko. Tym razem Feliksa spotkało zaskoczenie. Przed hangarem w którym trzymali myśliwce, stały wyprowadzone dwie maszyny z czterema karabinami maszynowymi z eskadry - Grot 1 i Grot 2, a mechanicy kończyli ostatnie poprawki. Mijając budkę strażnika, Feliks zobaczył, że nieopodal warsztatu stoją dwa ciężarowe Fiaty, na które ładowano jakieś wyposażenie, stał podporucznik Tomasz Kazański, zastępca dowódcy dywizjonu, a po chwili dostrzegł, że i dowódca, kapitan Tadeusz Sędzielowski, był przy ciężarówce i o czymś rozmawiali.
-Panie poruczniku - odezwał się nagle kapral Jan Kremski, wychodząc z hangaru i zaważając swojego przełożonego - Melduje się na dyżurze.
Plan spokojnego dyżuru raczej właśnie się rozwiewał... Czyżby obecność dowódcy miała coś wspólnego z zaczynającymi się jutro ćwiczeniami eskadry?